Obudzeni przez kapitana - echa meczu KSZO Ostrowiec - Dolcan Ząbki

Trzy punkty podopiecznych trenera Czesława Jakołcewicza to doskonała okazja, by ekipa KSZO odbiła się od dna. Mimo, że sędziowie spotkania byli chyba na innym meczu, to jednak pomarańczowo-czarni na przekór wszystkim wywalczyli cenne zwycięstwo i awansowali o kilka miejsc w klasyfikacji zespołów zaplecza Ekstraklasy.

Obudź ich!

W początkowej fazie gry, gdy podopiecznym trenera Czesława Jakołcewicza nie wyszło kilka zagrań, szkoleniowiec KSZO wstał z ławki i krzyknął "Obudźcie się!". Podchwycił to jeden z kibiców, który przy kolejnej akcji pod bramką Dolcana zawołał do kapitana pomarańczowo-czarnych "Kanar, obudź ich!". Krystian Kanarski, jak na kapitana przystało, zrobił to co do niego należało. Strzelił cennego gola, który tchnął wiarę w ostrowiecki zespół. Szkoda tylko, że nie dotrwał do końcowego gwizdka i za krytykowanie orzeczeń sędziów obejrzał drugą żółtą, a w konsekwencji czerwoną kartkę.

Sędziowie uczestniczyli w innym meczu?

Kibice nie dziwili się złości Krystiana Kanarskiego, który nie mógł pogodzić się z kolejną, nieoczekiwaną decyzją arbitrów. Ci sięgnęli po swoje argumenty i pokazując czerwoną kartkę, wskazali tym samym kapitanowi KSZO drogę do szatni. Przy skromnej kadrze, jaką dysponuje I-ligowiec z Ostrowca, zawodnicy muszą jednak uważać na takie sytuacje, by nie osłabiać drużyny, bo jak pokazuje życie, w kwestii sędziowania niewiele się zmienia. Zastanawiają tylko kryteria, jakimi kieruje się związek, wybierając do sędziowania na zapleczu Ekstraklasy ludzi, którzy mają problemy z dostrzeżeniem kto kopnął piłkę za linię ograniczającą plac gry.

Plaga komarów

Szczególnie w drugiej połowie meczu KSZO Ostrowiec Dolcan Ząbki, nad boiskiem przy Świętokrzyskiej zauważyć można było wysyp komarów. Nie oszczędzały ani piłkarzy biegających po boisku, ani zawodników na ławce rezerwowych. W ruch szły koszulki treningowe, które służyły do odpędzania się od natrętnych owadów. Kibice na trybunach z uśmiechem spoglądali na roztańczone ławki rezerwowych, jednak sami również opędzali się od żądnych krwi komarów. Co ciekawe, rezerwowi przestawali się opędzać od owadów, gdy ich koledzy dochodzili do sytuacji podbramkowych. Wtedy komary jakby nie przeszkadzały.

- Komary cięły tylko na ławce. Jak siadłem to nie dawały mi żyć - z uśmiechem komentował sytuację Jakub Cieciura, pomocnik KSZO.

W szatni nie było lepiej i z pewnością nie pomogło to w ustaleniu taktyki na drugą połowę, jak również kapitanowi KSZO, który musiał w niej spędzić prawie pół godziny.

- Musiałem pozamykać wszystkie okna w szatni, żeby mnie tam nie zjadły - skwitował Krystian Kanarski, który po czerwonej kartce musiał udać się do szatni.

Źródło artykułu: