Piłkarze GKS-u nie rozpoczęli zbyt dobrze obecnego sezonu. Po 6 kolejkach piłkarze z Bukowej zajmowali dopiero 16. miejsce w ligowej tabeli. Miejsca w tabeli i gra zespołu bardzo różniły się od tego czego oczekiwali działacze. Zawodnicy GKP po bardzo dobrym początku sezonu byli wiceliderem tabeli i jechali do Katowic z zamiarem wywalczenia kompletu punktów.
W obu zespołach było wielu nieobecnych. Trener Wojciech Stawowy nie mógł skorzystać z kontuzjowanych: Adriana Napierały, Bartłomieja Chwalibogowskiego, oraz nie przygotowanego jeszcze w pełni do sezonu Bartosza Karwana. W ekipie przyjezdnej zabrakło Pawła Grocholskiego, Krzysztofa Ziemniaka.
Spotkanie rozpoczęło się dość spokojnie, zawodnicy obu ekip walczyli w środku pola. Na pierwszą groźną sytuację trzeba było czekać do 10 minuty. Po zagraniu Jozefa Petrika futbolówkę uderzał Łukasz Ganowicz, który trafił w słupek. W zamieszaniu w polu karnym do piłki dopadł jeden z piłkarzy GKP i strzelił bramkę, której nie uznał arbiter spotkania Mariusz Trofimiec. Na odpowiedź Gieksy nie musieliśmy czekać zbyt długo. Na kąśliwy strzał sprzed pola karnego zdecydował się Tomasz Sokołowski II, jednak po jego uderzeniu piłka odbiła się od bocznej siatki.
Z minuty na minutę rosła przewaga GKS-u. Bardzo dobrze w środku pola radził sobie Tomasz Hołota, jednak nie potrafił on w jednej z akcji celnie podać do Michała Zielińskiego, natomiast w innej jego strzał wybronił Sławomir Janicki. Gdy wszyscy na stadionie myśleli, że gol dla gospodarzy "wisi w powietrzu" doszło do niespodziewanej sytuacji. Gabriel Nowak sfaulował w polu karnym Adriana Łuszkiewicza, a arbiter spotkania podyktował jedenastkę. Zawodnik GKS-u za tą interwencję został ukarany żółtą kartką. Do jedenastki podszedł sam poszkodowany i pewnym strzałem pokonał debiutującego w bramce Macieja Wierzbickiego.
Po stracie bramki podopieczni trenera Stawowego rzucili się do odrabiania strat. Przyjezdni bardzo groźnie kontratakowali. W 33. minucie dobrym uderzeniem z ok. 25 metrów popisał się Piotr Plewnia, jednak futbolówka poszybowała nad poprzeczką. Pięć minut później nastąpiło przełamanie. Po dośrodkowaniu Grzegorza Goncerza z prawej strony piłkę głową do siatki skierował Przemysław Pitry. Na stadionie zapanowała euforia, było 1:1. Końcówka pierwszej połowy to dobra gra gospodarzy. W 45. minucie bramkę próbował zdobyć Emil Drozdowicz, jednak piłkę spod nóg napastnika wyłuskał Wierzbicki.
Drugą część gry piłkarze GKS-u rozpoczęli piorunująco. Już w 48. minucie było 2:1 dla podopiecznych Wojciecha Stawowego. Po dośrodkowaniu Plewni, piłka spadła na głowę Gabriela Nowaka i wpadła do bramki strzeżonej przez Janickiego. Gospodarze z prowadzenia nie cieszyli się zbyt długo. Futbolówkę do siatki Wierzbickiego skierował najlepszy strzelec I ligi - Drozdowicz. Kolejne minuty to ciągłe ataki Gieksy. Efekt tych ataków był widoczny w 61. minucie, kiedy Zieliński wpakował piłkę do siatki rywali. Sędzia nie uznał jednak bramki, odgwizdując pozycję spaloną.
W 67. minucie szkoleniowiec gospodarzy zdecydował się na pierwszą roszadę w składzie, w miejsce Janusza Dziedzica na placu gry pojawił się Rafał Sadowski. Kolejne minuty to atak z obu stron. Najlepszą sytuację do strzelenia bramki dla GKP miał Drozdowski, jednak nie doszedł do sytuacji sam na sam z Wierzbickim. Bramkarz GKS-u przeczytał intencję napastnika GKP i skutecznie wyłapał piłkę. W zespole gości po wejściu na plac gry bardzo aktywny był Adam Banasiak. w 77. minucie piłka po jego strzale minęła o metr słupek bramki gospodarzy. 10. minut później stało się to czego wyczekiwali kibice gospodarzy zgromadzeni na stadionie. Piękna indywidualna akcja Rafała Sadowskiego, który holował piłkę lewym skrzydłem, następnie ściął w pole karne ośmieszając dwóch rywali i znalazł się w sytuacji sam na sam którą wykorzystał. Janicki pokonany po raz trzeci. W pomeczowej wypowiedzi trener Stawowy chwalił swojego zawodnika - Tej bramki nie powstydziłby się Messi - skomentował po meczu szkoleniowiec gospodarzy.
Piłkarzom Gieksy było jednak mało. W kolejnej zespołowej akcji Zieliński zagrał do Sadowskiego, jednak bohater ostatniej akcji tym razem spudłował. W 90. minucie na placu gry pojawił się Krzysztof Kaliciak, który zastąpił Goncerza. Kilka chwil później, po kolejnej akcji GKS-u Kaliciak pewnie wykorzystuje podania kolegów z zespołu i ustala wynik na 4:2. Na trybunach prawdziwa euforia. Po rozpoczęciu gry przez gości, arbiter kończy spotkanie. GKS się przełamał, pokonał pewnie i zdecydowanie wicelidera. Z trybun można już usłyszeć pytania, czy to początek marszu w górę tabeli.
GKS Katowice - GKP Gorzów Wlkp. 4:2 (1:1)
0:1 - Łuszkiewicz 24' k.
1:1 - Pitry 38'
2:1 - G. Nowak 48'
2:2 - Drozdowicz 53'
3:2 - Sadowski 87'
4:2 - Kaliciak 90'
Składy:
GKS Katowice: Wierzbicki - Olkowski, Kowalczyk, G. Nowak, Sokołowski, Pitry (76' Piechniak), Hołota, Plewnia, Dziedzic (67' Sadowski), Goncerz (90'Kaliciak), Zieliński.
GKP Gorzów Wlkp.: Janicki - Adruszczak, Ganowicz, Wojciechowski, Jasiński, Ciach (90' Górski), Łuszkiewicz, Mikołajczak (85' Jaroń), Kaczmarczyk (46' Banasiak), Petrik, Drozdowicz.
Żółte kartki: G. Nowak (GKS) - Łuszkiewicz (GKP).
Sędzia: Mariusz Trofimiec (Kielce).
Widzów: 2300.
Najlepszy zawodnik GKS-u: Hołota
Najlepszy zawodnik GKP: Łuszkiewicz
Najlepszy zawodnik meczu: Hołota (GKS Katowice)