Mało efektowna, ale skuteczna gra opierająca się na kontratakach, wygrane mecze z takimi drużynami jak Widzew Łódź i Górnik Zabrze, zatwierdzenie budowy nowego stadionu, po długich latach ciszy w tej sprawie – tak w skrócie wyglądała runda jesienna obecnego sezonu w wykonaniu ząbkowskiego Dolcana, a przyczyną sukcesów i całego zamieszania był trener Marcin Sasal.
Szkoleniowiec który, jak mówił prezes klubu Jerzy Szczęsny zrobił coś z niczego, doprowadził swoich piłkarzy do czwartego miejsca w I lidze, po rundzie jesiennej i odszedł do Korony Kielce, zabierając ze sobą Macieja Tataja i Grzegorza Lecha, którzy z 27 bramek, jakie Dolcan strzelił jesienią zdobyli 16 goli. Nowy szkoleniowiec, Radosław Mroczkowski nie zadbał o załatanie dziur w składzie.
Drużyna z Ząbek w pierwszych pięciu meczach rundy wiosennej zdobyła jeden punkt. Następnie przyszedł szkoleniowiec z większym doświadczeniem, Dariusz Kubicki, ale w sześciu spotkaniach zdobył pięć punktów, a Dolcan po 31 kolejkach wylądował pierwszy raz w sezonie w strefie spadkowej!
Co prawda ząbkowanie mają jedno więcej spotkanie do rozegrania, gdyż nie zagrali z Pogonią Szczecin, która walczyła w sobotę o Puchar Polski, ale przeciwnicy są niewygodni. W środę Dolcana czeka derbowy pojedynek w Pruszkowie ze Zniczem, który walczy w każdym meczu o życie i ma już w tym wprawę, której ząbkowianom brakuje, gdyż przez całą rundę myśleli, że mają utrzymanie już w kieszeni. Następnie zagrają z Pogonią i Górnikiem Zabrze u siebie w przeciągu czterech dni a na koniec pojadą do Łęcznej.
Ewentualny spadek drużyny spod Warszawy nikogo na pewno poza Ząbkami by zbytnio nie zmartwił, ale fakt, że drużyna z czwartego miejsca, wywalczonego w często heroicznych bojach, spada w ciągu ponad dwóch miesięcy do strefy spadkowej i później spada z ligi byłby czymś niesamowitym. Na koniec i tak najbardziej zdenerwowany spadkiem byłby trener Sasal.