Banici wybrali kasę i derby ze Stalą

Cięcia w budżecie Górnika za sprawą pozbycia się najlepiej opłacanych, ale mało wnoszących do drużyny zawodników powiodła się tylko połowicznie. Z klubu odeszli co prawda Przemysław Pitry i Robert Szczot, ale na Roosevelta pozostali Paweł Strąk i Damian Gorawski. Wszystko wskazuje na to, że dwaj z czterech zabrzańskich muszkieterów będą prezentować swoje umiejętności na klepiskach B klasy.

Pozbyć się zawodników, którzy z klubowej kasy co miesiąc pobierają majątek, a do gry wnoszą niewiele - z taką myślą cięcia w budżecie przeprowadzili działacze Górnika. Na początku szło im aż miło było patrzeć. Bez żalu pożegnali wypożyczonych do Zabrza z innych klubów Alesa Bestę i Przemysława Kuliga. Z większymi bądź mniejszymi perturbacjami z Roosevelta odeszli także Przemysław Pitry i Robert Szczot. Ku rozpaczy włodarzy beniaminka ekstraklasy na tym prężnie działająca maszyna się zacięła.

Najpierw w trybiki wszedł Paweł Strąk, a dzieła zniszczenia dopełnił Damian Gorawski. Ten pierwszy wykazał się wyjątkowym brakiem ambicji. Mógł bowiem odejść z Górnika za darmo, z trzymiesięczną wypłatą w kieszeni i znaleźć nowy klub, w którym będzie regularnie grał. Kiedy wszystko wskazywało na to, że Strąk na ugodę pójdzie... zawodnikowi się odwidziało i postawił sobie jakże ambitny plan podbicia boisk B klasy. Warto nadmienić, że po klepiskach będzie biegał za niemałą kasę, bo 60 tyś złotych brutto.

W Zabrzu pocieszano się tym, że przynajmniej uda się pozbyć Gorawskiego, który ostatnimi czasy pobił rekord Guinessa w liczbie kontuzji. Pomóc w realizacji celu miał zapis w regulaminie PZPN mówiący o tym, że w przypadku dłuższej niż półroczna absencji zawodnika kontrakt może zostać rozwiązany lub obniżony o połowę. Piłkarska centrala we wtorek jednak znów dała popis swoich możliwości i ominęła regulamin uznając, że Gorawski jest gotowy do gry i nie ma podstaw, by kontrakt miał zostać rozwiązany.

- Jeśli kontrakt Gorawskiego nie zostanie rozwiązany to okaże się, że ten zapis jest zupełnie pusty i tak naprawdę żeby rozwiązać kontrakt to trzeba przywieźć zawodnika na wózku inwalidzkim bez jednej nogi - gorzko żartował jeszcze kilka tygodni temu prezes Łukasz Mazur. Chyba w najczarniejszych snach szef zabrzańskiego klubu nie przewidywał jednak, że ten czarny scenariusz się ziści i PZPN nie rozwiąże umowy Gorawskiego z beniaminkiem ekstraklasy.

W Zabrzu trwa obecnie nerwowe oczekiwanie na argumentację wyroku w sprawie byłego zawodnika Wisły Kraków. Bez względu na to co raport będzie zawierał już teraz wiadomo, że Górnik złoży apelację. - Będziemy się odwoływać do skutku. Jeżeli opinia najlepszego specjalisty ds. medycyny sportowej nie jest wiążąca to co ja mam poradzić? - pyta retorycznie prezes śląskiego klubu. Jedyne co obecnie sternik zabrzan może, a raczej musi to płacić Gorawskiemu kontrakt opiewający na 50 tyś złotych.

Jeśli stan rzeczy się nie zmieni Strąk i Gorawski będą w przyszłym sezonie toczyć zacięte boje o awans do A klasy z takimi piłkarskimi potęgami jak KS Bojków, LKS Zryw Radonia czy Zamkowiec Toszek. Nie zabraknie także derbów, w których rezerwy Górnika zmierzą się ze Stalą Zabrze. - Wielkie Derby Śląska to nie są, ale każdy ma takie derby na jakie zasługuje - ironizują fani Trójkolorowych, którzy już teraz zapowiadają, że zgotują piłkarzom "gorące" powitanie.

Komentarze (0)