Pojechałem na wakacje i podpisałem kontrakt - rozmowa z Sebastianem Lewandowskim, piłkarzem Drobak

Sebastian Lewandowski to anonimowa postać dla polskich kibiców. Jednak wiąże się z nim ciekawa historia, bowiem podpisał kontrakt w Norwegii, chociaż pojechał tam na wakacje!

Bartosz Zimkowski
Bartosz Zimkowski
Bartosz Zimkowski: Sebastian Lewandowski czy Sebastian Lewaidowski? Sebastian Lewandowski: (śmiech). Jestem Sebastian Lewandowski. Ale w Norwegii piszą Lewaidowski… - No tak, bo oni wymawiają tak moje nazwisko. Więc sobie uprościli i tak też je piszą. Hitem i tak jest "Lewai Doski" (śmiech). Jak trafiłeś do Norwegii? - Po prostu pojechałem na wakacje do rodziny. Nudziło mi się, więc poszedłem pograć w piłkę. Zdarzyło się tak kilka razy, że obok boiska trenował jakiś zespół. Tylko wiesz, tutaj w jednym miejscu było tyle boisk ze sztuczną nawierzchnią, że ich chyba w całej Polsce tyle nie ma! Ale wracając do tej historii, to poszedłem pograć w piłkę. Potem podszedł do mnie jakiś starszy pan i coś mnie zapytał po norwesku. Odpowiedziałem po angielsku, że nie mówię w tym języku. Bez problemu przeszedł na angielski i zapytał co tutaj robię, czy gdzieś gram. Powiedział, iż mam dobrą technikę. W końcu zaprosił mnie na trening do zespołu Kolbotyn. Poszedłem. Tak po prostu, bez niczego, bez przygotowania? - Tak, ale po pierwszym treningu chciałem uciekać (śmiech). Nic nie rozumiałem, nikogo nie znałem. Wtedy w duchu sobie mówiłem: "Seb, takie warunki, nigdy takich do trenowania nie miałeś, chociaż sobie pograj w piłkę". No i jakoś tak pociągnąłem. Po paru treningach zaproponowali mi kontrakt. Sam negocjowałeś? - Nie miałem żadnego agenta, więc sam, ale dałem sobie radę. Spodobała mi się ich propozycja i tak zostałem zawodnikiem tego klubu. Trzeba było aż wyjechać do Norwegii, żeby znaleźć pracodawcę? - W Polsce byłem testowany przez Ruch Radzionków. Fajna drużyna, młoda, chciałem zostać, ale wzięli zamiast mniej bardziej doświadczonych Słowaków. Trochę żałuję, że nie wyszło, lecz miałem tylko 45 minut na pokazanie swoich umiejętności. Wcześniej grałem w Orkanie Raba Wyzna. To klub na Podhalu i zdobyliśmy dwa mistrzostwa juniorów. Rok po rok awansowaliśmy, z drugiej do pierwszej ligi juniorów. To jest ewenement. Jeśli nie wierzysz, to mogę pokazać artykuły (śmiech). Od kiedy jesteś w Norwegii? - Od przełomu sierpnia i września 2009 roku. Na początku nie mówiłem po norwesku, tylko po angielsku. Ale zapisałem się na kurs, pięć godzin dziennie. Teraz jest zdecydowanie lepiej, jestem w stanie się dogadać. Pierwszym klubem był Kolbotn? - Zgadza się. Ale mówiąc szczerze, tam mi się średnio wiodło. Miałem tam kolegę, Bośniaka, co się nazywa Faris. On jednak przeszedł do Drobak. W zimie miałem wspomniane testy w Ruchu, ale nie udało się tam podpisać kontrakt. Wróciłem do Norwegii i Faris wspomniał o mnie w Drobak. Pojechałem z tym zespołem na zgrupowanie do Turcji i podpisałem roczny kontrakt. Wygasa wraz z końcem tego sezonu, a więc za kilka tygodni. Wiem jednak, że chcą ze mną go przedłużyć. Tylko grasz czy jeszcze pracujesz? - Występujemy w trzeciej lidze. Mam kontrakt, ale nie ma tam Bóg wie ile pieniędzy. Ponadto Norwegia to bardzo drogi kraj. Zapisałem się jeszcze na kurs norweskiego - codziennie po pięć godzin. Jeszcze muszę opłacać koszty posiadania samochodu. Muszę przyznać, iż są to niemałe koszty, więc podjąłem pracę. Codziennie mamy trening, ale jakoś daję radę. Nie narzekam. Chcę spełnić marzenia i wiem, że je spełnię. Jakie to marzenia? - Chciałbym zagrać w reprezentacji Polski i w najwyższej klasie rozgrywkowej. Wiem, że tutaj w Drobak mam szansę się wybić. Ktoś może powiedzieć, iż to tylko trzecia liga, ale my jesteśmy kuźnią talentów. Średnia wieku to 22-23 lata. Wielu chłopaków odeszło do mocniejszych zespołów. Na przykład na ostatnim meczu byli przedstawiciele Valarengii Oslo. Tutaj w Norwegii obcokrajowiec musi być dwa razy lepszy od krajowego zawodnika. I rzeczywiście tak jest. Trener woli postawić na Norwega, ale mimo to gram w podstawowym składzie. Jestem zwykle lewym pomocnikiem, chociaż zdarzało mi się grać na lewej obronie, albo w ataku. Twoje atuty? - Na pewno szybkość i technika. Gram także obiema nogami. Nieźle wychodzą mi dośrodkowania. Wady oczywiście też mam. Taktycznie leżę (śmiech), chociaż odkąd tutaj jestem sporo się nauczyłem. Poruszanie się po boisku wydaje się takie proste, ale tego też trzeba się nauczyć. Mam od kogo. Nasz trener grał w najwyższej klasie rozgrywkowej i z zamiłowania jest kibicem Barcelony. Ja zresztą też - może dlatego tak dobrze się dogadujemy (śmiech)? Uwielbiam trenować. W Norwegii mam do tego świetne warunki. Mamy cztery boiska, w tym jedno ze sztuczną nawierzchnią. Obok jest także sala gimnastyczna, sześć szatni. Naprawdę jest gdzie trenować i podnosić swoje umiejętności. Chociaż czasami mam momenty zwątpienia, to jednak szybko przechodzą. Piłka daje mi ogromną radość, pozytywnie nastraja mnie do każdego dnia. Ale podobno piłka to nie wszystko. - Prawda. Dlatego chcę iść na studia i je skończyć. Kiedyś chciałem iść do szkoły w Dęblinie. Piłka pokrzyżowała te plany. Może coś z trenerką, może dziennikarstwo. Tak czy owak nie żałuję przenosin do Norwegii, bo przynajmniej się języka nauczyłem. Czasami jest smutno, ponieważ rodzina jest w Polsce. Chcą jednak, żebym dalej tutaj grał. Mieszkam w Oslo, a do Drobak mam 25 minut. To piękne miasto, nad samymi fiordami. Zapraszam, przyjedź to ci pokaże jak tu jest pięknie. Często się po treningach spotkamy z kolegami z drużyny. Idziemy na kręgle. Na imprezy nie mam czasu. Ale i tak najlepsze jest, gdy podjeżdża się na stację benzynową w Dorbak i kibice pytają, czy zostanę. Co im mówisz? - Zgodnie z prawdą, że być może tak. Mamy fajny zespół, jesteśmy drudzy w tabeli. Do lidera mamy dziewięć punktów straty. W tym sezonie nie dogonimy ich, lecz tutaj są plany, żeby w kolejnym awansować. Może odejdę do Follo? Nie wiem, zobaczymy. Na razie koncentruję się na grze tutaj. W zimie może znów wyjadę na jakieś testy do Polski. W Drobak gra jeszcze Bogdan Sikora. - Pomaga mi w klubie. Dobrze mówi po norwesku. Jak na treningu czegoś nie rozumiem, to szybko mi tłumaczy. Na boisku często mnie szuka, ale ja jego też (śmiech). Lubię z nim grać, bo to niesłychanie twardy zawodnik. Polacy rządzą w szatni? - Ciężko powiedzieć, ale na pewno nikt nam nie podskoczy (śmiech). *** Sebastian Lewandowski: Data urodzenia: 20.11.1989r. Miejsce urodzenia: Kraków. Wzrost: 182 cm. Pozycja: Lewy pomocnik.
Sebastian Lewandowski
Sebastian Lewandowski
Sebastian Lewandowski
Drobak
Już uciekasz? Sprawdź jeszcze to:
×
Sport na ×