Odwróciliśmy losy meczu i za to szacunek - komentarze po meczu ŁKS Łódź - Piast Gliwice

ŁKS Łódź zremisował na własnym boisku z Piastem Gliwice 2:2 w meczu 3. kolejki piłkarskiej I ligi. Po jego zakończeniu, łodzianie czuli spory niedosyt, bowiem prowadzili już 2:0, a Mariusz Mowlik wśród winnych wskazuje również sędziego. Zupełnie inne nastroje panowały w ekipie z Gliwic.

Marcin Brosz (trener Piasta): Dobrym podsumowaniem meczu jest zachowanie kibiców. Fani obu drużyn po końcowym gwizdku podziękowali piłkarzom za walkę i to jest najlepszy komentarz. Znaliśmy silne strony ŁKS i planowaliśmy pierwszą połowę zakończyć remisem 0:0, a zaatakować po przerwie. Plan był dobry, tyle, że niepotrzebnie straciliśmy gole w pierwszych 45 minutach. Najważniejsze jednak, że udało nam się to odrobić w drugiej odsłonie.

Andrzej Pyrdoł (trener ŁKS): To było dobre widowisko, a obie drużyny zagrały na tyle, na ile je na dzień dzisiejszy stać. Pozostaje żałować, że przed przerwą nie dobiliśmy rywala na 3:0, bo były ku temu okazje, a jestem przekonany, że wówczas schodzilibyśmy z boiska jako zwycięzcy. Piast nas właściwie niczym nie zaskoczył. Wiedzieliśmy też, że w drugiej połowie rywale zaatakują i będą dążyli do remisu. Mobilizowaliśmy się w szatni, ale chyba zabrakło nam koncentracji. Trzeba również przyznać, że warunki, jakie postawili nam rywale, szczególnie w drugiej połowie, okazały się naprawdę twarde. Mimo wszystko szkoda, bo do zwycięstwa zabrakło nam trzech minut. Uważam jednak, że dzisiaj zagraliśmy najlepiej jak na chwilę obecną możemy i cieszyć trzeba się z remisu.

Paweł Gamla (Piast): Mecz mógł się podobać. Nas ten remis bardzo cieszy, bo nie zaczęliśmy spotkania dobrze. Założenie było takie, aby nie stracić na początku bramki, niestety się nie udało. W drugiej połowie pokazaliśmy jednak charakter, odwróciliśmy losy pojedynku i za to szacunek dla moich kolegów.

Mariusz Mowlik (ŁKS): Ładne, szybkie widowisko, jednak w drugiej połowie niepotrzebnie się cofnęliśmy i oddaliśmy przeciwnikom inicjatywę. Szkoda tylko, że w 53. minucie pan w żółtym stroju musiał zaznaczyć swoją obecność na boisku, bo według mnie karny dla gości był podyktowany "z kapelusza". Kto wie, jak potoczyłyby się losy meczu, gdybyśmy tak szybko nie stracili gola, po którym goście dostali wiatru w żagle. Miałem szansę na gola na 3:1 - w przepychance przed wykonaniem rzutu wolnego straciłem jednak równowagę i nie trafiłem czysto w piłkę, a ta przeleciała obok słupka bramki Piasta.

Źródło artykułu: