Kiedy Szatałow obejmował Cracovię, ta miała na koncie 4 punkty wywalczone w 11 meczach. Były opiekun Polonii Bytom zapowiedział, że jeśli po ostatnim meczu w tym roku jego zespół będzie miał na koncie 10 punktów, wiosną utrzyma się w ekstraklasie. W kolejnych trzech spotkaniach już pod wodzą Szatałowa dorobek Pasów powiększył się tylko o jedno oczko. Rosyjski szkoleniowiec nie traci jednak optymizmu: - Podtrzymuję to, ale już nie możemy mieć 10 punktów. Wierzę, że po meczach z GKS-em i Legią Warszawa będziemy mieć ich 11.
Jakby Cracovia miała mało typowo piłkarskich problemów, to na przestrzeni ostatnich tygodni pojawiają się też pozaboiskowe kłopoty. Zamrożone kilkanaście dni temu pensje mają być w końcu wypłacone zawodnikom, ale nie wszystkim. Pieniędzy za październik w dalszym ciągu nie otrzymają Radosław Matusiak, Hesdey Suart oraz Bartosz Ślusarski. Cała trójka została przesunięta do zespołu Młodej Ekstraklasy, ale Matusiak i Ślusarski trafili tam na mocy decyzji zarządu klubu. Suarta oddelegował z kolei sam Szatałow. Czy takie zawirowania mogą wpłynąć na formę piłkarzy Cracovii? - Z autopsji wiem, że wychodząc na boisko, zapomina się o takich sprawach. To nie powinno mieć wpływu na morale zespołu. Liczę na to, że moi piłkarze nie będą kalkulować. Dla nas liczy się tylko zwycięstwo - tłumaczy Szatałow.
Trener Pasów docenia piątkowych rywali. Brunatni, mimo ogromnych zmian kadrowych w przerwie letniej, spisują się nie gorzej niż w dwóch minionych sezonach, kiedy na mecie rozgrywek dwukrotnie zajmowali 5. miejsce. W przededniu zakończenia rundy jesiennej drużyna Macieja Bartoszka plasuje się właśnie na 5. lokacie i ma realne szanse na wskoczenie na podium. - Bełchatów nadal ma bardzo duży potencjał. Zawsze uważałem, że Dawid Nowak obok Tomasza Frankowskiego jest jednym z najlepszych napastników w lidze. To groźny zespół, ma bardzo mocne boki - komentuje Szatałow.