Bartosz Zimkowski: Jak trafiłeś do tak sławnego klubu jak Glasgow Rangers?
Kamil Wiktorski: Na początku tylko na testy. Trwały one tydzień. Wcześniej wypatrzyli mnie skauci tego klubu podczas meczów reprezentacji Polski U-17. Na testach byli Szwajcarzy, Francuzi i Czesi. Oglądali nas trenerzy szkółki. Jak się później okazało, spodobałem się na tyle, że zaczęto rozmawiać o transferze z moim byłem klubem Zawiszą Bydgoszcz.
Z jakim nastawieniem leciałeś na testy? "Nóż, widelec, a może się uda" czy raczej byłeś przekonany do swoich umiejętności?
- Jakbym tak myślał "a może mi się uda", to bym w ogóle do Szkocji nie przylatywał. Jechałem pewny swoich umiejętności. W pewnym sensie wiedziałem już jak to będzie wyglądać, ponieważ byłem wcześniej na testach w US Lecce i Ipswich Town. Jechałem do Glasgow, aby pokazać, że moje umiejętności nie odstają od innych.
Zawisza nie robił ci problemów z odejściem?
- Nie miałem żadnej umowy z Zawiszą, więc nic poważnego nie było.
Pamiętasz swój pierwszy trening w Rangers po podpisaniu kontraktu? Była trema albo presja, że teraz im trzeba pokazać, że jestem tak dobry, a nawet lepszy, niż na testach?
- Pamiętam, że od samego początku potraktowałem sprawę na poważnie. Chciałem pokazać, że tak jak byłem testowany w zespole U-19, to będę potrafił tam wywalczyć miejsce w składzie. Nie interesowała mnie gra w zespole U-17, chociaż była taka opcja. Zagrałem tam swój pierwszy mecz, ale resztę rozegrałem już w U-19. Później doszły też spotkania rezerw. Wiedziałem, że będę miał trochę czasu na przystosowanie się, ale wszystko poszło dobrze, więc nie było jakiejś presji czy tremy.
Kamil Wiktorski przed transferem do Rangers, a Kamil Wiktorski teraz - jest spora różnica?
- Na pewno w moim życiu wydarzyło się coś nowego, innego. W wieku 16 lat wyjechałem sam zza granicę. Ledwo co znałem język. Nie miałem żadnych znajomych, ale poradziłem sobie. Ludzie z klubu też mi bardzo pomogli za co jestem im wdzięczny. Pod względem sportowym uczę się cały czas i doskonalę umiejętności z czego jestem bardzo zadowolony. To był priorytet - po to przyjechałem tutaj. Na pewno tego nie żałuję, bo wątpię, żebym w Polsce miał lepsze warunki do treningu. Prywatnie myślę, że pomimo tych zmian nadal jestem starym Kamilem.
Wiktorski (na pierwszym planie) w barwach Glasgow Rangers / Fot. Archiwum Wiktorskiego
Nie było żadnych kryzysowych momentów, że chciałeś wracać do Polski?
- W pierwszym roku pobytu w Glasgow było w porządku. Bywałem dosyć często w Polsce, ponieważ przylatywałem na zgrupowania kadry. Czasami udawało się spotkać ze znajomymi i rodziną. Słabszy okres nastał w tym roku pod koniec przygotowań do sezonu. Czułem się trochę źle, gdyż znów wyjechałem po bardzo fajnym 2-miesięcznym pobycie w Polsce i brakowało mi tych ludzi, z którymi spędzałem czas. Teraz jest już dobrze.
Język już podszkoliłeś?
- Tak. Dogaduję się i nie mam z tym problemu.
Przejdźmy do twojej drużyny. Jak sobie radzicie w lidze?
- Jak na razie mamy tylko jedną porażkę i jesteśmy na czele tabeli. Wygraliśmy derby z Celtikiem 4:2. Można powiedzieć, że są to jedne z najważniejszych meczów w sezonie. Żadna drużyna nie odpuszcza i jest walka od początku do ostatniego gwizdka sędziego. Jest dużo determinacji po obu stronach, czasami dojdzie do jakichś spięć między zawodnikami. Nie ma jednak żadnych bójek czy czegoś w tym rodzaju. W tabeli jesteśmy pierwsi, Celtic jest trzeci, ale ma dwa zaległe spotkania do rozegrania. Pogoda nas nie rozpieszcza.
Jaki cel sobie postawiliście?
- Chcemy wygrać ligę oraz Puchar Ligi. Myślę, że jesteśmy na dobrej drodze do tego. Mamy zespół, który jest w stanie to osiągnąć.
Na boisku należysz do spokojnych czy raczej jesteś wulkanem energii?
- Staram się być spokojny i opanowany. Czasami potrafię jednak wybuchnąć. Z tego co pamiętam, to nie dostałem jeszcze czerwonej kartki.
Jakie są twoje atuty?
- Jednym z nich jest właśnie ten spokój, o którym już wspominałem. Uważam, że moje mocne strony to także podanie, strzał i warunki fizyczne, dzięki którym potrafię wygrywać pojedynki główkowe, walczyć i utrzymywać piłkę w środku boiska. Natomiast z wad to muszę poprawić szybkość, start do piłki i zwinność. To są rzeczy, na których skupiam się ostatnio. Można je polepszyć, ale to wymaga czasu.
Ile czasu sobie dajesz na debiut w pierwszej drużynie?
- Mam ważny kontrakt do końca następnego sezonu. Wtedy zobaczymy, co się wydarzy. Nie myślę o zmianie barw klubowych. Mam dopiero 17 lat i sądzę, że jestem w odpowiednim miejscu do podnoszenia swoich umiejętności. Na pewno chciałbym grać w lidze na wysokim poziomie, więc mogłaby być to chociażby w Szkocji. Nie wykluczam oczywiście gry w innych krajach. Nie mam ulubionej ligi, ale chciałbym zagrać w Premier League.
W jakim?
- W takim, w którym będę regularnie grał (śmiech). Uważam, że w każdym zespole w lidze angielskiej występują piłkarze, prezentujący wysoki poziom, więc jeśli będę mógł kiedyś zagrać z nimi, to na pewno będę szczęśliwy. Zawsze się wzorowałem na Stevenie Gerradzie. Darzę go dużą sympatią i można powiedzieć, że jest wzorem do naśladowania.
***
Kamil Wiktorski:
Urodzony: 12.03.1993 r.
Wzrost: 188 cm
Pozycja: Pomocnik
Poprzedni klub: Zawisza Bydgoszcz