W derbowym starciu z Motorem Lublin ze składu wypadł Prejuce Nakoulma, któremu odnowił się uraz pachwiny. Piłkarza z Burkina Faso godnie zastępował Bartłomiej Niedziela, ale tylko do czasu. Przeciwko ŁKS Łódź zaprezentował się on słabo. - Cierpliwości starczyło mi dużo, jak na te wyczyny Bartka. Jednego mu nie można zarzucić - że nie chciał. On chciał i to może aż za bardzo i dlatego nic mu nie wychodziło. Trudno było liczyć po godzinie gry, że coś może się odmienić - ocenia Mirosław Jabłoński.
W ofensywie często udzielał się Veljko Nikitović. Dobrą postawę Serb ukoronował strzeleniem bramki, która zapewniła jego drużynie komplet punktów. - W środku gra dwóch pomocników, na zmianę mogą się włączać. Z mojej strony nie ma żadnych hamulców. Ważne, żeby zawsze jeden w środku pilnował tej luki, która często tworzy się między naszą linią obrony a atakiem - wyjaśnia szkoleniowiec.
Ostatnimi czasy trener ma kłopoty z zestawieniem składu. Dwukrotnie w kadrze meczowej znalazło się szesnastu zawodników. Wkrótce jednak spore grono kontuzjowanych piłkarzy zmniejszy się. Do treningów powracają: Piotr Bronowicki, Krzysztof Kazimierczak i Kamil Stachyra. - Czas jest krótki i czy oni zdołają przygotować się do najbliższego meczu to nie jestem w stanie powiedzieć. Wydaje mi się, że najmniejsze szanse ma Kamil, bo on miał najdłuższą przerwę - przyznaje Jabłoński.
W wtorek Górnik zmierzy się w Poznaniu z Wartą. Jeżeli łęcznianie zwyciężą, wówczas zapewnią sobie utrzymanie i w ostatniej kolejce zagrają bez presji. - W Poznaniu jest bardzo trudny teren. Warta wygrała mecz z Górnikiem, więc może już nie będą grali z taką determinacją... Na pewno jednak będą chcieli zwyciężyć, my też nie zagramy na remis, a co z tego się urodzi to zobaczymy - uważa trener łęczyńskiej drużyny.