Jurij Szatałow: Jagiellonia jest najlepsza

Zdjęcie okładkowe artykułu:
zdjęcie autora artykułu

W sobotnim spotkaniu 14. kolejki ekstraklasy Cracovia zmierzy się na wyjeździe z Jagiellonią Białystok. Przed Pasami niezwykłe trudne zadanie, bowiem nawet w opinii ich trenera, Jurija Szatałowa Jaga to najmocniejszy zespół w polskiej lidze.

Szatałow trwający sezon zaczął w roli szkoleniowca Polonii Bytom, a w Krakowie pracuje od dwóch tygodni. Ligowy terminarz sprawił, że miał już okazję grać przeciwko wszystkim drużynom w ekstraklasie. W meczu 9. kolejki jego Polonia przegrała w Białymstoku 0:3. - Jagiellonia to najlepszy zespół, z którym grałem w tym sezonie. W mojej opinii ma najlepszą drugą linię w lidze. Nie ma słabych punktów w obronie i jest świetny Frankowski, który wie, kiedy depnąć, a kiedy się zatrzymać. Ten zespół ma duże możliwości - tłumaczy Szatałow i wylicza: - Hermes ciągle pokazuje, że mimo upływu lat jest w dobrej formie. Burkhardt i Grzyb to zawodnicy, którzy się nie zatrzymują w czasie meczu. To ich mocne strony.

Opiekun Pasów przed czterema lat pracował w Białymstoku. W rundzie wiosennej sezonu 2005/2006 zastąpił przy Słonecznej Adama Nawałkę. Na 10 kolejek przed zakończeniem rozgrywek przejął zespół na 8. miejscu w tabeli. Dzięki dobrej serii na mecie sezonu Jaga uplasowała się na 3. pozycji i wywalczyła prawo gry w barażu o ekstraklasę. W decydujących spotkaniach z Arką Gdynia przegrała jednak 0:2 i 1:2. Kilka lat później prokuratura zajmująca się korupcją w polskim futbolu ustaliła, że Arka wygrała po nieczystej grze. Szatałow miał dalej pracować z zespołem, ale po zmianach we władzach klubu nie znalazł nici porozumienia z nowym prezesem, Aleksandrem Puchalskim.

- Praca w Białymstoku dobrze się układała. Za mną był zarząd klubu. Szybko udało mi się podnieść Jagiellonię w 10 kolejkach i doprowadzić do barażu. Już po tych dziwnych barażach z Arką - nie chcę tego szerzej komentować - zacząłem przygotowywać zespół do nowego zespołu i wtedy przyszedł nowy prezes - wspomina Szatałow. - Pan Puchalski był kibicem Jagiellonii i chciał budować zespół w oparciu na wychowankach klubu. Różniliśmy się w tym i postanowiłem nie kopać się z koniem. Podziękowałem prezesowi, podaliśmy sobie ręce i odszedłem. Nie mam w sobie zadry. Tyle czasu już minęło. Tym bardziej, że tego człowieka już nie ma w klubie - dodaje trener Cracovii.

Źródło artykułu: