Powinien pożegnać się z nią po 9. kolejce i przegranej 2:3 przed własną publicznością z Ruchem Chorzów, a tak ze względu na brak reakcji wobec efektów działań "Uli", jego następca stracił dwa tygodnie pracy z zespołem.
Do bieżących rozgrywek Pasy przystępowały z olbrzymimi nadziejami. Po zakończeniu ubiegłego sezonu, kiedy Orest Lenczyk uratował zespół przed spadkiem z ligi, prezes Janusz Filipiak mówił: - Ja nie mogę być zadowolony, ponieważ to drugi sezon, w którym - nie wiem czym ja na to sobie zasłużyłem - przeżywam takie męki. Nie chcę kolejnego sezonu, w którym walczymy w dolnych rejonach ligi. Ocenił, że doświadczony szkoleniowiec nie jest w stanie zapewnić Pasom wyższego miejsca i zastąpił go Rafałem Ulatowskim, dla którego przygotował rekordowy w historii klubu budżet transferowy. Ostatecznie "Ula" wraz z dyrektorem sportowym, Tomaszem Rząsą wydał na nowych zawodników blisko 6 mln złotych. Oczekiwania potęgował fakt, że lada moment Pasy miały zacząć grać na nowym stadionie przy ul. Kałuży 1.
Przedsezonowe sparingi pozwalały stwierdzić, że wszystko zmierza w dobrym kierunku. Cracovia grała jak równy z równym z przedstawicielami holenderskiej Eredivisie i tureckiej Super Ligi. Jej prawdziwą siłę zweryfikowała jednak ekstraklasa. Na początek przegrała 2:3 ze Śląskiem Wrocław, chociaż do przerwy prowadziła 2:1. Komentowano to wówczas brakiem szczęścia, ale najbliższe miesiące miały pokazać, że nie jest to kwestią pecha, ale smutną regułą. W kolejnym spotkaniu Pasy niespodziewanie, ale w pełni zasłużenie niemal przez cały mecz prowadziły 1:0 z Legią na Łazienkowskiej, by dać sobie wydrzeć wygraną w ostatnich minutach. Przypomnijmy, że Wojskowi zdobyli zwycięskiego gola w 94. minucie po kontrowersyjnej decyzji sędziego Daniela Stefańskiego o podyktowaniu rzutu wolnego pośredniego w polu karnym Cracovii za to, że Marcin Cabaj trzymał piłkę w rękach dłużej niż regulaminowe 6 sekund. Po końcowym gwizdku Ulatowski wściekły wparował na konferencję prasową: - Niech sędzia jedzie z nami do Krakowa, i niech posłucha, co mają do powiedzenia piłkarze, trenerzy i kibice. Jakby kibice dowiedzieli się, że jedzie do Krakowa, to weecie co by było? Wisiałby na wieży mariackiej. Później ochłonął i przeprosił arbitra, ale równie buńczucznie zapowiedział: - Narodził nam się zespół, z którym będą się musieli wszyscy liczyć. Jednak już w następnym kolejce po Pasach bezwzględnie przejechał się Kolejorz (5:0), a starcia z Koroną Kielce, Górnikiem Zabrze i Lechią Gdańsk kończyły się tak samo, czyli porażkami.
Przyszedł wreszcie czas powrotu Cracovii na Kałuży 1, gdzie na inaugurację pokonała 2:0 Arkę Gdynia. Później był bezbramkowy remis na Dialog Arena z Zagłębiem i zbyt wcześnie ogłoszono, że Pasy wracają do gry. Po dwóch niezłych występach, w spotkaniu z Ruchem Chorzów Cracovia zagrała po staremu. Rafał Ulatowski nie miał kompletnie pomysłu na poskładanie drużyny, ale o złożeniu ewentualnej dymisji nawet się nie zająknął. Podobnie zresztą jak Filipiak, którego w tym momencie nawet nie było w kraju i nie mógł na bieżąco monitorować sytuacji. "Ula" dotrwał na stanowisku do meczu z Polonią Warszawa (0:3) i po kolejnej beznadziejnej porażce stwierdził: - Wszyscy oczekują, że być może położę swoją głowę, być może ona już wisi, ale to nie ja oceniam, tylko profesor Filipiak. Prezes klubu czekał natomiast na ruch szkoleniowca (czytaj: dymisję), który ostatecznie nie nastąpił. Filipiak w końcu nie wytrzymał i zwolnił trenera na kilka godzin przed pucharowym meczem z Lechem Poznań i na trzy dni przed arcyważną potyczką z Polonią Bytom.
Następcą Ulatowskiego został Jurij Szatałow, który w czterech meczach podwoił dorobek punktowy Pasów. Z nim na ławce Cracovia zdobyła pierwszą w sezonie bramkę z gry na wyjeździe, a kończące rundę jesienną wygrane 3:2 spotkanie z GKS-em Bełchatów, które na trwałe wpisze się do historii klubu, było pierwszym od 2,5 roku wygranym przez Cracovię meczem, w którym jako pierwsza straciła bramkę.
Według SportoweFakty.pl prezes Cracovii zbyt długo zwlekał ze zmianą na ławce trenerskiej. Jego opieszałość lub ślepa wiara w wykształconego, znającego języki i medialnego byłego asystenta Czesława Michniewicza i Leo Beenhakkera spowodowała, że jego następca stracił dwa mecze, w których mógł poprowadzić drużynę. Szatałow ze względów etycznych zdecydował się bowiem nie kierować grą Pasów w starciu z Polonią Bytom i kontrakt z krakowskim klubem podpisał dopiero po tym spotkaniu, a jego debiut w Cracovii przypadł na derbowy pojedynek z Wisłą... Kto wie czy tych choćby 3 lub 4 punktów, które przeszły Pasom obok nosa w starciach z Poloniami nie braknie na mecie sezonu do utrzymania w ekstraklasie?