Przemysław Kaźmierczak: Mamy potencjał, mamy dobry zespół

Śląsk Wrocław plasuje się na przedostatnim miejscu w tabeli ekstraklasy. Od WKS-u gorsza jest tylko Cracovią, nad którą wrocławianie jak na razie odnieśli jedyne zwycięstwo w sezonie. W sobotę Śląsk zremisował z Polonią Warszawa, a gola na wagę jednego punktu zdobył Przemysław Kaźmierczak.

- Myślę, że powinien być trochę inny wynik, ponieważ znów mieliśmy wiele sytuacji dogodnych i ich nie wykorzystaliśmy. W drugiej połowie zrobiło się troszkę nieciekawie, ale na szczęście udało nam się wyrównać. Myślę, że wszyscy zasłużyli na pochwały, bo każdy grał do końca - mówił Przemysław Kaźmierczak po meczu Śląska Wrocław z Polonią Warszawa.

Pojedynek zakończył się remisem 2:2, choć jeszcze w 91. minucie prowadziły Czarne Koszule. Chwilę później po dośrodkowaniu Sebastiana Mili z rzutu wolnego gola celnym strzałem głową z 16 metrów zdobył właśnie Kaźmierczak, który absolutnie nie uważał się za bohatera spotkania. - Myślę, że cała drużyna na to pracowała. Mamy kolejny punkt, nie przegraliśmy drugiego meczu, ale z drugiej strony szkoda, bo jest niedosyt - komentował były reprezentant Polski.

Jego bramka była rzadkiej urody. Winą za to, że piłka wpadła do siatki obarcza się golkipera Polonii, Michała Gliwę. - Myślę, że przy takich sytuacjach bramkarz nie jest ustawiony na linii, bo musi ocenić czy wyjść do piłki czy nie. Jak stanie na linii to w ogóle będzie miał bardzo daleko do tej piłki. Udało mi się dobrze uderzyć i zdobyliśmy punkt w kolejnym meczu. Mamy pewne akcje i pewną taktykę ustawioną przed meczem. Trenujemy to na treningach. W sobotę mieliśmy dwa stała fragmenty z których padły bramki. To jest bardzo ważne. - stwierdził defensywny pomocnik WKS-u.

Sam Kaźmierczak nie jest bez winy, bo przy drugim golu dla Polonii to on nie upilnował Bruno, późniejszego strzelca. - Goniłem zawodnika, myślę, że gdybym go faulował z tyłu to bym dostał czerwoną kartkę i mogło być różnie potem. Podjąłem decyzję, nie sfaulowałem go. Dobrze uderzył, miał trochę miejsca. Na pewno nie możemy dopuszczać do takich sytuacji - opisywał były zawodnik między innymi FC Porto. - Zostawiliśmy mu troszkę za dużo miejsca i dobrze uderzył, bramka wpadła. Musimy obejrzeć to w tygodniu i unikać takich błędów, ale przede wszystkim wykorzystywać swoje sytuacje. Ten mecz mógł się inaczej skończyć. Mogliśmy spokojnie wygrywać 2:0, 3:0 po pierwszej połowie i spotkanie byłoby ułożone. Było jednak inaczej - dodał.

Podopieczni Oresta Lenczyka meczu z Polonią wcale nie musieli zremisować. Mogli go wygrać i to efektownie, lecz nie wykorzystali wielu klarownych okazji strzeleckich. - Mieliśmy znowu bardzo dobre sytuacje i ich nie wykorzystaliśmy. Mamy potencjał, mamy dobry zespół. Każdy stara się pracować na sto procent i wykonywać to, co trener zakłada. Tylko brak skuteczności... - powiedział sprowadzony latem do zespołu z Wrocławia zawodnik. Jak jednak wyjaśnił w drużynie nie ma wzajemnych pretensji o to, że innym nie udało się zdobyć gola w dogodnej okazji. - Każdy pracuje na tyle, na ile może. Myślę, że był niedosyt. W kolejnym meczu mógł być wynik zupełnie inny i moglibyśmy mieć trzy punkty. To się nie stało i przede wszystkim to był chyba taki niedosyt. Nie ma żadnych pretensji do nikogo - powiedział "Kaz".

Kaźmierczaka do Śląska sprowadził Ryszard Tarasiewicz. Tego we Wrocławiu już nie ma. Jest za to Orest Lenczyk. - Każdy trener ma swój warsztat. Każdy odpowiada za wynik. Decyzje poszły w zarządzie, my jesteśmy od grania i musimy się dostosować. Tyle mogę powiedzieć na ten temat - wyjawił strzelec jednego gola w biało-czerwonych barwach.

Śląsk w tym sezonie ligowym wygrał tylko raz. W najbliższy piątek wrocławianie w Bytomiu zmierzą się z miejscową Polonią. - Każdy wie, że teraz musi odpocząć i dobrze się przygotować do piątkowego meczu i grać o trzy punkty. Cały czas się staramy, pokazujemy że możemy tylko nie ma tej kropki nad i - podsumował Przemysław Kaźmierczak.

Komentarze (0)