Górnik płaci frycowe za nieskuteczność

Po trzech kolejkach ekstraklasy Górnik ma na koncie trzy punkty. Wynik ten nie powala być może na kolana, ale i tak pozwala zabrzanom z optymizmem patrzeć w przyszłość. Na dobrą metę podopieczni trenera Adama Nawałki mogliby mieć przynajmniej dwa oczka więcej, ale jako beniaminek zapłacili tradycyjne frycowe.

Na starcie sezonu ekstraklasy Górnik prezentuje się z bardzo przyzwoitej strony. Po trzech trudnych meczach zabrzanie mają na koncie trzy punkty, przywiezione z niewygodnego terenu w Lubinie. Co prawda przy lepszej skuteczności i odrobinie szczęścia śląska drużyna w tym sezonie nie musiała przegrać żadnego meczu. Ostatecznie jednak dwa spotkania zakończyła na tarczy, pozostawiając po sobie bardzo przyzwoite wrażenie.

O ile punkty stracone w meczu z Polonią Warszawa można było przed startem sezonu wpisać po stronie strat, o tyle w Zabrzu mogą czuć niedosyt. Górnik jak na razie postawił, bowiem najwyżej poprzeczkę Czarnym Koszulom i gdyby nie fatalnie nastawione celowniki wcale ze stołeczną drużyną zabrzanie przegrać nie musieli.

Punkty stracone w spotkaniu z drużyną Jose Bakero górnicy odkuli sobie po zwycięstwie nad Zagłębiem Lubin. W starciu z Miedziowymi zagrali z podobną finezją jak z Polonią, dokładając do tego zdecydowanie lepszą skuteczność. Finezji i ładnych akcji Górnikowi nie zabrakło także przy okazji starcia z Arką Gdynia. W przeciągu całego spotkania to drużyna ze Śląska miała więcej okazji strzeleckich, z których przynajmniej jedna powinna zakończyć się bramką.

Na nieszczęście beniaminka grająca słabe zawody Arka zaprezentowała doskonałą skuteczność i sprzyjało jej szczęście, przy podyktowanym "z kapelusza" rzucie karnym. - Wszyscy byliśmy zdziwieni kiedy sędzia wskazał na wapno w tej sytuacji, bo żadnego przewinienia z naszej strony w polu karnym nie było. Sędzia podjął jednak inną decyzję i nie możemy zwalać winy tylko na niego, bo sami mieliśmy okazje, które powinniśmy wykorzystać - stwierdził po porażce w Gdyni napastnik Górnika, Tomasz Zahorski.

Z pewnością strzelona bramka dodałaby zabrzanom skrzydeł, ale tego typu gdybanie dzisiaj już wyniku spotkania nie zmieni. Górnik na starcie sezonu spełnia jak na razie życzenie władz klubu i nieco na własne życzenie płaci frycowe. - Nie chcę więcej wstydliwych porażek Górnika - mówił przed sezonem prezes Łukasz Mazur i tak się rzeczywiście stało. Drużyna z Roosevelta gra ambitnie, walecznie i z determinacją od pierwszej do ostatniej minuty. Gdyby do tego dołożyć skuteczność, z pewnością zabrzan stać byłoby na więcej niż walkę o utrzymanie.

Źródło artykułu: