25-latka początkowo w Turcji miało w ogóle nie być. Najpierw wszystko na to wskazywał, że Franciszek Smuda powoła Dawida Plizgę, ale wobec kontuzji tego gracza nominacja na Dialog Arena nie trafiła. Dopiero gdy okazało się, że Dawid Nowak i Artur Sobiech nie mogą polecieć do Turcji, to Smuda sięgnął po zdrowego już Plizgę. - Powołanie przyszło w środę przed odwołaną kolejką - przypomina na łamach portalu SportoweFakty.pl piłkarz Miedziowych.
Na murawie podczas meczu z Bośnią i Hercegowiną pojawił się od razu po przerwie. Wraz ze swoim kolegą klubowym Szymonem Pawłowskim mieli zmienić obraz gry polskiej reprezentacji. Dla Pawłowskiego to nie był debiut, lecz dla Plizgi już tak. - Na pewno był to miły moment na zakończenie rundy oraz roku - mówi nasz rozmówca.
Z Turcji napływały informacje, które umieszczały Plizgę w pierwszym składzie. Ostatecznie zawodnik musiał zadowolić się rolą rezerwowego. - Ciężko powiedzieć czy chodziły mi po głowie myśli czy zagram w pierwszym składzie. Na treningach na pewno tak. Wszystko jednak zależy od trenera, ponieważ to on podejmuje ostateczne decyzje co do wyjściowego składu. W przerwie dowiedziałem się, że wejdę na murawę - relacjonuje.
- Przede wszystkim miałem zabezpieczyć środek boiska. Miałem też za zadanie być "pod grą" i operować piłką - mówi Plizga, który jednak nie jest zadowolony ze swojego występu. Jego zdaniem mógł dać drużynie dużo więcej i jego umiejętności są wyższe niż pokazał to w piątkowym meczu. - Najważniejsze było zwycięstwo i uważam, że tak powinno się stać. Ze swojej postawy nie jestem do końca zadowolony. Myślę, że mogłem zagrać dużo lepiej - dodaje.
Pierwszy występ w reprezentacji Polski często wywołuje stres u piłkarzy. Wprawdzie stawka nie była wysoka, bo był to tylko mecz towarzyski, na neutralnym terenie, który obserwowało jedynie kilku kibiców, ale piłkarze różnie reagują na takie sytuacje. - Na pewno nie było tak, że byłem stremowany. Grałem na takiej pozycji, na której dawno nie występowałem i nie byłem w stanie pokazać wszystkich swoich atutów ofensywnych. Miałem dużo zadań defensywnych. Trudno. Wyszło jak wyszło. Więcej był dreszczyku emocji. Presji nie było - przekonuje.
Polska ostatecznie zremisowała z Bośnią i Hercegowiną 2:2. Dwie bramki dla biało-czerwonych zdobył Paweł Brożek, który drugiego gola zdobył po podaniu Pawłowskiego. Wcześniej trafił futbolówką w słupek. - Mecz z Bośnią do atrakcyjnych nie należał. Ciężko się grało przy tym deszczu. Jakbyśmy na początku wykorzystali swoje okazje, to do przerwy mogłoby być już 3:0. Trzeba przyznać, że mógł się on bardziej po naszej myśli potoczyć. Czy wynik 2:2 jest sprawiedliwy? To najmniej ważne. Na pewno mieliśmy więcej okazji od swoich rywali - ocenia Plizga.
Polacy, żeby dotrzeć na zgrupowanie musieli polecieć samolotem z Warszawy do Stambułu, a następnie do Antalii. - To, że tyle podróżowaliśmy, to nie mogło mieć znaczenia podczas meczu. Nie byliśmy też zmęczeni rundą. Większość z nas rozegrała 15-17 meczów - licząc także Puchar Polski. Jedynie zawodnicy Lecha Poznań mają na koncie ich więcej, ale żadnego zmęczenia nie było. Była fajna, sportowa atmosfera. Znamy się przecież z ligowych boisk - dodaje.
W lutym Polska wyjedzie na kolejne zgrupowanie. W Portugalii zagra z Mołdawią (6 luty) oraz Norwegią (9 luty). Podczas pierwszego spotkania mają zagrać ligowcy. - Trener Smuda mówił, że jest jeszcze w lutym jeden mecz towarzyski - z Mołdawią. Wszystko będzie zależało od tego jak będziemy się prezentować. Wiem, że wtedy nie będzie jeszcze grała ekstraklasa, ale trener na pewno ma kontakt z innymi szkoleniowcami i pewnie dostanie jakieś raporty - kończy Dawid Plizga.