Bartosz Zimkowski: Przed sezonem mało kto spodziewał się, że 18-letni Damian Dąbrowski w połowie rundy wywalczy sobie miejsce w podstawowym składzie Zagłębia, odsyłając na ławkę rezerwowych reprezentanta U-23 Łukasza Hanzela.
Damian Dąbrowski: - Występuję już od kilku meczów w pierwszej "jedenastce". Wiem jednak, że w każdym spotkaniu muszę dawać z siebie wszystko, bo konkurencja do gry jest duża. Raz może mi coś źle pójść i są inni, którzy liczą na swoją szansę. Ja na nią długo czekałem, byłem cierpliwy, ale w końcu się udało. Nie chcę teraz łatwo oddać miejsca w składzie.
Nie masz dużego doświadczenia, a wokół Zagłębia jest gorąco.
- Wiadomo, że są teraz gorsze wyniki i jest presja na trenerach, ale muszę robić wszystko jak najlepiej. W szatni nie mamy żadnych konfliktów. Wszyscy trzymamy się razem.
Są podpowiedzi, rady?
- Dostaję cenne wskazówki od starszych i bardziej doświadczonych kolegów. Jak mi coś nie wyjdzie, to pomagają mi, wspierają mnie, dodają otuchy. Na treningach jest podobnie. Także podpowiadają i rozmawiamy o różnych sytuacjach meczowych. Tłumaczą mi wiele rzeczy.
Czyli nie ma opieprzu z góry na dół?
- Wszystko jest dobrze (śmiech). Są to wskazówki w ramach rozsądku. Nie ma złośliwych komentarzy. Czasami z tego wszystkiego śmiejemy się, ale wiem, że to zmierza w dobrym kierunku.
Wolisz tłumaczenie czegoś w żołnierskich słowach czy na spokojnie?
- Mi to nie robi różnicy. Może mnie ktoś ostrzej skrzyczeć. Ja wiem, że zepsułem, więc robię wszystko co w mojej mocy, aby odebrać piłkę i naprawić swój błąd. Taki już jestem.
Spotkanie z Widzewem wygraliście 1:0.
- Nie mieliśmy za dużego wsparcia z trybun. W szatni wszystko poustawialiśmy, nie zraziliśmy się do braku dopingu. Graliśmy według zasady "jeden za wszystkich, wszyscy za jednego". Wygraliśmy 1:0. Bardzo się z tego cieszymy. Kolejne trzy punkty lądują na naszym koncie.
Właśnie. Kibice. Będziecie apelowali o doping? Czy może planujecie o jakąś inną formę dialogu z nimi?
- Apel? Ja nic nie będę robił. Kibice są kibicami. Trzeba ich w jakichś sposób uszanować. Wiadomo, iż gramy dla nich. Bo gdyby nie było kibiców, nie byłoby klubu. Pokażemy im, że mamy jaja i potrafimy grać i wygrywać.
Nie jest to dla was przykre?
- Może z dopingu mniej nam jest przykro, że go nie ma. Jednak jak się wygrywa i podchodzi się do kibiców, słychać słowa, których nie chciałoby się słyszeć, to nie jest to łatwe.
Ty do siebie pretensji mieć nie możesz. Zagrałeś dobry mecz.
- Jestem młody. Zagrałem w miarę przyzwoity mecz. Nie miałem dużej ilości błędów. Staram się mankamenty wyeliminować z mojej gry. Dużo walczę, angażuje się i mobilizuję.
Wracając do tego meczu z Widzewem. Widzew był tak słaby?
- Nie wiem, czy tak słabo zagrał. Muszę to wszystko przeanalizować. Ale jeśli przegrali, to znaczy, że byli słabsi od nas.
Pamiętasz ile łodzianie mieli sytuacji?
- Myślę, że takich, po których nasz bramkarz miał kłopot to mieli… jedną. Tą w ostatnich sekundach meczu, kiedy Sernas trafił w słupek. Niepotrzebnie w ogóle ona była, bo mogliśmy stracić gola. To był mecz walki. My chcieliśmy za wszelką cenę wygrać. Pokazaliśmy więcej zęba i może dlatego wygraliśmy.
Sernas trafił w słupek, ale przed meczem Marek Bajor wskazywał również na Robaka, który będzie bardzo groźny.
- Moim zdaniem lepiej zaprezentował się Robak niż Sernas. Jakoś trudniej było go zatrzymać. Lepiej się zastawiał, ciężej było mu odebrać piłkę.
W tabeli nieznacznie awansowaliście. Jesteście na jedenastym miejscu.
- Wiadomo, że tabela jest nieustabilizowana. To nie jest tak, że jakaś drużyna ciągle wygrywa. My wygraliśmy z Lechem i Legią, a coś gorzej nam idzie gra z tymi słabszymi zespołami, co są w dole tabeli. Będziemy walczyć i znajdziemy się na górze tabeli. W niedzielę pokonamy GKS Bełchatów!