Wystarczy kilka sekund, aby mecz zmienił się o 180 stopni - rozmowa z Darvydasem Šernasem, napastnikiem Widzewa Łódź

W nadchodzący piątek rozpoczyna się 9. kolejka rozgrywek ekstraklasy. Już na samym jej początku dojdzie do starcia elektryzującego kibiców w Polsce. Na stadion Widzewa przyjeżdża warszawska Legia prowadzona przez trenera Macieja Skorżę. W składzie gospodarzy na pewno ujrzymy zawodnika, który ostatnimi czasy jest na ustach całej piłkarskiej Europy - Darvydasa Šernasa. Portal SportoweFakty.pl przeprowadził z napastnikiem Widzewa rozmowę dotyczącą najbliższego rywala, wspomnień związanych z obydwoma klubami, a także kariery reprezentacyjnej.

Bartosz Koczorowicz: Mieliśmy ostatnio przerwę związaną z meczami reprezentacji. W ostatnich dwóch spotkaniach swojego kraju strzeliłeś po jednym golu i to nie byle jakim bramkarzom - Petrowi Cechowi oraz Ikerowi Casillasowi. Trudno znaleźć lepszych golkiperów na tym kontynencie, a nawet na świecie. Pewno czujesz teraz dużą pewność siebie, kiedy jesteś w sytuacji "sam na sam" z każdym innym bramkarzem?

Darvydas Šernas: Bardzo się z tego cieszę, że udało mi się pokonać tak znakomitych zawodników. Jeśli chodzi o mecz z Czechami jestem zadowolony podwójnie, ponieważ ta bramka dała nam zwycięstwo. W przypadku spotkania z Hiszpanią moje trafienie dawało nam remis, ale niestety szybko straciliśmy gola na 2:1, a później dostaliśmy kolejny cios w postaci trzeciej bramki, tak więc jeśli chodzi o mecz w Salamance, to na pewno nie ma powodów do radości.

Nadchodzący mecz Widzewa z Legią jest ważnym spotkaniem dla piłkarzy w kontekście sytuacji w tabeli, ale przede wszystkim także dla kibiców obu klubów, którzy od lat nie pałają do siebie większą sympatią. Wielokrotnie spotkania między tymi składami elektryzowały całą Polskę. Jak ty podchodzisz do tego spotkania?

- Jestem jak najbardziej spokojny. Jeszcze nigdy nie miałem okazji zagrać przeciwko Legii w lidze, tak więc jest to pierwsza moja próba. Podchodzę jednak do tego meczu, jak do każdego innego. Naszym celem jest zdobycie trzech punktów, tak jak w każdych innych ligowych potyczkach. Zdaję sobie sprawę, że wiele osób traktuje ten mecz nawet jako derby Polski, a kibice żyją tym wydarzeniem od kilku dni. My jednak musimy wyjść na boisko i pokazać co potrafimy.

Ostatnie mecze w lidze Widzew rozgrywał na wyjazdach. W obu spotkaniach, zarówno z Ruchem, jak i z bytomską Polonią, można było pokusić się o zwycięstwo, a mimo to wywoziliście z tych terenów po jednym punkcie. Czego brakowało do zdobycia 3 oczek?

- Trudno to wytłumaczyć. Z Ruchem prowadziliśmy przez większość meczu, ale niestety nie udało nam się dowieźć wyniku do końca. Z Polonią z kolei goniliśmy wynik, mimo, że oddaliśmy znacznie więcej strzałów na bramkę niż gospodarze. Zabrakło chyba koncentracji w ostatnich minutach w obu spotkaniach. W Chorzowie myśleliśmy o tym, żeby utrzymać jednobramkowe prowadzenie i zostaliśmy skarceni. W Bytomiu natomiast, mieliśmy szansę na wygranie meczu pod koniec spotkania, ale jej nie wykorzystaliśmy. Pozostaje tylko wyciągnąć wnioski na przyszłość, a tam jeszcze dużo ligowych potyczek.

Wróćmy ponownie do tematu najbliższego przeciwnika Widzewa - Legii, ale w troszkę innym kontekście. Otóż byłeś zawodnikiem Vetry, kiedy ten klub podejmował u siebie stołeczną drużynę w pamiętnym spotkaniu w Wilnie. Jakie masz wspomnienia z tamtego meczu, mimo że nie grałeś?

- Musiałem niestety pauzować w tym spotkaniu z powodu kartek, dlatego oglądałem ten mecz z trybun. Na boisku był za to "Migdał" (Mindaugas Panka - przyp.red.). Atmosfera w Wilnie była dość nietypowa. Na stadionie Vetry pojawiło się ponad 3 tysiące kibiców Legii, podczas gdy miejscowych było maksymalnie 2 tysiące, przez co na pewno przyjezdni mogli się poczuć jak u siebie. Jednak przebieg tego meczu był dla nich nie taki, jak tego oczekiwali.

Dejan Miloseski strzelił jedną z bramek w tym meczu.

- Zgadza się. Po tym golu zrobiło się na stadionie bardzo nerwowo i czuć było, że atmosfera gęstnieje. Jednak chyba mało kto spodziewał się, że cała ta sytuacja rozwinie się w taki, a nie inny sposób. Co się wydarzyło później, to wszyscy wiedzą i nie chciałbym tego komentować.

W ostatnim pojedynku ligowym na stadionie przy al. Piłsudskiego Widzew pokonał Śląsk 5:2. Marcin Robak ustrzelił trzy bramki, ty dołożyłeś dwie. Wrocławski klub, podobnie jak Legia, to także zespół z wojskowymi tradycjami. Na przestrzeni miesiąca czeka was znowu pojedynek z podobnym historycznie przeciwnikiem.

- Nie będę oryginalny jeśli powiem, że interesuje nas tylko zwycięstwo. Mecz ze Śląskiem bardzo dobrze nam się ułożył i chciałoby się, żeby było tak zawsze. Jednak tak naprawdę najważniejsze są 3 pkt, a to, czy wygramy jedną, dwiema albo trzema bramkami schodzi na dalszy plan. Zrobimy wszystko, co w naszej mocy, żebyśmy to my cieszyli się po końcowym gwizdku.

Na zgrupowaniu reprezentacyjnym obok Ciebie i Mindaugasa Panki pojawił się także inny zawodnik, który w swojej karierze grał w Widzewie. Mowa o Robertasie Poskusie. Czy Robertas opowiadał ci coś o latach kariery, w których to on był zawodnikiem Widzewa?

- Tak, zdarzyło się kilka razy poruszyć temat Widzewa na zgrupowaniu. Robertas świetnie pamięta stadion przy al. Piłsudskiego, gdzie uczestniczył w wielu interesujących spotkaniach. Strzelił dla Widzewa dużo bramek. Opowiadał mi także wiele o kibicach, których nie zapomni głównie za to, jaką tworzyli atmosferę. Ogólnie Robertas bardzo miło wspomina ten okres swojej kariery.

Nie masz takiego poczucia, że piłkarze Macieja Skorży przyjadą do Łodzi z presją wyniku? Może jest to jakaś szansa i bodziec do tego, żeby zaatakować gości od pierwszej minuty?

- To jest sport. Wystarczy kilka sekund i mecz potrafi się odwrócić o 180 stopni. Legia wciąż jest groźną drużyną z dobrymi zawodnikami na każdej pozycji. W żadnym wypadku nie lekceważymy warszawian. Przyjeżdża do nas w końcu klub z bogatą tradycją. To, że Legia spisuje się w tym sezonie poniżej oczekiwań, póki co jeszcze o niczym nie świadczy. My natomiast wiemy jedno - chcemy ten mecz wygrać, aby trzy punkty nie wyjechały z Łodzi.

Komentarze (0)