Pod koniec pierwszej połowy spotkania Dolcan Ząbki - Górnik Łęczna, rozegranego w ostatnią sobotę Dariusz Dadacz, obrońca z Ząbek faulował Adriana Paluchowskiego w polu karnym Dolcanu ciągnąc go do tyłu za bark. Paluchowski zdążył oddać strzał będąc w sytuacji sam na sam, a bramkarz odbił piłkę. Po kilku sekundach sędzia zarządził jednak rzut karny a Dadacza ukarał czerwoną kartką.
Zdenerwowany na arbitra i przepisy jest trener Dolcanu Robert Moskal: - Tydzień temu Górnik Łęczna grał mecz u siebie z Pogonią Szczecin. Sytuacja jest następująca: piłkarz wychodzi na pozycję sam na sam z bramkarzem, mija bramkarza, jest faulowany, jest rzut karny i żółta kartka, dla bramkarza. W meczu Dolcanu z Górnikiem piłkarz faulujący napastnika otrzymał czerwoną kartkę. Ujednolićmy przepisy! Jak jest faul to jest żółta kartka albo czerwona. A nie jakieś widzimisię. Raz się daje żółtą, raz czerwoną, ja tego nie rozumiem - mówi szkoleniowiec, niegdyś piłkarz krakowskiej Wisły i szkoleniowiec GKS-u Katowice.
Na pytanie, czy karny został słusznie podyktowany mówi: - Nie chcę mówić, czy karny był, bo już dużo razy byłem karany za krytykowanie sędziów. Musiałbym to dokładnie przeanalizować na video. Mi tylko chodzi o interpretację. Dlaczego jest czerwona kartka, jak tydzień temu na meczu w podobnej sytuacji był rzut karny i żółta kartka? - pyta trener.