Jak ci górnicy w Chile - komentarze trenerów po meczu Śląsk Wrocław - Polonia Warszawa

I jedni, i drudzy chcieli w sobotę wygrać we Wrocławiu. Bliżej trzech punktów byli zawodnicy Czarnych Koszul, którzy prowadzenie stracili w doliczonym czasie gry. Irytacji z tego powodu nie krył szkoleniowiec Polonii, Paweł Janas.

Artur Długosz
Artur Długosz

Paweł Janas (trener Polonii Warszawa): Przede wszystkim chciałbym powiedzieć, że w ostatnich trzech meczach, które prowadziłem jako trener, straciliśmy punkty. Nie mówię, że we Wrocławiu byliśmy lepszym zespołem, bo mecz był wyrównany, ale chodzi o to, że nie można takiej bramki - po rzucie wolnym z połowy boiska - stracić w 91. minucie. W juniorach się nie zdarzają takie sytuacje, jak nam się teraz zdarzyła. Zamiast mieć trzy punkty, mamy jeden. To jest tego konsekwencja. Mieliśmy sytuację do pustej bramki - nie strzeliliśmy, bo z linii obrońca wybił. To tak się ciągnie, a punkty nam uciekają. Myślę, że z czasem będzie trochę lepiej to wyglądało. Z tego względu, że teraz nie miałem sześciu zawodników prawie z podstawowej jedenastki, którzy byli na kadrach. Nie mówię, że na kadrę nie wolno puszczać, bo wiadomo, że reprezentacja jest najważniejsza. Trudno było potrenować, uzupełnialiśmy zespół ludźmi z Młodej Ekstraklasy. Nie było wszystkich, nie można było pewnych rzeczy poprzerabiać. Trochę żałuję. Mam nadzieję, że niebawem będę miał wszystkich do dyspozycji.

Orest Lenczyk (trener Śląska Wrocław): Muszę przyznać, że najbardziej zaskoczony jestem przyjęciem, jakie zgotowano mi na trybunach. Chciałbym za to serdecznie podziękować. W piłkę nożną się gra po to, żeby stwarzać sytuacje. Myśmy stwarzali. Gra się po to, żeby zdobywać bramki. My zdobywaliśmy. Te sytuacje, które piłkarze stworzyli, te które nie były wykorzystane, powinni być wykorzystane. Nie wiem czy zeszliśmy do szatni tak bardzo zadowoleni, że wygrywamy, że zapomnieliśmy o tym, że Polonia jest zwierzątkiem podrażnionym i będzie wszystko robiła w drugiej połowie, żeby ten mecz nie tylko zremisować, a wygrać. Zmuszony byłem dokonać pierwszej zmiany, Tadziu Socha w przerwie podniósł łapkę do góry mówiąc, że już nie da rady po wojażach irańsko-walijskich. Szanuję go za to. Być może mniej szanuję tego, który wszedł za niego, bo dostał miejsce na boisku, dostał szansę, żeby się pokazać. Spodziewałem się, że on będzie szczególnie przy szybkim ataku zawodnikiem bardziej groźnym. Straciliśmy bramki absolutnie po błędach. Miało być indywidualne krycie Kaźmierczak - Pietrasiak. Druga bramka też rozmawialiśmy o tym, że Bruno jest piłkarzem który umie prowadzić piłkę, dryblować i strzelić na bramkę. On po wejściu na boisku to zrobił. Powiedziałem w przerwie do trenera Marka Wleciałowskiego, że możemy mieć problem jak wejdzie Bruno. Fakty są takie, że mając prowadzenie, mając sytuacje zrobili to co się nie powinno zrobić. Odwrotnie Polonia właśnie zrobiła to, co zrobiła. Zaczęła grać, strzelać bramki. Zanosiło się na to, że kandydat na mistrza Polski wygra. Dzięki temu, że Mila cofnął się na połowę boiska, żeby kopnąć piłkę, wyrównaliśmy. To co się stało to ma problem trener Janas, a nie my. My wróciliśmy jak ci górnicy w Chile, że w końcu ich wyciągnięto. Nie przegraliśmy meczu i gdyby wrócić do oceny, to powiem tak: było bardzo dobrze, było dobrze, było źle. Potem było wspaniale, bo była bramka. Druga połowa była taka, jaka była. Słowa wspaniale nie można użyć, ponieważ w sytuacji w jakiej się znajdujemy straciliśmy dwa punkty, ale przecież ten remis osiągnięty po nokaucie - szacunek dla chłopaków za walkę do końca.

Już uciekasz? Sprawdź jeszcze to:
×
Sport na ×