Wojciech Stawowy: Na wiosnę możecie na mnie wylać kubeł z gnojem

Porażka w Wodzisławiu Śląskim była pierwszą dla Gieksy pierwszym od pięciu spotkań meczem, po którym katowiczanie schodzili z boiska bez punktów. Mecz ten potwierdził jednak, że słowa wypowiadane przez trenera Wojciecha Stawowego nie są rzucane na wiatr.

Marcin Ziach
Marcin Ziach

- Wiele razy już mówiłem, że dotychczas dziewięćdziesiąt procent czasu, jaki spędziłem w Gieksie spędziłem jako psycholog, a zaledwie dziesięć procent jako trener. Chciałbym, żeby te proporcje się odwróciły i za kolejkę czy dwie można było powiedzieć, że jestem, chociaż półtrenerem tej drużyny, a nie tylko lekarzem jej psychiki, bo tej wiary w siebie drużynie brakowało - powiedział szkoleniowiec katowickiego pierwszoligowca.

W opinii Wojciecha Stawowego drużyna z Bukowej jest w trakcie budowy i minie jeszcze trochę czasu, aż w stolicy Górnego Śląska powstanie team, który będzie w stanie efektywnie walczyć o awans do ekstraklasy.

- Nie jesteśmy jeszcze drużyną, którą można by uznać za faworyta każdego spotkania i kandydata do walki o awans. Na to wszystko musimy sobie jeszcze zasłużyć ciężka pracą i każdy trening nas do tego celu przybliża. W tej drużynie tkwi duży potencjał. Jest kilku zawodników doświadczonych i kilku młodych, którzy mają duże możliwości, ale na budowę drużyny potrzeba czasu - przekonuje trener śląskiej jedenastki.

Kiedy Stawowy półtora miesiąca temu przejmował Gieksę po Dariuszu Fornalaku zespół pozostawał bez zwycięstwa w lidze. Teraz gra katowiczan wygląda lepiej, ale wciąż widać w niej wiele mankamentów.

- Nie jestem czarodziejem i wiedziałem, jakiego wyzwania się podejmuję przychodząc do Katowic. Ten zespół czekał i wciąż czeka ogrom pracy, który musimy wykonać. Pracujemy codziennie z zawodnikami, którzy są żywymi ludźmi, a nie robotami i nie da się ich zaprogramować tak, by każdy mecz w cuglach wygrywali. Wiemy, co musimy poprawić w naszej grze i czynimy starania, by z meczu na mecz grać coraz lepiej. Tak, by kibice oglądali taką Gieksę, jaką chcą oglądać - zapewnił 44-letni szkoleniowiec GKS-u.

Początków swojej z katowicką drużyną wywodzący się z Krakowa trener nie może wspominać najlepiej. Zespół na inaugurację przegrał z MKS-em Kluczbork 0:3, a podczas kolejnych spotkań szkoleniowiec usłyszał wiele cierpkich słów od fanów żółto-zielono-czarnych.

- Kibice muszą pamiętać, że przed sezonem do drużyny trafiło wielu nowych zawodników i kiedy ja przejmowałem zespół ten był w dużym dołku. Obecnie trwa budowa drużyny i nie mogę obiecać nikomu, że nie będą nam się przydarzać takie wpadki, jak chociażby mecz z Niecieczą. Naszym celem na jesieni jest zdobyć jak najwięcej punktów, a zimą przyjdzie czas na analizę gry i poprawę gry, bo teraz najważniejsza jest dla nas konsekwencja - wyjaśnił Stawowy.

Fanów Gieksy, którzy sceptycznie patrzą na grę drużyny pod swoim kierownictwem Stawowy poprosił o czas do rundy wiosennej, kiedy po przepracowanym z zespołem okresie przygotowawczym będzie gotów na krytykę gry drużyny.

- Wiele razy słyszałem już z trybuny głównej okrzyki, żebym się pakował i wracał do Krakowa, ale ja się nie załamuję i robię swoje. Nie mogę być teraz podatny na sugestie, żeby zmienić to czy tamto, bo ja realizuję swój plan, do którego jestem w stu procentach przekonany. Mogę z kolei powiedzieć z pełną odpowiedzialnością, że kibice mogą na mnie wylać kubeł z gnojem, kiedy wiosną, po przepracowanym okresie przygotowawczym zobaczą Gieksę grającą brzydko i seryjnie marnującą sytuacje. Ja wtedy pochylę głowę i wezmę to wszystko na siebie - zakończył trener drużyny z Bukowej.

Już uciekasz? Sprawdź jeszcze to:
×
Sport na ×