Radosław Matusiak: Teraz łatwiej nastawić się na zwycięstwo

Zdaniem Radosława Matusiaka Cracovia nie pamięta już o serii sześciu porażek z rzędu, która przydarzyła się Pasom na początku sezonu. Dzięki ostatnim wynikom krakowianie odzyskali psychiczny luz i są gotowi na zwycięstwa.

Podopieczni Rafała Ulatowskiego na starcie bieżących rozgrywek przegrali kolejno z: Śląskiem Wrocław (2:3), Legią Warszawa (1:2), Lechem Poznań (0:5), Koroną Kielce (0:1), Górnikiem Zabrze (2:3) i Lechią Gdańsk (0:1). Przełamanie przyszło w pucharowym pojedynku z GKP Gorzów Wielkopolski (1:0). Później było zwycięstwo z Arką Gdynia (2:0), remis z Zagłębiem Lubin i wygrana w prestiżowym towarzyskim spotkaniu z TSV 1860 Monachium (2:1).

- Jest duży progres. Kiedy przegrywa się mecz za meczem, to ciężko wierzyć, że następny będzie wygrany. Natomiast kiedy są cztery mecze bez porażki i w tym trzy wygrane, to psychicznie łatwiej nastawić się na zwycięstwo. Można być pewniejszym siebie i gra - szczególnie na własnym stadionie - się klei. Każdy mecz wygrany, niezależnie od tego, czy to sparing, czy liga, cieszy - mówi Radosław Matusiak, którego efektowne trafienie z dystansu dało Pasom wygraną z Monachijskimi Lwami: - W takim sytuacjach celuje się po prostu w bramkę. Uderzyłem na siłę, bramkarz dostał za kołnierz. Akurat wpadło tam, gdzie powinno. Cieszą takie trafienia.

Krakowianie rzadko mają okazję, by w trakcie sezonu ligowego zmierzyć się z zagranicznym rywalem. Dlatego takie doświadczenie z niemieckim drugoligowcem było potrzebne: - Nie można powiedzieć, że byliśmy o klasę lepsi od TSV. Mecz był wyrównany, obie drużyny miały swoje szanse. Może przeciwnik nie prezentował poziomu Bundesligi, ale to był solidny rywal. Obrońcy TSV są nieźle ukształtowani technicznie. Starali się prowadzić grę, szukać pomocników, a nie wybijać piłki. W naszej lidze stoperzy są silni, wysocy, ale gra konstruktywna im nie wychodzi.

Matusiak z TSV zagrał tylko 20 ostatnich minut, ale w tym czasie zdążył zmienić wizję Rafała Ulatowskiego na niedzielny mecz z Ruchem Chorzów. - Końcówka meczu sprawiła, że moje wyobrażenie składu na Ruch wywróciło się do góry nogami - mówił szkoleniowiec, mając na myśli właśnie grę Matusiaka. - Końcówka dobrze mi wyszła. Trener dał mi zadanie, by spróbować rozstrzygnąć mecz na naszą korzyść. Udało się - dodaje napastnik.

- Wygraliśmy, ale było sporo błędów, które nie powinny się przytrafić. Trzeba je wykluczyć, bo w lidze nie możemy pozwolić sobie na straty punktów. Musimy wygrywać wszystko u siebie, żeby piąć się w górę tabeli - puentuje "RadoMatu".

Komentarze (0)