Według greckich mediów, kibice czerwonej latarni Superleague czekali przeszło 5 godzin na wracającą z meczu drużynę. Kiedy autokar podjechał pod hotel, w którym zespół miał się zatrzymać, został obrzucony jajkami, jogurtami i kamieniami. Następnie tuż przed autobusem... rozpalono ognisko!
Kolejne 3 godziny później trenerowi Jornowi Andersenowi udało się pod eskortą policji wydostać z autokaru. Piłkarze natomiast wciąż znajdowali się w pojeździe. Dopiero o 7 nad ranem udało im się przedostać do hotelu.
Piłkarze Larisy udali się już w drogę powrotną do Aten, ale w stolicy Grecji został norweski szkoleniowiec, który będzie rozmawiał z władzami klubu o rozwiązaniu umowy. Jest opiekunem Szkarłatnych dopiero od 18 grudnia i pod jego wodzą zespół doznał trzech porażek. Poprzednie cztery były "zasługą" Giannisa Papakostasa. Po 16 rozegranych kolejkach Superleague Larisa zajmuje ostatnie miejsce w tabeli i do pierwszej bezpiecznej pozycji traci 5 punktów.
To już drugi poważny incydent z udziałem kibiców Larisy w ostatnich tygodniach. W połowie grudnia po porażce 0:4 z AEK Ateny wzniecili zamieszki na stadionie i stołecznych ulicach.
***
Bez komentarza: