20 procent skuteczności karnych awansu nie da - relacja z meczu ŁKS Łódź - Lechia Gdańsk

Dwudziestoprocentowa skuteczność wykonywanych rzutów karnych w piłce nożnej to istny "kryminał", za który trzeba ponieść karę. Z tego powodu Łódzki Klub Sportowy odpadł z Pucharu Polski, a w ćwierćfinale tych rozgrywek zagra Lechia.

Obie drużyny przystąpiły do pucharowej potyczki bez kilku swoich podstawowych zawodników. W porównaniu do ostatnich meczów ligowych, w zespole ŁKS-u zabrakło pięciu, a w Lechii czterech graczy. Zdecydowanym faworytem była Lechia, która jest jedną z czołowych drużyn obecnego sezonu ekstraklasy.

To jednak gospodarze byli od początku spotkania aktywniejsi. Mecz mógł się podobać, a kibice przy al.Unii wreszcie mogli oglądać piłkę nożną na nieco wyższym niż zazwyczaj, poziomie. Wszakże ciężko stworzyć dobre widowisko grając z Niecieczą lub Kolejarzem Stróże, a przy silnym przeciwniku jest to zadanie łatwiejsze.

W pierwszych 20 minutach obie drużyny miały po kilka szans do zdobycia gola, ale nie były to okazje stuprocentowe. Bardziej nerwowo miało się dopiero zrobić. Zaczęło się od przechwytu piłki w środku pola przez Dariusza Kłusa, łodzianie wyprowadzili szybką kontrę, strzelił na bramkę gości Marcin Mięciel, a piłka po obronie Sebastiana Małkowskiego odbiła się od ręki jednego z jego partnerów. Arbiter nie wskazał w tej sytuacji na "wapno", ale po kilkudziesięciu sekundach nie miał już innego wyjścia, gdy faulowany był Artur Gieraga. Do piłki podszedł Mięciel, ale uderzył fatalnie i golkiper gości nie miał problemów z obroną, a przy próbie dobitki, napastnik ŁKS-u chciał wymusić kolejną "jedenastkę" i słusznie obejrzał żółtą kartkę.

Mecz trwał, na boisku działo się sporo, jednak bramek nie oglądaliśmy. W sytuacji sam na sam z bramkarzem Lechii, w światło bramki nie trafił Mięciel, po drugiej zaś stronie, goście największe zagrożenie sprawiali przy stałych fragmentach gry.

Im bliżej było końca regulaminowego czasu, tym częściej niebezpiecznie było to pod jedną, to pod drugą bramką. Oba zespoły chciały przechylić szalę zwycięstwa na swoją korzyść bez konieczności grania kolejnych 30 minut. Okazji ku temu było dużo, przewagę mieli przez większość meczu gospodarze, jednak i Lechia mogła kilkakrotnie zdobyć gole. Do siatki piłka wpadła raz, w 80. minucie, po strzale jednego z graczy z Gdańska, ale arbiter dopatrzył się pozycji spalonej.

W pierwszej części dogrywki, przewaga ŁKS-u nie podlegała już dyskusji, a do szczęścia łodzianom brakowało centymetrów. W ogromnym zamieszaniu

w polu karnym Małkowskiego, piłkę do siatki próbowało wpakować po kolei 5 piłkarzy, ale ani strzały, ani wepchnięcia, ani próby wbiegnięcia wręcz za linię bramkową z piłką, nie przyniosły sukcesu. Tuż przed zmianą stron, mieliśmy najbardziej kontrowersyjną sytuację w tym pojedynku. Z prawej strony pola karnego znalazł się Mięciel, ograł jednego obrońcę i wychodził do czystej sytuacji strzeleckiej, po czym ... no właśnie, tutaj pozostaje pytanie, co było potem. Z trybun wydawało się, że napastnik ŁKS-u został ewidentnie zahaczony przez rywala, a jak było w rzeczywistości - pewnie się nigdy nie dowiemy, bowiem mecz nie był transmitowany w telewizji, więc na powtórkę nie ma co liczyć. Decyzja sędziego była nieubłagana - druga żółta, a zatem czerwona kartka dla Mięciela.

Mimo gry w osłabieniu, ŁKS nie rezygnował z ataków i nadal to on częściej był przy piłce. Obu zespołom nieco już jednak brakowało sił i ostatecznie o wszystkim miał zdecydować konkurs rzutów karnych.

W tym elemencie piłkarskiego rzemiosła lepsza okazała się Lechia, choć nie było to zadanie trudne. Ciężko znaleźć drużynę, która przegrałaby konkurs "jedenastek" z rywalem, który notuje 20-procentową skuteczność rzutów karnych. Nie wykorzystali ich: Krzysztof Mączyński, Bartosz Romańczuk (obaj strzelali obok bramki) i Mariusz Mowlik (strzał prosto w ręce bramkarza), a jak do tego dodamy zmarnowaną szansę Mięciela z 20. minuty, mamy 4 niewykorzystane karne w meczu na 5 prób... Po drugiej stronie pomylił się tylko Paweł Buzała i to Lechia zagra w ćwierćfinale Pucharu Polski.

ŁKS Łódź - Lechia Gdańsk 0:0 karne 1:3

Rzuty karne:

0:1 - Surma

0:1 - Mączyński (obok bramki)

0:1 - Buzała (słupek)

1:1 - Kosecki

1:2 - Traore

1:2 - Romańczuk (obok bramki)

1:3 - Kaczmarek

1:3 - Mowlik (bramkarz obronił)

Składy:

ŁKS: Waśków - Łabędzki, Klepczarek, Obem (52' Mączyński), Gieraga, Kłus, Romańczuk, Smoliński, Salski (76' Mowlik), Mięciel, Kujawa (97' Kosecki).

Lechia: Małkowski - Deleu, Bąk, Kaczmarek, Kozans, Surma, Nowak, Dawidowski (106' Pietrowski), Traore, Lukjanovs (70' Buzała), Sazankov (64' Bouval).

Żółte kartki: Mięciel, Salski, Mączyński (ŁKS) oraz Deleu, Kaczmarek, Bąk, Kozans (Lechia).

Czerwona kartka: Mięciel (105', ŁKS, za drugą żółtą).

Sędzia: Radosław Trochimiuk (Przasnysz).

Widzów: 2534 (200 gości).

Komentarze (0)