Kielecki duet killerów strzela jak na zawołanie

Korona Kielce rozpoczęła sezon od remisu i porażki na własnym stadionie. Na pierwsze w tym sezonie zwycięstwo kieleckiej drużynie przyszło czekać do 3. kolejki ekstraklasy, kiedy w Bytomiu pokonała miejscową Polonię 1:0 (0:0). Ojcami zwycięstwa złocisto-krwistych na Śląsku był niezawodny ostatnio duet Paweł Sobolewski i Andrzej Niedzielan.

Wszystko wskazuje na to, że Korona pozyskując tego lata Andrzeja Niedzielana zrobiła świetną inwestycję. Popularny "Wtorek" błyskawicznie zaaklimatyzował się w Kielcach i od pierwszego meczu w barwach złocisto-krwistych regularnie trafia do siatki. Duża w tym zasługa skrzydłowego kielczan, Pawła Sobolewskiego, który wyrasta na głównego asystenta w kieleckiej jedenastce.

- Jechaliśmy do Bytomia po pierwsze w tym sezonie zwycięstwo i udało nam się osiągnąć ten cel. Wywozimy trzy punkty z bardzo trudnego terenu, a mnie udało się dołożyć do tego sukcesu cegiełkę. Dośrodkowałem piłkę w pole karne, Andrzej doskonale wyszedł do podania i zdobyliśmy bramkę, która dała nam zwycięstwo. Mogę się tylko z tego cieszyć - nie ukrywa radości Sobolewski.

Niemniej usatysfakcjonowany był Niedzielan, który przy akcji bramkowej wykonał krecią robotę ściągając na siebie uwagę bytomskich obrońców, a potem trafiając do siatki bramki Marcina Juszczyka.

- Jak padła bramka? Miałem za zadanie ściągnąć na siebie uwagę obrońców Polonii i zrobić w polu karnym trochę miejsca kolegom. Po dośrodkowaniu zbiegłem na krótki słupek i... piłka spadła mi na głowę - mówi ze śmiechem 31-letni napastnik Korony.

Od pierwszego meczu ligowego współpraca Sobolewskiego i Niedzielana układała się wzorowo. Pierwszą bramkę w barwach Korony pozyskany tego z Ruchu Chorzów napastnik również zdobył po podaniu przebojowego skrzydłowego.

- W czym tkwi nasza skuteczność? Wszystko tworzy boisko. Dogrywamy się ze sobą na treningach, przebywamy ze sobą i dobrze się rozumiemy, a potem wychodzi to w meczach ligowych. Cieszy to, że ja podaję, a Andrzej strzela, bo drużyna ma z tego korzyść i nie miałbym nic przeciwko temu żeby ten stan rzeczy utrzymywał się jak najdłużej - przyznaje popularny "Sobol".

Źródło artykułu: