Marcin Żewłakow: Nie zasłużyliśmy na porażkę

Marcin Żewłakow spotkanie z Arką Gdynia rozpoczął na ławce rezerwowych. Na placu gry pojawił się w 57. minucie, zastępując Grzegorz Kuświka. Nie pomógł jednak kolegom odrobić strat z pierwszej połowy spotkania. GKS przegrał po bramce Mirko Ivanovskiego. - Tak na gorąco ciężko ocenić tę sytuację - komentował napastnik gości.

W pierwszej połowie bełchatowianie nie stworzyli zbyt wielu groźnych sytuacji pod bramką Norberta Witkowskiego. W drugiej ich gra wyglądała nieco lepiej, ale daleka była od ideału. Goście co prawda w tej fazie meczu przyśpieszyli, ale nie przyniosło to pożądanego efektu, czyli bramki wyrównującej. Gospodarze prowadzili bowiem po trafieniu Mirko Ivanovskiego w 41. minucie gry. Ocena ofensywnych graczy GKS-u nie wypada więc zbyt dobrze. - Nie jestem od oceniania kolegów, gdyż razem tworzymy zespół. Od wystawiania not są trenerzy i wy dziennikarze - nie krył Marcin Żewłakow.

Jak podkreślił były napastnik m.in. Polonii Warszawa, belgijskiego Mouscron czy też Apoelu Nikozja gospodarze wcale nie byli lepsi w tym spotkaniu, a mecz można określić jako spotkanie walki: - Żadna z drużyn nie wypracowała sobie zdecydowanej przewagi w meczu. O naszej porażce zadecydowała jedna sytuacja - stały fragment gry. Błąd ten wyniknął z naszej niefrasobliwości - przyznał, po czym po chwili dodał: - Arka z kolei okazała się ciut cwańsza i dlatego trzy punkty zostają w Gdyni. Mecz był typowym spotkaniem walki, gospodarze okazali się od nas lepsi o ten jeden element, czyli bramkę.

Dla podopiecznych trenera Bartoszka była to druga porażka z rzędu. Wcześniej przegrali w Kielcach z Koroną 1:3. Czy jest to objaw kryzysu? - Nie wiem czy po dwóch meczach można dopatrywać się kryzysu. Nie można powiedzieć, że w pojedynku z Arką zasłużyliśmy na porażkę. Gospodarze nie byli od nas zdecydowanie lepsi. Nie z tego wynikła nasza porażka - szczerze przyznał zawodnik bełchatowskiej drużyny. Trzeba bowiem pamiętać, iż zespół ten słabo spisuje się na wyjazdach, gdzie wygrał tylko jedno spotkanie, a miało to miejsce w starciu z Legią Warszawa.

- Momentami gra GKS-u wyglądała obiecująco. Tak naprawdę w naszej grze nie widać było niemocy. Była odrobina pomysłu. Były chęci. Brakowało tylko wykończenia. Gdybyśmy wykorzystali jedną z tych sytuacji to mecz wyglądałby zupełnie inaczej - analizował Żewłakow.

Bramka dla gospodarzy padła po stałym fragmencie gry. Gapiostwo obrony wykorzystał Macedończyk Ivanovski. Lepiej w tej sytuacji mógł się zachować Łukasz Sapela, golkiper gości, ale i również defensorzy, którzy chyba nieco przysnęli. - Wszyscy mogliśmy się w tej sytuacji lepiej zachować. Nie winiłbym poszczególnych piłkarzy. Tak na gorąco ciężko ocenić tę sytuację. Stało się. Usiądę w domu na spokojnie i zanalizuję ten moment dokładnie - zakończył napastnik GKS-u.

Źródło artykułu: