Rafał Ulatowski: Nie szukajmy czarownic, nie palmy stosu

W poniedziałek przy Łazienkowskiej w Warszawie miejscowa Legia podejmie zespół Cracovii w zaległym spotkaniu 1. kolejki ekstraklasy. Pasy - podobnie zresztą jak Wojskowi - do tego pojedynku podejdą po porażce w ostatnim meczu.

Maciej Kmita
Maciej Kmita

W piątek krakowianie ulegli przed własną publicznością Śląskowi Wrocław 2:3. Na konferencji prasowej trener Pasów, Rafał Ulatowski był wyraźnie zdenerwowany. - Prowadząc 2:1, dawaliśmy Śląskowi kolejne sytuacje. W sparingach naszą najmocniejszą stroną był odbiór piłki, graliśmy kolektywnie, nie traciliśmy piłek w środku pola. Ze Śląskiem byłem zdziwiony tym, co zobaczyłem. To była ta stara Cracovia, której nie chcę oglądać. Moi chłopcy mają coś do udowodnienia - grzmiał szkoleniowiec.

Dwa dni po spotkaniu Ulatowski był już w lepszym nastroju. Po ostatnim treningu przed poniedziałkowym meczem mówił: - Im dalej od naszego meczu ze Śląskiem, tym bardziej twierdzę, że wcale nie był on taki zły. Popełniliśmy błędy indywidualne w określonych momentach, ale z gry - nie było tragedii, jak to widziałem tuż po końcowym gwizdku. Przegrałem mecz, a nie lubię przegrywać i byłem zły. Czasami trzeba czasu, żeby ochłonąć. Były momenty, że byliśmy sobą, ale błędy kosztowały nas porażkę. Po pierwszym meczu nie szukajmy czarownic, nie palmy stosu.

W Warszawie Cracovia będzie musiała poradzić sobie bez kontuzjowanego Saidiego Ntibazonkizy. Na inaugurację 23-letni skrzydłowy udowodnił, że ma potencjał na gwiazdę ekstraklasy. - Ciężko znaleźć kogoś o takich umiejętnościach. Nie ma czym Legii zaskakiwać, bo każdy już zna naszą osiemnastkę i trener Skorża może to sobie poukładać. Gramy bez Saidiego, ale to nie koniec świata. Były mecze, które wygraliśmy bez niego - mówi trener Pasów.

O ile Maciej Skorża może odczytać skład Cracovii, to Ulatowski jest w mniej komfortowej sytuacji, bowiem niemal do wypełnienia protokołu meczowego nie będzie wiedział czy w ataku Legii zagra Bruno Mezenga. Warszawski klub nadal czeka na certyfikat napastnika, ale trener Legii włączył zawodnika do kadry meczowej. - Nie będzie Mezengi, będzie Takesure Chinyama. Nie podejrzewam natomiast, żeby trener Skorża nagle zmienił swoją taktykę i zaczął grać na dwóch napastników. Ja jednak patrzę na swój zespół. Jeśli dalej będziemy popełniać takie błędy w destrukcji, to będą one wykorzystywane. Jeśli będziemy skuteczni w obronie, to nie ma znaczenia, czy Mezenga, czy Chinyama będzie grał - tłumaczy opiekun Cracovii.

- Jakby spojrzeć na tabelę minionego sezonu, to byliśmy nad Polonią (w piątek ograła Legię 3:0 - przyp. red.). Nie ma łatwych meczów, a ten na Legii będzie wyjątkowo trudny. Raz, że nowy stadion. Dwa, że kibice. Trzy, że piłkarze są - nie chcę użyć brzydkiego słowa - sfrustrowani i nie ma lepszego odbicia niż zwycięstwo. Ale my też przegraliśmy mecz i będziemy chcieli udowodnić, że potrafimy grać w piłkę. Ciężko powiedzieć, że jedziemy do Warszawy nie przegrać, albo przegrać minimalnie. To wbrew logice, wbrew zespołowi. Nie można grać na 0:0, bo wtedy zawsze przegrasz. Trzeba mieć rozwiązania w ataku - puentuje Ulatowski.

Już uciekasz? Sprawdź jeszcze to:
×
Sport na ×