- Minęło kilka godzin od meczu, nim zasnąłem. Adrenalina nie pozwoliła mi spać. Niby mówi się, że każda potyczka jest równa innej ale to nieprawda - czytamy na łamach Przeglądu Sportowego wypowiedź Sławomira Peszki.
Piłkarz przyznaje, że ta noc była dla niego wyjątkowo krótka, ponieważ o 6 rano obudziła go córeczka Wiktoria, a już o 11 musiał stawić się w klubie.
Więcej w Przeglądzie Sportowym.