Anna Soboń: W spotkaniu z ŁKS Łódź strzeliłeś bramkę, która w końcowym rozrachunku dała wam jeden punkt. Czyżby to było jakieś przełamanie Adama Cieślińskiego?
Adam Cieśliński: Nie można tutaj mówić o jakimś przełamaniu, ale cieszę się, że zdobyłem bramkę - to zawsze jest radość dla napastnika. Najgorsze jest to, że mając zespół ŁKS na patelni ugraliśmy tylko jeden punkt, a dwa straciliśmy. Po pierwszej połowie mogliśmy wysoko prowadzić, bo mieliśmy cztery setki, by zdobyć gola.
W twoim poprzednim zespole, jakim był KSZO, łatwiej było strzelać bramki?
- Nie ma przełożenia na te dwa zespoły. To są zupełnie inne drużyny i w każdej z nich inaczej się grało, więc nie da się ich porównać.
Miło będzie wrócić do Ostrowca?
- Niezmiernie miło. Grałem na stadionie w Ostrowcu trochę meczów i trochę zdrowia tam zostawiłem. To właśnie KSZO wyciągnął do mnie pomocną dłoń kiedy jej potrzebowałem i mam do klubu i miasta sentyment.
Ale na boisku nie może być o nim mowy?
- Oczywiście, ze nie będzie sentymentu, bo teraz gram dla Podbeskidzia i to dla tej drużyny mam strzelać bramki. Będę chciał się pokazać kibicom z jak najlepszej strony i jeśli tylko nadarzy się okazja, postaram się trafić do bramki KSZO.
W drużynie z Ostrowca była świetna atmosfera i to ona sprawiała, że mimo problemów zespół osiągał całkiem dobre wyniki. Jak jest w Bielsku - Białej?
- Rzeczywiście w KSZO była specyficzna atmosfera mimo wielu problemów jakie były w klubie. W Podbeskidziu też jest świetna atmosfera, zarówno w szatni, jak i na treningach. Nie ma na nas bardzo dużej presji jeśli chodzi o wyniki. My znamy swoją wartość i staramy się grać jak najlepiej w każdym meczu. Każdy zespól jest inny i w każdym jest inna atmosfera. Ja nie mogę narzekać na tę w Bielsku - Białej, bo warunki do tego, żeby grać mamy zapewnione rewelacyjne. W klubie wszystko jest poukładane i to też się przekłada na osiągane wyniki. W takich warunkach można myśleć tylko o dobrej grze.
Trener Robert Kasperczyk, który jest obecnie szkoleniowcem Podbeskidzia prowadził cie właśnie w zespole KSZO. Jak cię przyjął, gdy zmieniłeś barwy klubowe?
- Trener przyjął mnie i potraktował jak każdego innego zawodnika, bo to profesjonalista, u którego nie liczy się żaden sentyment do piłkarza czy też jego brak. Najważniejsza jest dyspozycja i przydatność do drużyny.
Śledzisz losy swojego poprzedniego klubu i jesteś w kontakcie z kolegami z KSZO?
- Tak, mam kontakt z chłopakami i mimo, że nie gram w Ostrowcu to w Internecie śledzę losy tej drużyny. Ostatnio rozmawiałem z Michałem Wróblem, który broni dostępu do bramki KSZO.
Doskonale się znacie. Czy to znaczy, że wesz jak strzelić mu bramkę?
- Rzeczywiście dobrze się znamy, bo razem graliśmy, ale nie można powiedzieć, że wiem jak go pokonać. Na to nie ma reguły, bo ani on nie ma pewności, w który róg strzelę, ani ja w który się Michał rzuci. Wszystko okaże się na boisku.
Jedziecie do Ostrowca po trzy punkty?
- W każdym meczu walczymy o komplet punktów. Takie są nasze założenia i staramy się je realizować, ale wszyscy doskonale zdajemy sobie sprawę, że spotkanie z KSZO nie będzie spacerkiem. Musimy się nastawić na ciężką walkę, tym bardziej, że wiadomo iż piłkarze KSZO są u siebie bardzo groźni.