Scenariusz spotkania Łódzkiego Klubu Sportowego z Górnikiem Polkowice nie był trudny do przewidzenia. Gospodarze za wszelką cenę chcieli zdobyć tę jedną, decydującą bramkę, zaś rywale murowali własne pole karne i marzyli, aby dowieźć do końca bezbramkowy remis, lub też liczyć na udane kontry.
Jedynie pierwsze minuty wyłamywały się z powyższej teorii. Goście zaskoczyli łodzian i przeprowadzili kilka składnych akcji, posiadając przez kwadrans gry optyczną przewagę. Z czasem wszystko wróciło do normy i to łodzianie przygotowywali długie ataki pozycyjne. Próby strzałów w wykonaniu m.in. Marcina Mięciela i Krzysztofa Mączyńskiego były jednak blokowane przez defensorów Górnika, bądź też padały łupem golkipera gości.
Kontrowersyjną sytuację oglądaliśmy w 29. minucie. Po ostrym wejściu Petra Pokornego, w polu karnym Górnika upadł Adrian Woźniczka. Arbiter nie zdecydował się wskazać na "wapno", choć zawodnik ŁKS-u to starcie przypłacił kontuzją, po której musiał zostać zmieniony.
W drugiej połowie przewaga ŁKS-u nie podlegała już żadnej dyskusji. Niewiadoma polegała na tym, czy uda się łodzianom odczarować bramkę Sebastiana Szymańskiego, czy też mecz zakończy się wynikiem 0:0. Wymarzona wręcz okazja pojawiła się w 65. minucie. Mączyński wyszedł do sytuacji sam na sam z bramkarzem Górnika i w momencie oddawania strzału, został z tyłu sfaulowany przez Pokornego. Piłka wpadła do bramki gości, ale z sobie tylko znanych powodów, sędzia gola nie uznał, za to pokazał Czechowi czerwoną kartkę i podyktował rzut karny. Do "jedenastki" podszedł Marcin Mięciel, który jednak przegrał pojedynek z Szymańskim.
Grający w przewadze ŁKS panował na boisku i próbował wręcz wjechać z piłką do bramki gości. Na boisku oglądaliśmy typowy "zamek", jakbyśmy to nazwali w żargonie hokejowym. Napór łodzian w końcu przyniósł skutek w 76. minucie. Mączyński znakomicie obsłużył Marcina Smolińskiego, któremu pozostało już tylko skierowanie piłki do siatki strzałem w krótki róg, obok interweniującego bramkarza Górnika.
W końcowych fragmentach meczu, okazję do podwyższenia wyniku mieli Mięciel i Mączyński. Ten pierwszy się jednak "zaciął" i po raz kolejny nie może zdobyć bramki (choć nadal jest liderem klasyfikacji strzelców I ligi), zaś strzał drugiego fantastycznie obronił Szymański. Okazje do wyrównania mieli również goście, którzy nie odpuszczali do ostatniego gwizdka. W doliczonym czasie gry, przy rzucie rożnym, w polu karnym ŁKS-u pojawiło się na moment 21 piłkarzy (bo Pokorny siedział już w szatni po czerwonej kartce), łącznie z bramkarzem polkowiczan, jednak mecz zakończył się wynikiem 1:0 i zasłużenie 3 punkty zostają w Łodzi.
W niedzielę odbędzie się pojedynek dwóch niepokonanych jak dotychczas w tym sezonie drużyn w I lidze - Piasta Gliwice i Podbeskidzia Bielsko-Biała. W przypadku zwycięstwa tych pierwszych, ŁKS zrównałby się punktami z liderem rozgrywek.
ŁKS Łódź - Górnik Polkowice 1:0 (0:0)
1:0 - M. Smoliński 76'
Składy:
ŁKS: Wyparło - Łabędzki, Klepczarek, Woźniczka (32' Mowlik), Gieraga, Pawlak (46' Kujawa), Romańczuk, M. Smoliński (90+3' Golański), Kłus, Mączyński, Mięciel.
Górnik: Szymański - Chyła, Pokorny, K. Smoliński, Opałacz, Sierpina (70' Soboń), Salamoński, Wacławczyk, Małkowski (63' Ałdaś), Biliński (61' Grzybowski), Piątkowski.
Żółte kartki: Romańczuk (ŁKS) oraz Opałacz, Soboń (Górnik).
Czerwona kartka: Pokorny (65', Górnik, za faul).
Sędzia: Marek Karkut (Warszawa).
Widzów: 3803.