Zawsze wzorowałem się na Gerrardzie - rozmowa z Kamilem Wiktorskim, piłkarzem Glasgow Rangers
Ma dopiero 17 lat, a wielka kariera stoi przed nim otworem. Kamil Wiktorski w wywiadzie dla portalu SportoweFakty.pl zdradził, jak trafił z Zawiszy Bydgoszcz do słynnego zespołu Glasgow Rangers, jak poradził sobie w zupełnie nowych otoczeniu i o drużynie, w której występuje.
Bartosz Zimkowski
Bartosz Zimkowski: Jak trafiłeś do tak sławnego klubu jak Glasgow Rangers?
Kamil Wiktorski: Na początku tylko na testy. Trwały one tydzień. Wcześniej wypatrzyli mnie skauci tego klubu podczas meczów reprezentacji Polski U-17. Na testach byli Szwajcarzy, Francuzi i Czesi. Oglądali nas trenerzy szkółki. Jak się później okazało, spodobałem się na tyle, że zaczęto rozmawiać o transferze z moim byłem klubem Zawiszą Bydgoszcz.
Z jakim nastawieniem leciałeś na testy? "Nóż, widelec, a może się uda" czy raczej byłeś przekonany do swoich umiejętności?
- Jakbym tak myślał "a może mi się uda", to bym w ogóle do Szkocji nie przylatywał. Jechałem pewny swoich umiejętności. W pewnym sensie wiedziałem już jak to będzie wyglądać, ponieważ byłem wcześniej na testach w US Lecce i Ipswich Town. Jechałem do Glasgow, aby pokazać, że moje umiejętności nie odstają od innych.
Zawisza nie robił ci problemów z odejściem?
- Nie miałem żadnej umowy z Zawiszą, więc nic poważnego nie było.
Pamiętasz swój pierwszy trening w Rangers po podpisaniu kontraktu? Była trema albo presja, że teraz im trzeba pokazać, że jestem tak dobry, a nawet lepszy, niż na testach?
- Pamiętam, że od samego początku potraktowałem sprawę na poważnie. Chciałem pokazać, że tak jak byłem testowany w zespole U-19, to będę potrafił tam wywalczyć miejsce w składzie. Nie interesowała mnie gra w zespole U-17, chociaż była taka opcja. Zagrałem tam swój pierwszy mecz, ale resztę rozegrałem już w U-19. Później doszły też spotkania rezerw. Wiedziałem, że będę miał trochę czasu na przystosowanie się, ale wszystko poszło dobrze, więc nie było jakiejś presji czy tremy.
Kamil Wiktorski przed transferem do Rangers, a Kamil Wiktorski teraz - jest spora różnica?
- Na pewno w moim życiu wydarzyło się coś nowego, innego. W wieku 16 lat wyjechałem sam zza granicę. Ledwo co znałem język. Nie miałem żadnych znajomych, ale poradziłem sobie. Ludzie z klubu też mi bardzo pomogli za co jestem im wdzięczny. Pod względem sportowym uczę się cały czas i doskonalę umiejętności z czego jestem bardzo zadowolony. To był priorytet - po to przyjechałem tutaj. Na pewno tego nie żałuję, bo wątpię, żebym w Polsce miał lepsze warunki do treningu. Prywatnie myślę, że pomimo tych zmian nadal jestem starym Kamilem.