- Miałem w tym meczu trzy sytuacje. Pierwszą wybronił Mariusz Pawełek, drugą powinienem już zamienić na bramkę, ale tak się nie stało. Na szczęście spełniło się porzekadło "do trzech razy sztuka" i za trzecim razem piłka wpadła do siatki - powiedział bohater niedzielnego szlagieru.
Głównym inicjatorem akcji, po której padła decydująca bramka w meczu Górnika z Wisłą był Tomasz Zahorski, który skupił na sobie uwagę obrońców i wyłożył jak na tacy piłkę partnerowi z drużyny.
- Wiedziałem, że Tomek świetnie zastawia piłkę i że przepchnie obrońcę. Poleciałem w ciemno w pole karne i dostałem podanie do nogi. Nie będę tutaj ściemniał, piłka troszeczkę zeszła i wpadła do bramki - przyznał po końcowym gwizdku sędziego Aleksander Kwiek.
Dzięki zwycięstwu nad Białą Gwiazdą zabrzanie z nawiązką odbili sobie punkty, które stracili w ostatnich minutach starcia z Jagiellonią Białystok.
- Spotkanie z Jagą przegraliśmy w pechowych okolicznościach i chcieliśmy w meczu z Wisłą pokazać, że potrafimy grać dobrą piłkę. Cieszy to, że udało nam się podnieść i w starciu z tak silnym rywalem zdobyć komplet punktów - dodał 27-letni pomocnik zabrzan.
W przyszłej kolejce przy Roosevelta zagości Lech Poznań. W szatni beniaminka ekstraklasy nastroje są jednak bojowe i z drużyną ze stolicy Wielkopolski Trójkolorowi również liczą na zdobycz punktową.
- Przed meczem z Wisłą straszono nas, że przyjeżdża wielka Wisła, a jak się to skończyło wiemy wszyscy. Teraz czeka nas spotkanie z Lechem. Na pewno tej drużynie należy się szacunek, ale podejdziemy do tego meczu bez respektu i zagramy tak jak z Wisłą i Jagiellonią - zapewnił rozgrywający Górnika.