Gramy razem, wygrywamy dla KSZO - komentarze po meczu KSZO Ostrowiec Św. - Sandecja Nowy Sącz

Po pierwszej połowie meczu pomiędzy KSZO i Sandecją wynik brzmiał 0:0. Męska rozmowa Czesława Jakołcewicza w przerwie poskutkowała, bowiem w przeciągu 15 minut zawodnicy KSZO trzykrotnie wpisali się na listę strzelców, marnując kilka kolejnych okazji na podwyższenie wyniku.

Czesław Jakołcewicz (trener KSZO): Cieszę się, że zespoły stworzyły bardzo dobre widowisko. Przestrzegałem moich piłkarzy przed krótką grą Sandecji, jednak dopuścili do niej i napastnicy wychodzili sam na sam z bramkarzem. Michał Wróbel wybronił w pierwszej połowie kilka groźnych sytuacji. Ale sytuacje nie wygrywają meczów. Wygrywa się strzelając bramki. W przerwie mocno porozmawialiśmy z zawodnikami. Nie będę oceniać pracy sędziego, zagwizdał i jest bramka. Ja cieszę się z tego, że w drugiej połowie zespół się otrząsnął i stworzył sytuacje. Widać było, że zaczęli grać piłką, a o to mi chodziło. Sandecja w pierwszej połowie pokazała naprawdę dobrą piłkę. Dzisiejszy mecz pokazał, że nie zasłużenie jesteśmy na tym miejscu, na którym jesteśmy. Ostatnie nasze dobre mecze, nawet ten przegrany z Flotą pokazały, że zespół potrafi grać w piłkę. Ja mam tylko pretensje o to, że straciliśmy bramkę. Na pewno na najbliższej odprawie musimy to omówić, bo w tym momencie nie powinniśmy byli stracić tej bramki.

Łukasz Matuszczyk (kapitan KSZO): Po raz kolejny pokazaliśmy, że na stadionie KSZO mało kto wygrywa. Sandecja - drużyna pretendująca do awansu, a dziś pokazaliśmy, że to my zasługujemy na zwycięstwo. Kończy się sezon, wieli zawodnikom kończą się kontrakty i wiadomo, że każdy chce się pokazać z jak najlepszej strony, ale najważniejsza jest drużyna. Gramy razem, wygrywamy dla KSZO i jesteśmy jednym zespołem. Tak naprawdę chyba nikt nie myślał, żeby pokazać się indywidualnie i grać pod siebie.

Adam Cieśliński (napastnik KSZO): powiem szczerze, że w pierwszej połowie ciężko było mi się przyzwyczaić do panujących warunków atmosferycznych. Była naprawdę duszno, strasznie mnie zatykało, ale w drugiej połowie czułem się już bardzo dobrze i efektem tego była moja dobra gra. Cieszy bramka, cieszy również asysta, bo po moim strzale piłkę dobił Marcin Folc. Jestem zadowolony zarówno ze swojej gry, jak i całej drużyny. Potrafimy grać w piłkę i już nie raz to udowodniliśmy. Gdyby w klubie była inna sytuacja, gdyby płacono nam na czas to być może walczylibyśmy o coś więcej niż tylko o utrzymanie.

Marcin Folc (napastnik KSZO): Mecz mógł się podobać - stał na wysokim poziomie. Pierwsza część meczu była wyrównana, w drugiej przeważaliśmy i strzeliliśmy trzy bramki. W końcówce daliśmy pograć przeciwnikowi i niepotrzebnie się cofnęliśmy. Ale z przekroju całego meczu zaprezentowaliśmy się na pewno dobrze. Wiadomo, że napastnicy żyją z podań. Ja głównie liczę na te podania z boku. W pierwszej połowie zabrakło mi paru centymetrów by cieszyć się z gola, jednak w drugiej połowie dopełniłem formalności i udało mi się wpisać na listę strzelców.

Dariusz Wójtowicz (trener Sandecji): Wydaje się, że to spotkanie przegraliśmy na własne życzenie. Mając taki ogrom dobrych, czystych sytuacji w pierwszej połowie trzeba ustawić spotkanie strzelając przynajmniej jedną z nich. Tak się jednak nie stało. Druga połowa wydaje mi się, że rozpoczęła się od niefortunnej decyzji sędziego. Nie wiem jak to nazwać: czysto wybita piłka i rzut karny. Po zdobytej bramce gospodarze dostali wiatru w żagle. Obrona Sandecji popełniała natomiast koszmarne błędy na poziomie trampkarskim. Straciliśmy kolejne bramki, ale próbowaliśmy coś odrobić. Przy stanie 3:1 mieliśmy jeszcze kilka dobrych okazji i przy bardziej pazernych na gole napastnikach mogliśmy tego dokonać. Sytuacja dla niektórych zawodników jest już podbramkowa - wyciągnę z tego konsekwencje. Niektórzy będą musieli się martwić, czy zostaną w tym zespole na następny sezon.

Arkadiusz Aleksander (napastnik Sandecji): Jechaliśmy tutaj żeby wygrać i od początku widać było, że staraliśmy się grać piłką i strzelać bramki. Zabrakło nam jednak skuteczności, bo prawda jest taka, że gdybyśmy strzelili w pierwszej połowie bramkę to byśmy ten mecz wygrali. Mam akurat szczęście do KSZO, bo kiedy bym nie grał przeciwko tej drużynie, udaje mi się trafić do siatki, jednak dziś nic nie cieszy. Nadzieje umiera ostatnia i dopóki jest cień szansy, będziemy starali się gonić Górnika, jednak po dzisiejszym meczu trzeba przyznać, że ta szansa bardzo się zmniejszyła.

Komentarze (0)