Matka Boska siedziała na poprzeczce - relacja z meczu Termalica Bruk-Bet Nieciecza - GKP Gorzów Wielkopolski

Nadal bez zwycięstwa na pierwszoligowym froncie, pozostaje Termalica Bruk-Bet Nieciecza. Tym razem pogromcą beniaminka okazał się GKP Gorzów Wielkopolski. Gorzowianie jeszcze w pierwszej połowie, wyszli na prowadzenie, którego już nie oddali, choć niecieczanie do końca intensywnie walczyli o chociaż jeden punkt. - Matka Boska chyba siedziała na poprzeczce - mówił po spotkaniu szkoleniowiec GKP Krzysztof Pawlak.

Drugi w tym sezonie mecz przed własną publicznością, był znakomitą okazją dla Termaliki, by odnieść pierwsze zwycięstwo na zapleczu ekstraklasy. Już na początku spotkania ten cel wydawał się bliższy. W 3. minucie bowiem, Łukasz Cichos znakomicie zgrał piłkę głową do Łukasza Szczoczarza, ten opanował ją w polu karnym i pewnym strzałem pokonał Sławomira Janickiego. Nikt jednak nie spodziewał się, że goście tak szybko wyrównają. Niespełna minutę później Maciej Górski posłał prostopadłą piłkę do wychodzącego na czystą pozycję Emila Drozdowicza a snajper gorzowian wyrównał stan meczu.

Mimo straty bramki, Termalica Bruk-Bet częściej utrzymywała się przy piłce i zagrażała bramce strzeżonej przez Janickiego. W tej fazie meczu aktywni byli zwłaszcza Cichos oraz Marcin Szałęga. Po kwadransie meczu, tempo gry wyraźnie spadło a oba zespoły grały coraz brutalniej. Sędzia Jacek Małyszek był bardzo pobłażliwy dla zawodników a kilka razy nawet nie interweniował. Do nieprzyjemnej sytuacji doszło w 25. minucie spotkania. Wówczas to, głowami zderzyli się debiutujący w Termalice Arkadiusz Baran oraz Górski. Obaj musieli opuścić boisko. Zastąpili ich kolejno Artur Prokop oraz Adam Banasiak.

Właśnie ten drugi, został bohaterem gorzowskiego zespołu. W 37. minucie znakomicie egzekwował rzut wolny z ok. 25 metrów, pięknym strzałem lewą nogą posyłając piłkę obok bezradnego Norberta Barana. Tak więc piłkarz, który jeszcze na początku tygodnia trenował z Legią Warszawa, szybko zasłużył się dla swojego nowego klubu, do którego został w ciągu ostatniego tygodnia wypożyczony z Wojskowych. W przerwie meczu trener niecieczan Marcin Jałocha nie zdecydował się na dokonanie zmiany, ale gospodarze wyszli na boisko z zupełnie innym nastawieniem.

Od początku drugiej części gry, starali się stwarzać zagrożenie pod bramką Janickiego. Strzały Łukasza Kowalskiego oraz Jana Ciosa, nie znalazły jednak drogi do bramki. Jałocha postanowił zareagować i desygnował do gry Sebastiana Rygułę, który od razu wprowadził nieco animuszu w poczynania Termaliki. Właśnie on wypracował znakomitą sytuację Adrianowi Fedorukowi, lecz skrzydłowy nie potrafił pokonać bardzo dobrze dysponowanego Janickiego. Przewaga gospodarzy stawała się coraz bardziej wyraźna a goście nie kwapili się do ataków, skutecznie murując dostęp do własnej bramki.

Żelazną defensywę podopiecznych Krzysztofa Pawlaka, starali się łamać Cios, Prokop oraz Szczoczarz, jednak ich strzały były albo zbyt lekkie, bądź też znacznie mijały cel. Gorąco zrobiło się w ostatnich minutach. Najpierw po ostrym dośrodkowaniu Prokopa, piłkę głową skierował Bartłomiej Piszczek, lecz ta odbiła się od poprzeczki. Aluminium ponownie okazało się szczęśliwe dla gorzowian w doliczonym czasie gry, kiedy to Ryguła także główkował w poprzeczkę. - Matka Boska chyba siedziała na poprzeczce - ekscytował się po spotkaniu szkoleniowiec GKP.

Termalica Bruk-Bet Nieciecza - GKP Gorzów Wielkopolski 1:2 (1:2)

1:0 - Szczoczarz 3'

1:1 - Drozdowicz 4'

1:2 - Banasiak 37'

Składy:

Termalica: N. Baran - Kowalski, Piszczek, Cios, Kubowicz, Piątek, A. Baran (25' Prokop), Fedoruk (66' Mąka), Szałęga, Cichos (59' Ryguła), Szczoczarz.

GKP: Janicki - Andruszczak, Wojciechowski, Ciach, Jasiński, Mikołańczak, Łuszkiewicz (64' Feciuch), Kaczmarczyk, Petrik, Górski (25' Banasiak), Drozdowicz (85' Janusiński).

Żółte kartki: Kowalski (Termalica) oraz Andruszczak, Jasiński, Łuszkiewicz, Petrik, Feciuch (GKP).

Sędzia: Jacek Małyszek (Lublin).

Widzów: 1500.

Źródło artykułu: