Przed tym spotkaniem w Niecieczy chyba wszyscy za bardzo uwierzyli, że po ograniu Sandecji zespół wychodzi na prostą. Okazało się, że tak nie jest i efekt nowej miotły działał bardzo krótko. Piłkarze Odry Wodzisław szybko sprowadzili na ziemię Termalikę Bruk-Bet. Początek spotkania mógł się dla obserwatorów skończyć utratą wzroku. Z boiska bowiem wiało nudą, piłkarze sprawiali wrażenie jakby nie chciało im się grać. Nawet fauli nie było dużo, co także nie najlepiej świadczyło o zaangażowaniu obu drużyn. Jedyną ciekawą informacją dla kibiców było to, że w roli obserwatora przyjechał do Niecieczy były prezes PZPN Michał Listkiewicz, który został zresztą sowicie wygwizdany. Oprócz uderzenia z 3. minuty Karola Piątka, przez około pół godziny gry, kibice oglądali festiwal niecelnych podań i nieudanych zagrań.
Mecz ożywił się dopiero w 31. minucie. Głową na bramkę Macieja Budki uderzał Krzysztof Markowski, uczynił to jednak nie celnie. W odpowiedzi groźną akcję przeprowadzili gospodarze. Groźne dośrodkowanie bardzo aktywnego Piątka zostało wyłapane przez Michała Buchalika. Niestety, mecz ożywił się wówczas tylko na dwie minuty. Do końca pierwszej połowy jedynym ciekawym wydarzeniem był festiwal, kto strzeli wyżej nad bramką. Piłkarze czuli się niczym zawodowi rugbyści, regularnie posyłając piłkę panu Bogu w okno, na czym najbardziej cierpiały dach oraz stojące na pobliskim parkingu samochody.
Drugą połowę od mocnego uderzenia rozpoczęli goście. Po wznowieniu gry z autu, niepilnowany Samuelson Odunka wpadł w pole karne, wykorzystując ospałość Michała Czarnego i przede wszystkim Jana Ciosa, wyłożył jak na tacy piłkę Andrzejowi Rybskiemu. Snajperowi Odry nie pozostało nic innego jak dać prowadzenie drużynie Jarosława Skrobacza. Kilka minut później ten sam zawodnik świetnie uprzedził Budkę w walce o górną piłkę, lecz jego strzał głową o milimetry minął cel. Mogło być już po meczu. Gospodarze niby próbowali podjąć walkę, ale konstrukcja akcji była bardzo toporna a ofensywne zapędy Termaliki bardziej przypominały walenie głową w mur.
Koncert fatalnych uderzeń na bramkę Buchalika trwał w najlepsze. Tak właśnie było w przypadku uderzeń Ciosa, ponownie Piątka i Marcina Zontka. Spore zagrożenie stworzył w 72. minucie Piotr Trafarski, ale po trzydziestometrowym rajdzie, również uderzył niecelnie. Od tego momentu dużo groźniejsi byli goście. Najpierw w idealnej sytuacji fatalnie spudłował Marcin Chmiest, który dał dobrą zmianę w drugiej połowie. W 84. minucie kolejny rezerwowy Marek Sobik ładnie obrócił się z piłką przed polem karnym, ale w efekcie posłał ją nad poprzeczką.
Jak to zwykle bywa w Niecieczy, najgoręcej było w samej końcówce spotkania. Najpierw na uderzenie z daleka zdecydował się Cios, piłka otarła się jeszcze o plecy jednego z kolegów, ale Buchalik nie dał się zaskoczyć. Dodajmy, że właśnie w 89. minucie Termalica oddała jedyny w tym meczu celny strzał na bramkę. Ta sztuka nie udała się bowiem Pawłowi Smółce, któremu piłkę znakomicie wyłożył Zontek. Czyżby I liga to były jednak za wysokie progi dla Smółki? Termalica miała jeszcze jedną dogodną sytuację, ale tym razem fatalnie przestrzelił Arkadiusz Baran i czar Mirosława Hajdy prysł bardzo szybko.
Termalica Bruk-Bet Nieciecza - Odra Wodzisław Śląski 0:1 (0:0)
Bramka:
1:0 - Rybski 51'
Składy:
Termalica: Budka - Kowalski (32' Jacek), Czarny, Cios, Zontek, Piątek, Baran, Prokop, Szałęga, Trafarski, Szczoczarz (60' Smółka).
Odra: Buchalik - Chrabąszcz, Radler, Tanżyna, Szałek, Szalamberidze, Markowski, Jary, Kokoszka (80' Sobik), Odunka (60' Chmiest), Rybski (90' Wrzask).
Żółta kartka: Sobik (Odra).
Sędziował: Tomasz Radkiewicz (Łódź).
Widzów: 1200.