- Zwycięstwo z ŁKS pozwoliło nam uwierzyć w swoje umiejętności, mimo że tak naprawdę dobrze graliśmy tylko w drugiej połowie. Przydałoby się zaliczyć występ, w którym utrzymamy wysoki poziom przez pełne 90 minut. Każdy z zawodników wie, na co stać nasz zespół. Mamy świadomość, że potrafimy dobrze grać, ale zupełnie nie pokazujemy tego na boisku. W każdym z dotychczasowych spotkań przyzwoicie prezentowaliśmy się najwyżej przez trzy kwadranse - przyznał Paweł Iwanicki w rozmowie z portalem SportoweFakty.pl.
Gdzie tkwi problem w ekipie Zielonych? - Na pewno potrzebne nam było przełamanie. Taki impuls może na nas wpłynąć tylko pozytywnie. Momentami zastanawiamy się, co się dzieje w meczach ligowych, zwłaszcza że na treningach nasza dyspozycja wygląda zupełnie inaczej. Mam nadzieję, że te cztery gole, które strzeliliśmy w spotkaniu z ŁKS, pozwolą nam rozpędzić się na dobre. Potrzebna jest też determinacja, bo ten element na zapleczu ekstraklasy ma ogromne znaczenie - dodał pomocnik Warty.
W środę poznaniacy zaliczyli sporego kalibru wpadkę. Odpadli z Pucharu Polski, ulegając niżej notowanemu OKS 1945 Olsztyn. O rywalizacji w tych rozgrywkach ekipa Marka Czerniawskiego może już zatem zapomnieć. Teraz Zieloni skupią się na lidze. Sporym pozytywem jest z pewnością odczarowanie Stadionu Miejskiego. Po powrocie na zaplecze ekstraklasy Warta grała na nim już ośmiokrotnie, ale dopiero w ostatnim z tych pojedynków odniosła pierwsze zwycięstwo. - Przyzwyczajamy się do tego obiektu, choć boisko jest dla nas sporą zagadką. Stan nawierzchni można określić jako fatalny. Nieraz zdarzają się sytuacje, że trawa odpada całymi kępami i trudno przewidzieć, jak zachowa się piłka. Sam stadion jednak nie robi już na nas takiego wrażenia jak wcześniej. Przywykliśmy do otoczenia i czujemy się w nim coraz lepiej - zakończył Iwanicki.
W najbliższym pojedynku poznaniacy zagrają na wyjeździe. W ramach 5. kolejki I ligi ich rywalem będzie KSZO Ostrowiec.