- Wróciliśmy z Gdańska o 5 rano, a trener oddelegował mnie do gry w Młodej Ekstraklasie. Pojechaliśmy do Gdańska po trzy punkty. Niestety, doznaliśmy porażki. Na pewno to boli - mówi portalowi SportoweFakty.pl Łukasz Gikiewicz, który w tym sezonie zagrał w dwóch meczach WKS-u. W obu pojawił się w drugiej połowie.
W sobotę był ze Śląskiem Wrocław w Gdańsku. Drużyna wróciła do domu o 5 rano, a Gikiewicz kilka godzin później musiał stawić się w klubie, aby o godzinie 13 rozegrać mecz Młodej Ekstraklasy także z Lechią. Na murawie pojawił się od pierwszej minuty. - Dzisiaj pierwszy raz od dawna zagrałem mecz, w którym wystąpiłem od pierwszej do 90 minuty. Na pewno mi się to przyda. Jestem jak najbardziej za tym, żeby grać, bo bez tego zawodnik wiele traci - mówi Gikiewicz. W niedzielę gola nie strzelił, a pojedynek przy Oporowskiej zakończył się remisem 1:1. - Brałem się trochę za rozgrywanie, chociaż to do mnie nie należy. Mieliśmy swoje sytuacje, ale ich nie wykorzystaliśmy. Lechia zdobyła bramkę po naszym błędzie i zremisowała.
Spotkanie oglądał Ryszard Tarasiewicz. Jednym z piłkarzy, któremu się przyglądał był właśnie Gikiewicz. Na murawie pojawił się także inny kandydat do gry w pierwszym zespole - Tadeusz Socha. - Wiem, że trener mnie obserwował i starałem się zagrać jak najlepiej. Nie wiem jak to wyszło. To oceni szkoleniowiec. Wszystko robię po to, żeby grać w ekstraklasie. Czekam na szansę i mam nadzieję, że ją dostanę - mówi.
Dla Gikiewicza mecz w Młodej Ekstraklasie to nie pierwszyzna. Będąc graczem Polonii Bytom zagrał w kilku meczach. - Na pewno jest to inny futbol niż piłka seniorska. Tutaj grają młodsi piłkarze, mający po 17-18 lat. Poziom nie jest wysoki, ale trzeba grać. Każdy mecz daje same plusy - kończy.