Man City: Pieniędzmi nie kupi się sławy

- Sławy nie kupisz pieniędzmi - mówił Izokrates, antyczny mówca grecki. Chociaż słowa te zostały wypowiedziane na przełomie III i IV wieku p.n.e. to jak ulał pasują do sytuacji Manchesteru City.

W tym artykule dowiesz się o:

Szaleńcze plany szejków

1 wrzesień 2008 roku z pewnością będzie długo wspominany przez fanów piłki nożnej. Jedni powiedzą, że futbol wkroczył na nowy poziom. Inni stwierdzą, że to koniec piłki. Tego dnia oficjalnie nowym właścicielem Manchesteru City została grupa Abu Dhabi United Group Investment and Development Limited. W skrócie - właścicielem został szejk Mansour bin Zayed. Jego majątek jest dziesięciokrotnie większy niż Romana Abramowicza, właściciela Chelsea Londyn. Już tego samego dnia, kiedy Man City został przejęty przez szejków, rozpoczęła się ofensywa transferowa. Jednak szybko została zastopowana przez zamknięcie okienka transferowego. Udało się "wyjąć" tylko Robinho za rekordową dla klubu z Wysp Brytyjskich kwotę 32,5 miliona funtów.

Plany szejków sięgały znacznie dalej: Cristiano Ronaldo, David Villa czy Lionel Messi mieli czarować swoją grą na City of Manchester Stadium. Kwoty proponowane przez The Citizens mogły zawrócić w głowie. Przykładowo za Ronaldo szejkowie chcieli zapłacić ponad 150 milionów euro. - Pieniądze szczęścia nie dają. Dopiero zakupy - mówiła Marilyn Monroe, jedna z najsłynniejszych kobiet XX wieku. Man City pieniądze miał, ale na rynku transferowym ciągle słyszał "nie". Nikt nie chciał sprzedawać The Citizens piłkarzy, nawet za bajeczne kwoty. Z pewnością dlatego, że szejkowie porwali się od razu na największe gwiazdy światowego formatu. Dopiero z czasem poszli po rozum do głowy. Zaczęli ściągać dobrych, ale nie wybitnych piłkarzy. I tak negocjacje Man City z innymi klubami wyglądały następująco: wart 10 milionów euro zawodnik był wyceniany przez klub na 20 milionów euro, gdy zgłaszali się The Citizens. W momencie kiedy ofertę składał inny zespół - kwota ponownie spadała do dziesięciu milionów.

Podobnie robili piłkarze, którzy na City of Manchester Stadium trafiali ze względu na pieniądze. Słynna stała się wpadka Robinho, który po wylądowaniu na Wyspach Brytyjskich stwierdził, że: - Chelsea złożyła mi świetną ofertę, wiec ją przyjąłem. Dopiero po chwili Brazylijczyk zorientował się, jaką gafę palnął. Jednak nie tylko on został skuszony wielkimi pieniędzmi. Takich graczy było więcej.

"Sławy nie kupisz pieniędzmi"

Zdecydowana większość piłkarzy, którym Man City złożył ofertę, odmówiła. Messi, Ronaldo, Gianluigi Buffon, Dimitar Berbatov czy inne gwiazdy światowego formatu nie miały oporu powiedzieć MC "nie". Nawet 200-300 tysięcy funtów tygodniowo nie było ich w stanie przekonać do gry na City of Manchester Stadium. Co innego, jeśli The Citizens mieliby do zaoferowania grę w Lidze Mistrzów. Jednak we wrześniu 2008 roku MC nie grało nawet w Lidze Europejskiej. Mimo obietnic występów w elitarnych rozgrywkach, udało się ściągnąć w sezonie 2008/2009 "jedynie" takich piłkarzy jak: Craig Bellamy, Nigel de Jong czy Wayne Bridge.

Przełom nastąpił latem 2009 roku. Sprowadzenie Carlosa Teveza sprawiło, że kolejni znani gracze zaczęli trafiać do The Citizens. Emmanuel Adebayor czy Kolo Toure to już gwiazdy światowego formatu. Rok później dołączyli do nich Yaya Toure oraz David Silva. Man City płacił za nich drakońskie kwoty, ale szejkowie nie zubożeli na tym. Fan Man City Noel Gallagher, lider Oasis, śmiał się z kibiców Manchesteru United, że każdy kupiony przez nich litr paliwa zasila konto The Citizens.

Drużna Manchesteru City / fot. Jakub Piasecki

Niepasujące elementy

Polityka transferowa Manchesteru City w pierwszych miesiącach nie była poukładana. Można rzec, że w ogóle żadnej polityki nie było. Ściągało się piłkarzy, którzy już coś osiągnęli i przede wszystkim tych, co chcieli grać w Man City. Z czasem coraz lepsi gracze trafiali do The Citizens. Zaczęły pojawiać się spory, konflikty oraz podziały w drużynie. Atmosfera gęstniała. Przecież zawodnicy grający do tej pory w tym zespole zarabiali kilkakrotnie mniej pieniędzy od tych co w świetle jupiterów ściskali się z nowymi właścicielami klubu.

Pierwsze poważne symptomy, że coś niedobrego dzieje się w zespole Obywateli pojawiły się po zwolnieniu Marka Hughesa. Walijczyk wyleciał tuż przed świętami Bożego Narodzenia. Dzień wcześniej pokonał Sunderland 4:3, ale jak się okazało - od kilku tygodni stał na straconej pozycji. Od razu zatrudniono Roberto Manciniego. Swoje niezadowolenie wyraził m.in. Craig Bellamy. Po małym buncie na pokładzie, właściciele pokazali, kto tu rządzi. Niesmak pozostał, ale to nie był koniec sporu. Carlos Tevez przebąkiwał, że Włoch źle trenuje zespół i nie tak powinno to wyglądać. Mancini pokazał Argentyńczykowi miejsce w szeregu, lecz atmosfera i tak robiła się nieciekawa.

Wszyscy bili się w czoło, kiedy Mancini latem zażyczył sobie Mario Balotelliego. We Włoszech znany był z ogromnego talentu, ale i kłopotów wychowawczych. Inter Mediolan z pocałowaniem ręki wziął 24 miliony funtów i oddał 20-latka do The Citizens. Tam swój "talent" pokazał czarnoskóry napastnik. Na treningu pobił się z Jeromem Boatengiem. Kiedy nie pojawiał się w pierwszym składzie rzucał fochami na lewo i prawo. - Jak zasłuży, to będzie grał - prostował swojego podopiecznego Mancini. Ojcowskie rady na niewiele się zdały, bowiem inni piłkarze zaczęli skakać sobie do gardeł.

Z racji szerokiej kadry wielu zawodników jest na co dzień bardzo rozczarowanych, że brakuje dla nich miejsca w składzie. Mający wielkie ego Emmanuel Adebayor już w połowie rundy zaczął szukać sobie nowego klubu. O miejsce w składzie zaczęli dopytywać się inni gracze. Patrick Vieira mówił o frustracji, a Adam Johnson, że jak tak dalej będzie, to on sobie poszuka innego klubu do grania. W kulminacyjnym momencie o wystawienie na listę transferową poprosił najlepszy strzelec drużyny, a zarazem jej kapitan - Carlos Tevez. Argentyńczyk w specjalnym oświadczeniu przyznał, że już latem chciał odejść z klubu, ponieważ nie potrafi dogadać się z właścicielami. Nie widzi szans na poprawę stosunków i chce odejść. Kilka dni później Argentyńczyk wycofał swoją prośbę i ponownie zapragnął bronić barw Manchesteru City.

Wszystkie te sytuacje pokazują, że szejkowie poszli złą drogą. Wprawdzie wyglądała ona dość podobnie jak Chelsea Londyn w momencie, gdy Abramowicz kupił The Blues, to jednak osoba Jose Mourinho zrobiła swoje. W Man City są ogromne pieniądze, ale brak atmosfery rozkłada drużynę od środka. W takiej sytuacji ciężko jest stworzyć zespół z prawdziwego zdarzenia. Właśnie otworzyło się kolejne okienko transferowe…

Radość z bramki Adebayora (z prawej) / fot. Jakub Piasecki

Komentarze (0)