Piotr Wiśniewski: W dotychczasowych trzech spotkaniach straciliście tylko jedną bramkę. Taki wynik powinien cieszyć, a zwłaszcza ciebie jako obrońcę.
Michał Płotka: Owszem cieszy, ale taki wynik nie jest tylko i wyłącznie zasługą linii defensywnej. Cała drużyna solidnie na to zapracowała. Jeśli bronimy to pierwszym obrońcą jest przecież napastnik. No ale już się utarło, że małą liczbę bramek przypisuje się właśnie obrońcom. Nic tylko cieszyć się z takiego wyniku.
Do Lubina po trzy punkty?
- Oczywiście (śmiech).
W poprzednim sezonie wygraliście w Lubinie 2:0. Czy teraz również jest szansa na powtórzenie tego wyniku?
- To prawda, z Lubina mamy dobre wspomnienia. Miło się gra na takim stadionie. Jedziemy z nastawieniem wygrania tego meczu. Na pewno nie mielibyśmy nic przeciwko, aby powtórzył się wynik sprzed roku (śmiech).
Wróćmy jednak do meczu z Górnikiem. Czy ciężko grało się przeciwko napastnikom z Zabrza?
- Tomasz Zahorski to bardzo niebezpieczny zawodnik. Jest szybki, dobrze gra głową, ale poradziliśmy sobie z nim. W takich sytuacjach najważniejsza jest asekuracja. Gdy jeden z nas wychodzi za napastnikiem to natychmiast drugi wspiera tyły. Zanotowaliśmy zero po stronie strat, także należycie wykonaliśmy zadanie.
Jak tan tym tle prezentuje się zatem siła uderzeniowa Zagłębia. W przodzie gra m.in. Mohamadou Traore, Wilczek, ofensywnie grający Osmanagić, a także Kędziora.
- Co do Zagłębia to przed meczem będziemy szczegółowo analizować grę tej drużyny. Nie widziałem jeszcze żadnego meczu lubinian w tym sezonie więc ciężko mi wypowiadać się o ich mocnych, czy też słabych punktach.
Cztery punkty w trzech meczach. Dobry wynik czy może odczuwasz lekki niedosyt?
- Na pewno niedosyt pozostaje po spotkaniu z Lechem Poznań. W przekroju całego spotkania prezentowaliśmy się dobrze, mieliśmy swoje okazje, niestety nie udało się ich wykorzystać. Nie mniej uważam, że nie jest to najgorszy wynik i należy się z niego cieszyć. Punktów będziemy szukać w kolejnych meczach.
Do drużyny dołączyło kilku zawodników. Linię obrony wzmocnili obcokrajowcy w postaci Rozica, Brumy i Nolla. Jak układa się tobie współpraca z nimi?
- Co do Emila to musimy jeszcze nieco się doszlifować. Z pozostałymi piłkarzami wygląda to lepiej. Zarówno Noll, jak i Bruma to dobrzy zawodnicy o nienagannej technice. Jeśli ta współpraca dalej się będzie tak układać to już wkrótce nie będzie mowy o żadnej barierze w komunikacji.
Michał jak to jest z tą polską ligą. Z jednej strony słabe, by nie powiedzieć fatalne występy polskich drużyn w europejskich pucharach, a z drugiej ciekawe transfery w przerwie letniej. Przykładem może być tu Bruma, holenderskie wzmocnienia Cracovii , czy też transfery Wisły. Ma to jakiś przełożenie na poziom ekstraklasy, bo puchary na to nie wskazują...
- Rzeczywiście występy polskich drużyn w pucharach niezbyt świadczą o ekstraklasie...Ciężko jednak wypowiadać mi się o poziomie ligi, gdyż za krótko w niej gram. Co do transferów, to do Polski trafiają coraz ciekawsi zawodnicy, jak wspomniany wcześniej Bruma czy też holenderskie transfery Cracovii. Sądzę, że jest to słuszny kierunek, bo piłkarze ci mogą przyczynić się do podniesienia poziomu ekstraklasy, zwiększenia jej atrakcyjności.
Ale czy ta droga, czyli ściąganie wielu graczy zza granicy, w perspektywie czasu jest dobra dla polskiego futbolu?
- W dłuższej perspektywie na pewno nie. Dobrym rozwiązaniem byłoby wypośrodkowanie. Mam tu na myśli oparcie polityki transferowej na młodych, wyróżniających się piłkarzach wspartych zagranicznymi zawodnikami o sporym doświadczeniu. Taka opcja wydaje się najrozsądniejsza.
Taką właśnie opcję wybrano w Arce. W klubie nie bano się odważnie postawić na młodych, zdolnych piłkarzy trenujących na co dzień w drużynach juniorskich.
- Taka polityka klubowa może tylko cieszyć. Na pewno jest to przyszłościowa wizja. Zobaczymy jednak w którym miejscu będziemy za kilka miesięcy.
Skupmy się na reprezentacji. Ostatnie wyniki kadry pokazują, iż trener Smuda ma niemały orzech do zgryzienia. Gra drużyny daleka jest od ideału, a dodatkowo rezultaty meczów towarzyskich także nie wróżą nic dobrego.
- No cóż ja mogę powiedzieć...Za krótko siedzę w dorosłym futbolu, aby móc się wypowiadać na te tematy. Fakty jednak nie kłamią, a te jasno mówią, iż trener Smuda ma niemały orzech do zgryzienia. Osobiście mam nadzieję, że uda mu się wyjść z tych opresji obronną ręką. Chociaż ostatnie wyniki można uznać za "przypadek". Należy przecież pamiętać, że w zespole narodowym jest wielu nowych piłkarzy, a znalezienie wspólnego języka ze szkoleniowcem wymaga czasu.
Jeśli mówimy już o trenerach. To jakim typem szkoleniowca jest Dariusz Pasieka?
- Kilku trenerów przeżyłem już w tym klubie. Każdy z nich kierował się inną filozofią. Inną też ma trener Pasieka, który baczną uwagę zwraca na grę do przodu. Ciągle karze nam szukać podań do przodu. Jego filozofią jest agresywna gra. Mi to odpowiada.
Pamiętam jak na swojej pierwszej konferencji w klubie trener Pasieka stwierdził, iż zamierza do klubu wdrożyć wzorce rodem z Niemiec. Tam bowiem stawiał pierwsze kroki w swojej ścieżce trenerskiej. Nabywał niezbędnego szlifu. Czy tą "niemiecką" filozofię widać na co dzień, czym się ona charakteryzuje?
- W Niemczech co prawda nie grałem, ale u trenera Pasieki widać duży profesjonalizm. Dba niemal o każdy szczegół. I to jest właśnie ta niemiecka precyzja, którą nam przekazuje podczas treningów.
A masz może jakieś cele, marzenia co do tego sezonu?
- Moim głównym celem jest regularna gra. Chciałbym grać jak najwięcej i zdobywać niezbędne doświadczenie, które zaprocentuje w przyszłości. Na razie nie jest z tym najgorzej, oby tylko zdrowie dopisywało.