Marcin Frączak: Zagłębie przez większość meczu się broniło, a mimo to przez pewien czas zanosiło się, że może sprawić w Warszawie niespodziankę. Dlaczego Polonii nie wychodził atak pozycyjny?
Adrian Mierzejewski : Zagłębie dobrze się broniło, dlatego mieliśmy kłopot ze strzeleniem goli. My prowadziliśmy grę, a rywali jakby nie było na boisku. Dominowaliśmy, ale długo bez wymiernego efektu. Na pewno to był dla nas trudny mecz, ale musimy się też przyzwyczaić do takiego grania. Poza tym Zagłębie broniło się w jedenastu na własnej połowie. Do tego jeszcze wielu naszych piłkarzy atakowało. Było osiemnastu piłkarzy na jednej połowie, w takim ścisku trudno się gra.
W 26. minucie Zagłębie po strzale z czterdziestu metrów Mateusza Bartczaka zdobyło wspaniałą bramkę. Można winić w tej sytuacji Sebastiana Przyrowskiego?
- Już po tym jak Mateusz Bartczak przyjął piłkę spodziewałem się, że może z tego ładnie uderzyć. Taki strzał wychodzi jeden raz na sto. Przy uderzeniu było widać, że trafił bardzo czysto w piłkę. Sebastian nie miał szans obronić tego uderzenie. Było wspaniałe.
Polonii w pierwszej połowie szło jak po grudzie. Czy była w przerwie duża wiara w to, że tak diametralnie uda się odwrócić losy tego meczu?
- Ostatnio przed meczami sobie mówimy, że nie ma co się grzać nawet jak do przerwy nie strzelimy gola. Powtarzamy sobie, że musimy grać cały czas konsekwentnie swoje. To nie pierwszy raz gdy zdobywamy bramki po przerwie. Dobrze, że nie zagrzały nam się głowy w przerwie.
Euzebiusz Smolarek znów wszedł po przerwie i znów strzelił gola!
- Na pewno wszystkich nas to cieszy. Przeprowadził wspaniałą akcję z Arturem Sobiechem. Fajnie, że zawodnicy, którzy przyszli latem, zdobywają gole. W meczu z Zagłębiem akurat nam zrobili wynik. Naszą siłą na pewno jest to, że każdy z ofensywnych piłkarzy Polonii jest w stanie strzelić gola.
Wygrana z Zagłębiem jest trzecią kolejną w lidze. Jak pan ją stawia w hierarchii?
- Wydaje mi się, że to było dla nas najtrudniejsze spotkanie w tym sezonie. Udowodniliśmy sobie, że potrafimy grać atakiem pozycyjnym. Pokazaliśmy, że wiemy o co chodzi w piłce. W poprzednim sezonie, gdyby przytrafiło się nam takie spotkanie, to moglibyśmy mieć duże kłopoty z wygraniem. W tym czujemy się zdecydowanie silniejsi.
Czym spowodowane było to, że musiał pan opuścić boisko już w 67. minucie?
- Pięć minut wcześniej dostałem od kogoś w kolano. W poniedziałek pojadę na badania, zobaczymy jakie będą wyniki. Nie wydaje mi się jednak, aby to było coś groźnego.
W końcówce poprzedniego sezonu pana zespół też miał serię trzech kolejnych zwycięstw. Jakby pan je porównał?
- Obecne zwycięstwa zostały odniesione w znacznie lepszym stylu. Były bardziej przekonywujące. Teraz jako zespół czujemy się pewniej niż w poprzednich rozgrywkach.
Przed Polonią mecz w Łodzi z Widzewem. Czego spodziewa się pan po tym przeciwniku?
- Wydaje mi się, że będzie to zupełnie inny mecz niż przeciwko Zagłębiu. Liczyliśmy się z tym, że zespół z Lubina może się nastawić na skomasowaną obronę. Widzew pewnie z nami zagra bardziej odważnie. Zespół z Łodzi do tej pory zdobył cztery punkty, spodziewam się, że będzie chciał na własnym stadionie z nami wygrać.