Mecz zaczął się niemrawo. W zasadzie o pierwszej połowie można nic nie pisać, bo nic się w niej nie działo. Warty odnotowania był strzał młodego Łukasza Bociana pod koniec pierwszej części meczu oraz indywidualna akcja Marcusa da Silvy, którą prawy pomocnik zakończył niecelnym podaniem do Kamila Poźniaka. Z drugiej strony zauważyć można by było tylko niecelny strzał Artjomsa Rudnevsa z pięciu metrów. Do przerwy 0:0.
Po regulaminowej przerwie emocji było tyle, że starczyłoby na obdarzenie kilku ligowych spotkań... Z większym animuszem zaczęli piłkarze Maciej Bartoszka i już w pierwszych minutach drugiej odsłony widowiska GKS mógł wyjść na prowadzenie. Jednak podania wcześniej wspomnianego Brazylijczyka nie wykończył Maciej Małkowski, który w niedzielnym spotkaniu był ewidentnie pod formą.
Kolejne minuty i kolejne akcja bełchatowian. Lech poza kilkoma ofensywnymi akcjami nie istniał w drugiej połowie. Zmęczony czwartkowym meczem w Lidze Europy mistrz Polski nie miał siły stawiać się klubowi z górniczego miasta i w 63. minucie spotkania Jasmin Burić musiał skapitulować. Po podaniu z pośredniego rzutu wolnego w polu karnym lechitów Jacek Popek nie dał żadnych szans bramkarzowi Kolejorza i posłał piłkę w lewy górny róg bramki przyjezdnych. GKS - Lech 1:0.
Mijały kolejne minuty a Lech był co raz bardziej zmęczony i nie miał sił odpowiadać na ataki GKS-u. Bardzo dobre wrażenie pozostawił po sobie da Silva, który bez żadnych obaw przed Luisem Henriquezem biegał z piłką po prawej stronie boiska niejednokrotnie ośmieszając poznańskiego defensora.
Bełchatów jeszcze kilka razy poważnie zagroził bramce Buricia, jednak postawa golkipera gości była bez zarzutu. Lech nie mógłby mieć pretensji gdyby ten mecz przegrał nawet 4:0.
Piłkarze z Poznania tylko raz groźnie odpowiedzieli na ataki Brunatnych, ale na wysokości zadania stanął Łukasz Sapela raz wyciągając się jak struna i ściągając piłkę z głowy Arturowi Wichniarkowi i po chwili wybijając mocny strzał Sergieja Kriweca z 10 metrów.
Mecz zakończył się zwycięstwem bełchatowian, którzy w drugiej połowie byli zdecydowanie lepsi od swojego przeciwnika. Tym samym GKS nie przegrał 8. kolejnego meczu na własnym boisku co sprawia, że ekipy przyjeżdżające na Sportową 3. będą wybierały się do niezdobytej twierdzy.
PGE GKS Bełchatów - Lech Poznań 1:0 (0:0)
1:0 - Popek 63'
Składy:
PGE GKS Bełchatów: Sapela - Tanevski, Lacić, Drzymont, Popek, Da Silva, Gol (82' Fonfara), Bocian, Małkowski, Poźniak (85' Nowak), Żewłakow (55' Kuświk).
Lech Poznań: Burić - Kikut, Arboleda, Bosacki, Henriquez, Peszko (67' Tshibamba), Drygas, Kriwiec, Kiełb (83' Gancarczyk), Stilić, Rudnevs (67' Wichniarek).
Żółte kartki: Bocian, Tanevski, Poźniak, Drzymont (PGE GKS) oraz Arboleda (Lech).
Sędzia: Hubert Siejewicz (Białystok).
Widzów: 5000.
Ocena drużyny PGE GKS-u Bełchatów - 4,5. Mecz z Lechem udowodnił, że wysoka pozycja PGE GKS to nie przypadek. Bełchatowianie, choć przed przerwą grali asekuracyjnie, po zmianie stron byli wyraźnie lepsi i momentami ośmieszali rywali.
Ocena drużyny Lecha Poznań - 1,0. Tak nie powinien grać mistrz Polski. Występy w Lidze Europejskiej zmuszają poznaniaków do dużego wysiłku, ale to nie może usprawiedliwiać katastrofalnej postawy w lidze. Jeśli drużyna Jacka Zielińskiego szybko się nie otrząśnie, to niedługo na ponowny awans do pucharów nie będzie już miała żadnych szans.