Po słabym występie Lukasa Podolskiego w piątek z Belgią niemiecka prasa sugerowała, by urodzonego w Gliwicach piłkarza zastąpił przebojowy Toni Kroos. Ponieważ jednak pojedynek z Azerbejdżanem odbywał się na stadionie FC Koeln, na którym Podolski występuje na co dzień, Joachim Loew był zmuszony dać mu kolejną szansę.
25-latek, podobnie jak cała drużyna, nie zawiódł. W 45. minucie świetnie uwolnił się spod opieki obrońców, precyzyjnie przymierzył i strzałem od słupka zdobył swoją 41. bramkę w narodowych barwach. Chwilę później Podolski świetnie obsłużył Miroslava Klose i jeszcze przed przerwą Niemcy prowadzili 3:0. - Graliśmy dobrze od 1. do ostatniej minuty i zasłużyliśmy na wygraną. Mecz z Belgią nie był dla mnie dobry, teraz przed własną publicznością zrobiłem krok naprzód. Gdy gram swoje, trudno mnie zatrzymać - komentował po spotkaniu uradowany "Poldi".
Pomimo pewnej wygranej nie wszyscy niemieccy piłkarze tryskali dobrym humorem. - Chciałem zachować czyste konto. Głupio straciliśmy gola, co jest oczywiście denerwujące - powiedział Manuel Neuer. Bramkarz Schalke był jednak zadowolony z postawy kolegów. - Mamy w sobie jeszcze ducha gry z mundialu w RPA. Mam nadzieję, że będziemy to kontynuować - dodał. Co ciekawe, wysoka porażka nie rozczarowała Berti Vogtsa. - Wynik jest sprawiedliwy. Niemcy grają w zupełnie innej lidze niż my - skomentował szkoleniowiec Azerów.
U naszych zachodnich sąsiadów uwagę zwróciły również gole numer 54. i 55. Miroslava Klose w reprezentacji. 32-letni napastnik Bayernu coraz większymi krokami, zgodnie ze swoją zapowiedzią, zbliża się do rekordowego osiągnięcia Gerda Mullera - 68. trafień w narodowych barwach. Kolejna szansa poprawienia dorobku już w październiku, gdy Niemcy spotkają się z Turcją i Kazachstanem.