Górale pokrzyżowali plany Znicza (relacja)

Gdyby nie karne punkty Podbeskidzie zajęłoby na koniec sezonu drugie miejsce w tabeli. Sobotnie zwycięstwo bielszczan nad rewelacyjnym beniaminkiem z Pruszkowa potwierdziło wysoką formę Podbeskidzia, które całą rundę wiosenną nie oddało na własnym boisku ani jednego punktu. Teraz zarówno Górale jak i pruszkowianie z napięciem będą wyczekiwać decyzji PZPN w sprawie przyznawania pierwszoligowych licencji i degradacji z ekstraklasy.

Piłkarze obu ekip spotkanie rozpoczęli bardzo asekuracyjnie. Żadna z drużyn nie chciała odsłonić dostępu do pola karnego i sytuacji podbramkowych było jak na lekarstwo. Pierwszą dogodną okazję stworzyli sobie goście i pomogli im w tym gospodarze. W 4. minucie naciskany Paweł Odrzywolski niefortunnie zagrał głową piłkę do golkipera gospodarzy i do futbolówki dopadł Robert Lewandowski. Strzał najlepszego strzelca drugiej ligi pozostawiał jednak wiele do życzenia.

Pierwsze uderzenie Górale oddali niespełna dwie minuty później. Słowacki napastnik Martin Matus huknął z prawej strony. Adrian Bieniek sparował piłkę, przy której pojawił się od razu Krzysztof Chrapek, lecz młodego zawodnika Podbeskidzia skutecznie powstrzymali obrońcy Znicza.

W 15. minucie pierwszą kontrowersyjną tego dnia decyzję podjął sędzia z Lublina, nie dostrzegając ewidentnej ręki w polu karnym Znicza. Goście z Pruszkowa z minuty na minutę udowadniali, że nie interesuje ich tego dnia otwarta ofensywna gra, wszak jeden punkt gwarantował Zniczowi awans.

Kolejną groźną akcję gospodarze stworzyli w 25. minucie. Dariusz Kołodziej dokładnie dograł piłkę do Chrapka, ten uderzył mocno, lecz minimalnie niecelnie. Do końca pierwszej odsłony spotkania obraz gry nie ulegał zmianie. Na boisku nie działo się wiele. Gospodarze niemrawo atakowali, goście solidnie bronili dostępu do swojej bramki.

Po zmianie stron obraz gry drastycznie zmienił swoje oblicze - przynajmniej ze strony Podbeskidzia. Górale za wszelką cenę chcieli wygrać to prestiżowe spotkanie. Pierwszą sytuację w drugiej połowie miał Chrapek. Piłka po jego atomowym uderzeniu z 16 metrów przeleciała minimalnie nad poprzeczką bramki Znicza.

W 58. minucie kolejną kontrowersyjną decyzję podjął główny arbiter. Ponownie ręką w swoim polu karnym zagrał jeden z graczy Znicza, jednak i tym razem sędzia milczał jak grób, choć całą sytuację widział z bliskiej odległości. Rozzłoszczeni piłkarze z Bielska-Białej grali coraz ambitniej, spychając defensywę Znicza bliżej swojej bramki.

Przełom w spotkaniu nastąpił na dziewięć minut przed upływem regulaminowego czasu. Tym razem sędzia musiał już wskazać na wapno, po tym jak kolejny raz Znicz pomagał sobie ręką w polu karnym. Jedenastkę na bramkę zamienił Martin Matus. Znicz przebudził się i w końcu pruszkowianie zaczęli udowadniać na co ich stać. W doliczonym czasie gry kapitalną interwencją komplet punktów w Bielsku-Białej uratował Łukasz Merda broniąc strzał Igora Lewczuka z 3 metrów.

Podbeskidzie Bielsko-Biała - Znicz Pruszków 1:0 (0:0)

1:0 - Matus (k.) 81'

Składy:

Podbeskidzie Bielsko-Biała: Merda - Górkiewicz, Szmatiuk, Odrzywolski, Dancik, Kołodziej (70' Pater), Jarosz, Gorszkow (46' Zaremba), Żmudziński, Matus, Chrapek (88' Świerblewski).

Znicz Pruszków: Bieniek - Lewczuk, Kokosiński, Kowalski, Maciej Rybaczuk, Mikołaj Rybaczuk (65' Florian), Grzeszczyk (55' Piotrowski), Zawistowski, Herman, Feliksiak (38' Paluchowski), Lewandowski.

Żółte kartki: Chrapek (Podbeskidzie) oraz Florian (Znicz).

Sędzia: Paweł Gil (Lublin).

Widzów: 4000.

Najlepszy piłkarz Podbeskidzia: Martin Matus.

Najlepszy piłkarz Znicza: Mikołaja Rybaczuka.

Najlepszy piłkarz meczu: Martin Matus.

Komentarze (0)