Wisła znów bez zwycięstwa, gwizdy przy Reymonta - relacja z meczu Wisła Kraków - Śląsk Wrocław

Maciej Kmita 01 Października 2010, 22:17

Tym samym debiutujący w roli trenera wrocławian Orest Lenczyk znów zaliczył udane wejście do nowego klubu. Przed rokiem ze znajdującą się w podobnej sytuacji, co Śląsk Cracovią w premierowym spotkaniu zremisował w Warszawie z Legią. "Nestor" polskich szkoleniowców skorygował ustawienie drużyny i przy Reymonta Śląsk był nastawiony przede wszystkim na zabezpieczenie własnej bramki i liczył na szczęście w kontratakach. Na ławce usiedli Vuk Sotirović i Waldermar Sobota, a rolę jedynego wysuniętego napastnika pełnił Cristian Diaz.

Również Robert Maaskant postawił na innych zawodników, niż w ostatnich tygodniach. Po trosze był zmuszony do tego kontuzją Andresa Riosa i dyskwalifikacjami Clebera i Osmana Chaveza, ale na przykład gotowy do gry Erik Czikosz przegrał rywalizację z Sergem Branco. Pierwszy raz od miesiąca ligowy mecz w wyjściowym składzie zaczął Patryk Małecki, któremu animuszu starczyło tylko na pierwsze minuty. Potem dostosował się poziomu partnerów, którzy mówiąc łagodnie - nie zachwycili.

W pierwszej połowie wiślacy stworzyli sobie tak naprawdę tylko jedną dobrą sytuację. W 10 minucie po dośrodkowaniu Cezarego Wilka z prawej strony z pierwszej piłki uderzył Nourdin Boukhari, ale dobrym refleksem wykazał się Marian Kelemen. Śląsk natomiast szukał swoich szans przede wszystkim w strzałach z dystansu Przemysława Kaźmierczaka i Sebastiana Mili. Osamotniony w ataku Diaz jedyną szansę miał po fatalnym błędzie Gordana Bunozy, który dwukrotnie pomylił się przy wybiciu piłki z własnego pola karnego, ale i tak Argentyńczyk nie trafił w światło bramki Wisły.

W 63. minucie Małecki z lewej strony dobrał w pole karne do Pawła Brożka. To podanie przeciął Jarosław Fojut, ale interweniował tak niefortunnie, że piłka trafiła do Andraża Kirma. Słoweniec uderzył z linii "16", ale kolejny raz Kelemen stanął na wysokości zadania. W drugiej części gry podbramkowych sytuacji było jeszcze mniej, niż przed przerwą. Śląsk najlepszą miał w 86. minucie, kiedy Waldemar Sobota ładnie w polu karnym minął Bunozę i spod końcowej linii odegrał piłkę w miejsce, gdzie powinien wbiegać jeden z jego partnerów. Tam nie było jednak żadnego z graczy Śląska, a Rafał Gikiewicz, który kilkanaście minut wcześniej zastąpił Diaza, nie nadążył za akcją kolegi.

To czwarty z rzędu mecz Wisły bez zwycięstwa. Bilans Roberta Maaskanta w krakowskim klubie to w tym momencie 6 punktów w 5 spotkaniach... Po końcowym gwizdku piłkarzy Białej Gwiazdy pożegnały przeraźliwie gwizdy i okrzyki "Więcej ambicji, Wisełko więcej ambicji". Orest Lenczyk znów pokazał, że potrafi w krótkim czasie odmienić drużynę, którą obejmuje. Śląsk zdobył pierwszy punkt po 5 kolejnych porażkach.

***

Wisła Kraków - Śląsk Wrocław 0:0

Wisła Kraków: Pawełek - Branco, Kowalski, Bunoza, Paljić - Sobolewski, Wilk (46' Jirsak) - Małecki, Żurawski (78' Boguski), Boukhari (46' Kirm) - Paweł Brożek.

Śląsk Wrocław: Kelemen - Wołczek, Celeban, Fojut, Spahić - Socha, Sztylka, Mila, Kaźmierczak, Ćwielong (76' Sobota) - Diaz (58' Gikiewicz).

Żółta kartka: Socha (Śląsk Wrocław).

Sędzia: Adam Lyczmański (Bydgoszcz).

Widzów: 15000

Oceny drużyn:

Wisła Kraków: 2,5 - wiślacy na boisku nie realizują założeń nakreślonych przez trenera Roberta Maaskanta. To już czwarty z rzędu mecz Białej Gwiazdy bez zwycięstwa w lidze. Nic dziwnego, że wicemistrzów Polski pożegnały przenikliwe gwizdy...

Śląsk Wrocław: 3,5 - Śląsk nie zaprezentował olśniewającego futbolu, ale w stu procentach zrealizował plan, który założył sobie przed przyjazdem do Krakowa. Orest Lenczyk nieco przemeblował ustawienie zespołu, co przyniosło efekt w postaci pierwszego zdobytego punktu od sześciu kolejek.