Polkowiczanie nie przegrali meczu w lidze od października 2009 roku. Przed spotkaniem wieńczącym ligowe zmagania trener Dominik Nowak w rozmowie z nami zapowiadał, że jego zespół nie odpuści także i tego meczu ze Ślęzą Wrocław. To jednak właśnie goście objęli prowadzenie w środowym pojedynku. Do 14. minuty gra wyglądała tak, jak można było to założyć w ciemno przed meczem. Górnicy nadali swoje tempo, wręcz zdominowali rywala, nie schodząc z ich połowy boiska. Jednak po niespełna kwadransie sędzia podyktował rzut wolny w odległości około 25 metrów od bramki polkowickiej drużyny. Rejmer uderzył perfekcyjnie, bezpośrednio na bramkę. Piłka odbiła się od poprzeczki, a następnie odbiła się od pleców interweniującego Szymańskiego i wpadła do bramki. Co prawda sędzia boczny chwilę się wahał, czy przeszła całym obwodem linię bramkową, ale ostatecznie gol został uznany.
Prowadzenie gości zaskoczyło zgromadzoną publiczność, ale piłkarze Górnika jakby niewzruszeni dalej starali się grać według założeń trenera Dominika Nowaka. - Tak się gra w piłkę. Raz się traci, a raz strzela gole - powiedział nam już po spotkaniu kapitan Górnika, Tomasz Salamoński. I faktycznie tak było. Polkowiczanie odrobili straty jeszcze przed przerwą. W 38. minucie zwinnością i dobrą techniką popisał się młody Bancewicz, który minął dwóch rywali, wbiegł w pole karne i oddał strzał. Zdrojewski zdołał sparować futbolówkę, ale prosto pod nogi Kamila Wacławczyka, a ten z 5. metra umieścił ją w siatce.
Nie minęła jeszcze radość na trybunach, a na tablicy już widniało 2:1 dla polkowickiego klubu. Bardzo aktywny od początku meczu Damian Piotrowski otrzymał bardzo dobre podanie od Łukasza Sierpiny, który chwilę wcześniej zmienił Bancewicza. Wypożyczony z Zagłębia Lubin piłkarz pomknął z nią w pole karne i strzałem pod poprzeczkę dał swojej drużynie prowadzenie.
Kropkę nad "i" już w drugiej części meczu postawił najskuteczniejszy w tym sezonie zawodnik Górnika, Zbigniew Grzybowski. W 72. minucie został sfaulowany w obrębie szesnastki i sędzia podyktował rzut karny. Na nic się zdały tłumaczenia piłkarzy gości, bo chwilę później z 11 metrów gola zdobył sam poszkodowany.
Ślęza oprócz momentu, kiedy wyszła na prowadzenie, nie potrafiła nawiązać jakiejkolwiek walki z drużyną, która awansowała do I ligi. Polkowiczanie nie zagrali wybitnego spotkania, ale wygrali, a postawę zespołu próbował tłumaczyć też na późniejszej konferencji trener Nowak. - Widać było u chłopaków już trochę brak motywacji, ale cieszę się, że mimo to zdołali zdobyć trzy punkty i strzelić te trzy bramki. Jestem z nich naprawdę dumny i dziękuję im za postawę w tym sezonie - dodał.
Bramek mogło być więcej, bo dwie okazje miał chociażby Łukasz Sierpina, czy też Zbigniew Grzybowski, ale w drugiej połowie na boisko wszedł rezerwowy bramkarz Marcin Gąsiorowski i bronił naprawdę dobrze. - Wszedł, bo chciałem mu dać szansę debiutu na II ligowych boiskach z bardzo dobrym rywalem. W przyszłym sezonie będzie to nasz podstawowy bramkarz i w mojej ocenie dzisiaj zagrał bardzo dobrze - powiedział nam po spotkaniu trener Ślęzy Wrocław, Zbigniew Mandziejewicz.
Tym samym obie ekipy zakończyły sezon w II lidze. Ani jednej ani drugiej nie będzie już w przyszłym roku na tym szczeblu rozgrywek. Górnik jak już było wcześniej wspomniane awansował do I ligi, a Ślęza spadła do III ligi.
Górnik Polkowice - Ślęza Wrocław 3:1 (2:1)
0:1 - Szymański (sam.) 14'
1:1 - Kamil Wacławczyk 38'
2:1 - Piotrowski 41'
3:1 - Grzybowski (k.) 72'
Górnik Polkowice: Szymański - Jasiński (73' Dawid Wacławczyk), Smoliński, Mróz, Kamil Wacławczyk, Salamoński, Ałdaś (46' Chyła), Bancewicz (39' Sierpina), Pokorny, Piotrowski (69' Żmudziński), Grzybowski.
Ślęza Wrocław: Zdrojewski (46' Gąsiorowski) - Tarasiewicz, Pruchnicki, Wójcik, Jaskólski, Piwowar, Kowal (83' Paukszt), Kaczmarek, Rejmer, Wiaderkiewicz (68' Brusiko), Donzo Mohamed.
Żółte kartki: Pokorny (Górnik) oraz Rejmer (Ślęza).
Sędzia: Rafał Pasela (Katowice).
Widzów: 1000.