Hop - Bęc po 11. kolejce ekstraklasy

Zdjęcie okładkowe artykułu:
zdjęcie autora artykułu

Tomasz Frankowski dokonał słodkiej zemsty na Pawle Janasie. Przebudzili się piłkarze Lecha Poznań, a Tomasz Kiełbowicz jest jak wino. Poniżej oczekiwań w derbach zaprezentowało się KGHM Zagłębie Lubin.

W tym artykule dowiesz się o:

HOP

Tomasz Frankowski: Dokonała się zemsta "Franka" na Pawle Janasie. Dodatkowo piłkarz wskoczył na 1. miejsce w klasyfikacji strzelców tego sezonu (razem z Andrzejem Niedzielanem mają po 8 goli) oraz na 8. miejsce w klasyfikacji strzelców wszech czasów ekstraklasy - razem z Teodorem Aniołą mają po 141 goli. Przypomnijmy tylko, że "Franek łowca bramek" zapewnił Jagiellonii trzy punkty w starciu z Czarnymi Koszulami.

Tomasz Kiełbowicz: Piłkarz Legii Warszawa jest jak wino - im starszy tym lepszy. W tygodniu leczył kontuzję, przed meczem z Górnikiem Zabrze nie wiadomo było czy zagra. Zagrał. Przy pierwszej bramce dla drużyny Macieja Skorży zaliczył asystę, a druga bramka z jego dośrodkowania. Do tego zawodnika w ostatnich spotkaniach nie można mieć zastrzeżeń.

Lech Poznań: Po czterech porażkach z rzędu piłkarze Lecha Poznań wreszcie zagrali tak, jak na mistrza Polski przystało. Przez większą część meczu podopieczni Jacka Zielińskiego zdominowali Wisłę Kraków, dzięki czemu w efektownym stylu wygrali 4:1. Jak się później okazało to nie wystarczyło i Zieliński nie jest już trenerem Kolejorza...

BĘC

Maciej Mielcarz: Od momentu kiedy bramkarz Widzewa Łódź otrzymał opaskę kapitana, zawodnik ten drastycznie obniżył loty. Jego wpadki można wymieniać bardzo długo. Bardzo denerwuje również to, że nawet jeśli piłka jest nie do obrony, to Mielcarz i tak nie rzuci się do niej, bo "po co"? Czarę goryczy przelał gol w meczu z PGE GKS-em Bełchatów, gdzie bramkarz Widzewa przyglądał się futbolówce, która spokojnie wtaczała mu się do bramki. Co za różnica, czy przewiesi się w bramce ręcznik, czy postawi między słupkami Mielcarza?

KGHM Zagłębie Lubin: Lubinianie w meczu ze Śląskiem Wrocław zagrali tak, jakby był to sparing. Od pierwszym minut wrocławianie rzucili się na rywala. Po pierwszej połowie WKS prowadził 1:0, w drugiej dołożył kolejne dwa gole. Niezadowolony z postawy swoich podopiecznych był trener Marek Bajor, a sami piłkarze mówili, że... pierwszą cześć meczu przespali. Szkoda, że akurat w sen zimowy w tak prestiżowym dla ich fanów spotkaniu. Tym razem ofensywni zawodnicy Miedziowych nie pokazali pełni swoich możliwości. Jedynie gol Przemysława Kocota godny jest uwagi.

Nudy w Chorzowie: Tym razem krótko. Poziom meczu i dopingu, jak donosi nasz korespondent w spotkaniu Ruchu Chorzów z Arką Gdynia to jedna, wielka okropność. Dawno tak słabego spotkania w Chorzowie nie oglądano.

Źródło artykułu:
Komentarze (0)