Lechia pokonała Arkę 1:0 po bramce Piotra Wiśniewskiego. Gdynianie, zwłaszcza w drugiej połowie nie potrafili stworzyć zagrożenia pod bramką rywali. Czy zatem zwycięstwo gospodarzy było w pełni zasłużone? - Na pewno ciężko to zwycięstwo odbierać w kategorii zasłużone czy nie. Fakt jest jednak taki, że Lechia strzeliła jedną bramkę i wygrała mecz. Przed meczem prognozowałem, że będzie to spotkanie bliskie remisu, ze wskazaniem na Lechię i tu się nie pomyliłem - komentuje w rozmowie z portalem SportoweFakty.pl, Bogusław Kaczmarek.
- Lechia nie rozegrała dobrego meczu. Arka nastawiła się na obronę i chciała wywieźć z Gdańska jeden punkt. Taka postawa się zemściła. Generalnie derby były słabym widowiskiem piłkarskim. Gdynianie starali się wybić z uderzenia gospodarzy poprzez agresywną grę i faule w środkowej strefie boiska. Ograniczali ofensywne zapędy trójki: Surma, Nowak, Traore. Przegrali mecz, gdyż popełnili szkolny błąd. Jeden z niższych zawodników Piotr Wiśniewski zdobył bramkę po uderzeniu głową. Gdyby on tego nie zrobił to w pobliżu stał już Bąk i pewnie on skutecznie sfinalizowałby tę akcję - kontynuuje były asystent Leo Beenhakkera, a także trener Lechii Gdańsk, który nie może zrozumieć co przy bramce dla gdańszczan robili obrońcy Arki: - Pytanie jednak co w tym momencie robili defensorzy Arki: Szmatiuk, Bruma i Rozić? Na pewno pozostanie to ich słodką tajemnicą. Nie mogą oni dopuszczać do takich sytuacji. Piłkarze Lechii zgubili krycie. Witkowski nie miał szans na skuteczną interwencję.
Gdynianie nastawili się w tym meczu na remis. Najważniejszą kwestią było niestracenie bramki. Ta sztuka jednak nie udała się. - W moim odczuciu Arka grała solidnie. Mieli ściśle określony cel, jakim było zdobycie punktu. W późniejszej fazie spotkania zemściło się to na nich. Aby myśleć o dobrym wyniku na wyjeździe to trzeba oddawać strzały na bramkę. A takich trudno było się doliczyć w wykonaniu gdynian.
Kaczmarka postawa Arki nie rozczarowała. Więcej spodziewał się natomiast po samym spotkaniu. - Rozczarowało mnie samo spotkanie. Były to najsłabsze derby, jakie miałem ostatnio okazję oglądać.
Gdańszczanie po dziewięciu kolejkach zajmują 3. miejsce w tabeli z dorobkiem 17 punktów. Praca trenera Kafarskiego przynosi więc wymierne efekty. - Rzeczywiście. Nawet nie wypada tego w jakiś sposób kwestionować. Ostatnie wyniki Lechii same mówią za siebie. Zwycięstwo z Górnikiem, wygrana na Legii, zwycięstwo w derbach z Arką. Jest to poważny sygnał, iż Lechia może sporo namieszać w ekstraklasie i liczyć się w grze o europejskie puchary - zaznacza 60-letni szkoleniowiec.
Nasz rozmówca odnosi się również do miejsca Arki i postawy żółto-niebieskich w dotychczasowych spotkaniach: - Spodziewałem się nieco lepszej postawy Arki. Niemniej żółto-niebiescy grają nieźle i mądrze w defensywie. Poza incydentem, który miał miejsce na Traugutta. Mam tu na myśli bramkę Piotr Wiśniewskiego. Zespół jest zbudowany z myślą o zabezpieczeniu tyłów - mówi Kaczmarek. - Problemem Arki jest brak piłkarzy kreatywnych. Takich, którzy prostopadłym podanie obsłużą napastników i potrafiących sytuacje wykorzystywać. Jak tak dalej pójdzie gdynianie mogą mieć duże problemy w lidze - dodaje.
O ile postawa formacji defensywnej Arki może kibiców zadowalać o tyle formacji ofensywnej już nie. Cztery strzelone bramki, w tym żadnej w spotkaniu wyjazdowym, to jak na drużynę ekstraklasy wynik poniżej przyzwoitości. - Gdyby w naszej lidze nie było takich zespołów jak Cracovia czy Śląsk Wrocław, gdzie oczekiwania przedsezonowe nijak mają się do obecnej pozycji w tabeli to Arka byłaby blisko strefy spadkowej. Zresztą już jest. Dwa zwycięstwa drużyn z dołu tabeli i sytuacji gdynian zrobi się nie do pozazdroszczenia. Teraz Arkę czeka kolejny niesłychanie ważny pojedynek w sobotę z GKS-em Bełchatów, który jest bardzo solidnym zespołem - podkreśla popularny "Bobo".
- Wpływ na taką postawę Arki na pewno ma również boisko. Mowa tu o sztucznej murawie. W dodatku krótkie boisko nie sprzyja dobrej grze. Taki deficyt metrażowy musi mieć przełożenie na jakość poczynań piłkarzy. Wygląda to tak, jakby zabrano boisko przynajmniej dwóm zawodnikom... - puentuje Bogusław Kaczmarek.