Wojtkowiak: Znów na zero z tyłu

Lech Poznań wygrał w dobrym stylu dwa kolejne mecze. Ale teraz najważniejszy będzie ten trzeci. W czwartek Lech zmierzy się z Dnipro, a stawką awans do fazy grupowej Ligi Europy. Istotną postacią może być Grzegorz Wojtkowiak, zastępujący Bartosza Bosackiego w roli kapitana.

- Mam nadzieję, że te dwa spotkania dadzą nam takiego kopa, że i kolejne rozstrzygniemy na swoją korzyść - twierdzi obrońca Lecha Poznań, Grzegorz Wojtkowiak. Ten piłkarz będzie mógł zagrać w kolejnym meczu, ponieważ ma czyste konto kartkowe. Z gry w pierwszym meczu eliminował go nadmiar żółtych kartek, a z Arką Gdynia nie znalazł się nawet w kadrze meczowej. Było to spowodowane kontuzją. Sam zawodnik, który zastępuje w roli kapitana Bartosza Bosackiego i Ivana Djurdjevicia, cieszy się z powrotu do zdrowia i optymalnej dyspozycji. - Dziś grałem na sto procent, czyli nic mi nie dolega. Mam nadzieję, że tak już zostanie - mówi z nadzieją. Wojtkowiak podkreślił, że tak wysokie zwycięstwo to także efekt taktyki, którą wybrał w drugiej połowie trener przyjezdnych, Rafał Ulatowski. - Na pewno wpływ na ten wynik miały zmiany w przerwie. Trener Ulatowski postanowił zagrać ultraofensywnie, ale tym razem nie przyniosło mu to pozytywnego skutku. A dla nas dobrze, że znów nie straciliśmy gola - zauważył "Dyzio".

Zawodnik ze spokojem Wojtkowiaka był i wciąż jest potrzebny. Wcześniej jego miejsce na środku obrony zajmował Bosacki i to on uspakajał oraz podtrzymywał na duchu Manuela Arboledę. Nie od dziś wiadomo, że to piłkarz mocno przeżywający wydarzenia boiskowe i czasami kierujący się emocjami. Bardzo charakterystyczny obrazek ujrzeli kibice w niedzielę: Wojtkowiak w czasie meczu chwycił Manuela Arboledę za szyję i coś tłumaczył ze stoickim spokojem.

Niedzielny popołudnie dla wszystkich kibiców Kolejorza było pełne wrażeń. Lech zdobył pięć bramek, zagrał w znakomitym stylu. Mimo tak radosnego finiszu piłkarze Jacka Zielińskiego twardo stąpają po ziemi. - Nie mamy zamiaru bujać w obłokach. Spotkanie z Cracovią to już tak naprawdę historia, a przed nami akcja Dnipro - powiedział po meczu Jacek Kiełb. Z kolei jego zmiennik, Jakub Wilk, wręcz bezpośrednio dał do zrozumienia, że nie obchodzi ich, w jaki sposób uzyskają promocję do fazy grupowej. - Najważniejszy jest cel. Obyśmy w najbliższy czwartek to my go osiągnęli. Na pewno nie można być pewnym tego, co będzie dziać się na Bułgarskiej 26 sierpnia - dodał "Wilczek".

Komentarze (0)