Lech z mentalnością zwycięzcy

Lech Poznań mimo iż w czwartek rozegra bardzo ważny mecz Ligi Europejskiej z Dnipro Dniepropietrowsk, nie oszczędzał sił w niedzielnym spotkaniu z Cracovią Kraków. Kolejorz zaprezentował mentalność zwycięzcy, czyli coś, czego polskim drużynom brakuje.

Michał Jankowski
Michał Jankowski

Lech Poznań mimo, iż w czwartek rozegra bardzo ważny mecz Ligi Europejskiej z Dnipro Dniepropietrowsk, nie oszczędzał sił w niedzielnym spotkaniu z Cracovią Kraków. Kolejorz zaprezentował mentalność zwycięzcy, czyli coś, czego polskim drużynom brakuje.

Sytuacja lechitów w tabeli przed tym meczem była słaba. Po dwóch remisach potrzebowali oni zwycięstwa i za wszelką cenę do niego dążyli. Podopieczni Jacka Zielińskiego zagrali z olbrzymią determinacją, co przyniosło efekty.

Kolejorz losy meczu rozstrzygnął po przerwie, bowiem po pierwszej połowie prowadził tylko jedną bramką. Później skutecznie wypunktował Cracovię, ale mimo, iż w czwartek Lecha czeka ciężki bój żaden z piłkarzy ani myślał oszczędzać siły. Zarówno przy wyniku 2:0, 3:0, jak i 4:0 poznaniacy dążyli do strzelenia kolejnych bramek. Dopiero w kilku ostatnich minutach nieco zwolnili tempo. - To cieszy, bo taka konsekwencja cechuje zwycięzców. Niezależnie od wyniku grają do przodu i idą za ciosem, a dodatkowo grają rozsądnie i zachowują czyste konto. Cieszy, że nie straciliśmy bramki i cały czas szliśmy do przodu - opowiada Marcin Kikut

Dumny ze swoich piłkarzy był również Jacek Zieliński. - Chwała chłopakom za to, że nie zadowolili się prowadzeniem 2:0 lub 3:0 i grali do końca - mówi trener Lecha, który w drugiej połowie zaczął dokonywać zmian, aby dać odpocząć niektórym piłkarzom.

Zieliński nie chciał ryzykować również kontuzji, dlatego z boiska zszedł Luis Henriquez. - Zdjęcie Henriqueza było spowodowane czwartkowym meczem. W tej chwili mam czterech zdrowych obrońców, a Luis narzekał na lekkie zbicie nogi i nie było co ryzykować - wyjaśnia Zieliński. Wcześniej boisko opuścili Semir Stilić i Jacek Kiełb, którzy sporo nabiegali się w tym meczu. Bośniak, który zazwyczaj należy do graczy statycznych często starał się podchodzić do rywala pressingiem. - Chciałem, żeby odpoczęli, bo mamy małe pole manewru na mecz z Dnipro - zakończył Zieliński.

Lechitom za niedzielny pojedynek należą się słowa uznania, bo w polskiej piłce brakuje spotkań, w których pada wiele bramek. Często zawodnicy zadowalają się skromnym prowadzeniem, które gwarantuje trzy punkty. Jeśli Lech zagra z podobną determinacją i skutecznością z Dnipro, to powinien awansować do fazy grupowej Ligi Europejskiej.

Już uciekasz? Sprawdź jeszcze to:
×
Sport na ×