Andraż Kirm: Po tym poznaje się wielkie drużyny

Wisła Kraków sięgnęła po trzecie ligowe zwycięstwo z rzędu. Biała Gwiazda tym razem pokonała przed własną publicznością Zagłębie Lubin 1:0, ale nie grała tak dobrze, jak tydzień wcześniej z Legią Warszawa, którą pokonała 4:0.

Zwycięską bramkę dla krakowian zdobył w 88. minucie gry Andraż Kirm. Słoweniec wykorzystał błąd Csaby Horvatha, który po dośrodkowaniu Macieja Żurawskiego nie trafił czysto w piłkę. Dopadł do niej Kirm i umieścił w siatce Miedziowych. - Maciek dał dobre dośrodkowanie. Obrońca Zagłębia chciał, jak najlepiej, ale piłka odbiła się szczęśliwie dla mnie - opowiada reprezentant Słowenii. - Bardzo cieszymy się z tego zwycięstwa, ponieważ był to bardzo ciężki mecz. Zagłębie grało twardo, agresywnie. Może pomogło nam szczęście, ale może to my bardziej chcieliśmy wygrać? - dodaje Kirm.

Po wysokim zwycięstwie z Legią, kibice Wisły oczekiwali, że w niedzielę ekipa Roberta Maaskanta co najmniej powtórzy ten wynik. Tymczasem wicemistrzowie Polski zagrali słaby mecz. - Wielkie drużyny wygrywają też wtedy, kiedy nie grają dobrze. Pokazaliśmy więc, że jesteśmy dobrą drużyną - ripostuje Kirm.

Spotkanie z Miedziowymi było ostatnim Wisły w tym roku przy Reymonta 22. Ostatnie dwa jesienne mecze Biała Gwiazda rozegra w Warszawie z Polonią i w Gdyni z Arką. - Nie myślimy jeszcze o Polonii. Na razie cieszymy się z tego zwycięstwa. To kolejna ważna wygrana po Cracovii i Legii Warszawa - tłumaczy.

Kirm nie był jedynym Słoweńcem, który wpisał się na listę strzelców w 14. kolejce polskiej ekstraklasy. Swoje debiutanckie trafienie w barwach Ruchu Chorzów zanotował jego kolega z reprezentacji, Andrej Komac. - Widziałem jego bramkę. Cieszę się z tego. To pokazuje, że słoweńscy piłkarze to dobrzy piłkarze - mówi z uśmiechem pomocnik wicemistrzów Polski.

Komentarze (0)