Michał Piegza: Po pierwszym meczu na zespół spadła fala krytyki. Okazało się, że Ruch po raz drugi potrafił zagrać na zero z tyłu i, co najważniejsze, zdobyć dwa gole.
Krzysztof Nykiel: Pierwszy mecz nam nie wyszedł. My już o tym nie pamiętamy, błędy przeanalizowaliśmy. Ważne, że nie przegraliśmy w Gdańsku. W spotkaniu z Wisłą było już lepiej. Wygraliśmy zasłużenie. Wielu ekspertów skazywało nas na spadek. Poczekajmy jak wszystko się poukłada co najmniej do grudnia. Nie można również mówić, że po wygranej z Wisłą jesteśmy znakomici. Musimy spokojnie pracować dalej i nie zachłysnąć się zwycięstwem.
Pokonując Wisłę sprawiliście dużą niespodziankę. Ruch po raz pierwszy od ubiegłosezonowego meczu z Legią zagrał ładnie dla oka i przede wszystkim skutecznie.
- Wielu nam zarzucało, że wcześniej nie graliśmy z zębem. W jakiej by ona formie nie była to zawsze jest Wisłą. Z przodu mają niebezpiecznych zawodników. Podobnie na ławce. Będziemy chcieli udowodnić malkontentom i tym, którzy spisywali nas na pożarcie, że mimo osłabień kadrowych tak źle z nami nie jest.
Wisła była taka słaba czy to Ruch jest taki mocny?
- Forma Wisły akurat niezbyt mnie interesuje. Patrzymy na siebie, a w mojej opinii zagraliśmy lepiej niż w ostatnich meczach. Chcielibyśmy podtrzymać dobrą dyspozycję w kolejnych spotkaniach. Zapewniam, że nie spoczniemy na laurach. Błędy w spotkaniu były i musimy nad nimi pracować. Myślę, że z każdym meczem forma będzie coraz wyższa.
Jak z twojej perspektywy wyglądała bramka na 1:0?
- Nie widziałem dokładnie jak padł gol. Akurat byłem w parterze. Chciałem uderzyć po długim rogu. Nie miałem pewności czy ktoś nie przetnie piłki. Okazało się, że wpadła do bramki bezpośrednio.
Gol strzelony Wiśle Kraków, wicemistrzom Polski, ma dla ciebie dużą wartość?
- Nie wybiera się tego z kim się zdobywa gole. Ważne, że wygraliśmy. Bramki strzelali pierwszacy, bo zarówno ja, jak i Gabor Straka po raz pierwszy trafiliśmy dla Ruchu oraz w ekstraklasie.
Strzeliłeś gola po stałym fragmencie. Tak to miało wyglądać. Ćwiczycie jakoś specjalnie wykonywanie rzutów rożnych?
- Nie było to ćwiczone. Nie ma już w naszym składzie Grzegorza Barana i Artura Sobiecha, którzy wcześniej zbijali piłki w polu karnym. Teraz centymetry w drużynie poszły w dół. Tym bardziej, że Piotrek Stawarczyk został na ławce. Akurat ja wszedłem w pole karne. Miałem za zadanie obstawiać dłuższy słupek, gdyby piłka się tam znalazła. Nie mierzyłem w okienko, ale cieszę się, że wpadło.
Po premierowych golach wspólnie z Gaborem Straką będziecie w szatni specjalnie świętować to wydarzenie?
- Świętować to może Wojtek Grzyb, który zagrał 250 mecz w ekstraklasie. Nie ma czasu na takie uroczystości. Skupiamy się już na meczu z Bełchatowem. Przed meczem śmialiśmy się z Maćkiem Sadlokiem, że tylko my i Gabor Straka nie zdobyliśmy jeszcze bramki dla Ruchu. Teraz został tylko Maciek. Mam nadzieję, że dołączy do nas już w najbliższym meczu.
Słychać głosy, że dla Ruchu to dobrze, że zakończył grę na trzeciej rundzie europejskich pucharów. Jest to dla was płynne przejście z gry w pucharach do ligi.
- Pierwszy raz słyszę taką opinię. Polska piłka jest w takim miejscu jakim jest. Austria okazała się za mocna dla nas. Trudno, przygoda z Europą się skończyła i pozostała nam walka w lidze.
Teraz przed wami mecz z PGE GKS Bełchatów. Na co stać Ruch w rywalizacji z tym zespołem?
- Wygraliśmy z Wisłą i na pewno przed kolejnym meczem z Bełchatowem nie zlekceważymy rywala. Mogę zapewnić, że będziemy chcieli zagrać tam podobnie jak z Białą Gwiazdą. W dalszym ciągu zamierzamy robić swoje. W każdym meczu chcemy udowodnić, że Ruch jeszcze nie umarł.
Dobrą postawą pokazaliście, że telewizja robi błąd nie transmitując derbów z Górnikiem Zabrze, które odbędą się w czwartej kolejce.
- Okazuje się, że nie jest tak źle ze śląską piłką. Wygrali Ruch i Górnik. Również Polonia Bytom była blisko zwycięstwa. Szkoda, że meczu derbowego nie będzie w telewizji. To nie nasza sprawa. Zarządzający Canalem+ mają inną strategię, innych faworytów do pokazywania spotkań bezpośrednio. Na to wpływu nie mamy. Może poza dobrą grą.