Artur Długosz: Zdobyłeś bramkę w Pucharze Polski, w meczu z Koroną Kielce wszedłeś z ławki rezerwowych i też wpisałeś się na listę strzelców. Dlaczego nie grasz w podstawowym składzie?
Łukasz Gikiewicz: To pytanie nie jest do mnie, to jest pytanie do sztabu szkoleniowego. Ja na pewno nie obrażam się, choć mówię, że mam ambicję grania w pierwszym składzie i będę robił wszystko, żeby tak było. Trzeba to pytanie zadać sztabowi trenerskiemu.
Jak oceniasz występ swoich kolegów w ataku w meczu z Koroną Kielce?
- Nie jestem od oceniania. Jestem młodym zawodnikiem, trenuję, chcę grać. Przyszedłem do Śląska i daję z siebie wszystko. Ze Świtem udało mi się strzelić bramkę, teraz dorzutka - ciasteczko - jak to powiedział Piotrek po meczu - na moją głowę. Jestem znany, że większość bramek w swojej przygodzie z piłką strzelam głową. Trafiłem, cieszę się z pierwszej bramki w barwach Śląska, ale na pewno inaczej sobie wyobrażałem mecz z Koroną. Przegraliśmy, jesteśmy na przedostatnim miejscu. Mamy cztery punkty... Co ja mogę powiedzieć? Mogę to tylko skwitować ciszą.
Przychodząc do Śląska chyba nie liczyłeś, że po siedmiu kolejkach będziecie na przedostatnim miejscu w tabeli.
- Mówiłem, że przychodzę do klubu, który walczy o puchary. Teraz muszę ugryźć się głęboko w język, ale na pewno wierzę, że w końcu zaczniemy wygrywać, bo do straconej bramki z Koroną to my mieliśmy więcej sytuacji. Tylko brak skuteczności w naszym zespole spowodował, że przegraliśmy kolejny mecz.
Po meczu rozmawialiście chwilę z kibicami. O czym to była rozmowa?
- To nie była rozmowa. Podeszliśmy, rzuciliśmy koszulki. Ja im dziękuję, że są naszym dwunastym zawodnikiem, bo na każdym meczu wyjazdowym są z nami.
Liczysz, że jak przyjdzie nowy trener to twoja sytuacja może się polepszyć? Możesz znaleźć miejsce w podstawowym składzie?
- Na pewno tak, bo każdy chce grać od pierwszej minuty. Ja meczem ze Świtem, jak i teraz chyba udowadniam, że bramki potrafię strzelać. Może jeszcze nie jestem w pełnej dyspozycji, bo nie gram w pełnym wymiarze czasu. Robię jednak wszystko na treningach, by w meczu z Wisłą czy kolejnym z Polonią wyjść i pokazać się z jak najlepszej strony.
Jak drużyna odebrała zwolnienie trenera Ryszarda Tarasiewicza?
- Atmosfera grobowa. Tego nikt nie ukrywa. Jak ktoś był z nami na treningu czy w hotelu, to to widział.
Przed wami dwa trudne mecze. Najpierw z Wisłą Kraków, później z Polonią Warszawa. Trzeba coś zrobić, żeby te punkty w końcu zacząć zdobywać.
- Mamy kilka dni do meczu z Wisłą i jak stamtąd nie przywieziemy punktów, to ciężko może być. Mamy cztery punkty i jesteśmy na przedostatnim miejscu.
Widzisz jakąś możliwość poprawy takiej sytuacji?
- Gramy nieźle w piłkę, bo mieliśmy swoje sytuacje w meczu z Legią Warszawa, Lechem Poznań czy nawet na boisku rywala w Kielcach. Korona jest wysoko w tabeli, wyżej od nas, ale my mamy sytuacje. Nie wiem czy brakuje szczęścia, czy może umiejętności. Trzeba powiedzieć sobie, że przegrywamy kolejny mecz i tak być nie może, mając takich zawodników.