Podczas wtorkowego sparingu Legii z GLKS-em Nadarzyn po raz kolejny dało o sobie znać nieszczęście, według niektórych, albo brak umiejętności, według drugich Mariana Antolovicia, bramkarza Wojskowych. Po strzale jednego z piłkarzy z Nadarzyna piłka odbiła się od słupka i zamiast uderzyć w plecy wyciągniętego jak struna Antolovicia odbiła się troszkę wyżej tak, że bramkarz zdążył się odwrócić. Wyciągnął więc ręce po piłkę, ale ta… odbiła się od nich i wpadła do bramki.
Kilkuset kibicom zebranym na stadionie Drukarza na warszawskiej Pradze przypomniała się wpadka Antolovicia ze sparingowego meczu przeciwko Dolcanowi Ząbki. Jeden z fanów stołecznej drużyny skwitował to tak: Strzał - słupek - Antolović - samobój. Dla Macieja Skorży pojawił się więc problem, kim obsadzić pozycję bramkarza.
- Niestety Antolović wiele stracił podczas zgrupowania chorwackiej młodzieżówki. On sam twierdzi, że tamte treningi nie należały do najcięższych. Jest wybity z rytmu meczowego - mówi Skorża. Konstatyn Makhnovskyy, który walczy z Antoloviciem o miano numeru jeden, cały czas leczy uraz.
- Myślę, że w tej chwili Marijan nie znajduje się w najwyższej formie - dodaje Skorża, któremu w tej sytuacji pozostaje Wojciech Skaba, wypożyczony w ubiegłym sezonie do Polonii Bytom. Możliwe, że zagra on w piątek, jednak szkoleniowiec Legionistów przyzwyczaił wszystkich do tego, że lubi dawać Antoloviciowi kolejne szanse.